"Cóż warta cnota bez pokus?" - pyta poseł do Parlamentu Europejskiego Bogusław Sonik. To "humorystyczny" komentarz do zdjęcia młodej dziewczyny, której zdjęcie wrzucił na swojego Twittera. To dość typowy żart dla panów w okolicach pięćdziesiątki, których seksistowskie dowcipy czy fascynacje co i rusz wypływają na Twitterze, "taśmach" czy spotkaniach biznesowych. Co jest nie tak ze starszymi panami?
Kryzys wieku średniego podobno nie omija nikogo, a u niektórych trwa wyjątkowo długo. Wielokrotnie już udowadniali nam to panowie z Wiejskiej, którzy mimo wieku, a być może dzięki swojej wysokiej "pozycji", czują się wciąż krewkimi młodzieńcami. Jednak niemal każdy z nas siedział kiedyś przy imieninowym stole z "wujkami", którzy pomimo wieku i solidnego brzucha rechotali niczym napaleni piętnastolatkowie.
Seksistowskie i wulgarne żarty to domena panów po pięćdziesiątce, którzy na bardziej czy mniej oficjalnych spotkaniach rodzinnych, rozmowach biznesowych, a nawet w Sejmie bez pardonu rzucają niesmacznie brzmiące w ich ustach dowcipy o seksie i wszystkim, co się z nim kojarzy. A kojarzy się wszystko...
Żartownisiem po pięćdziesiątce jest na przykład poseł do Parlamentu Europejskiego Bogusław Sonik, który mimo siwych włosów, dalej umie dostrzec (i pochwalić się na Twitterze) wdzięki młodych kobiet.
Pod tweetem jego autor zamieścił cytat, "czym jest cnota bez pokus?", na co jeden z komentatorów odpowiada mu, że koło "Szpilki" (nazwa warszawskiego lokalu) jest... szparka. Ot, takie tam żarty na Twitterze.
To, o czym myślą dojrzali panowie, pokazały między innymi "taśmy platformy". Żarty zaprezentowane przez polityków kojarzonych z dyplomacją, pewnie przez niektórych z elegancją i dobrym wychowaniem były tak wulgarne, że mogłyby wzbudzić niesmak nawet w barze pod dworcem zachodnim w Warszawie.
– To osoby wychowane w innej rzeczywistości kulturowej - w latach 70-tych, 80-tych - zauważa dr Joanna Heidtman, która stara się wyjaśnić przyczyny używania takiego właśnie języka i dowcipów. Jak mówi, to pokolenie wychowywało się w innej konwencji traktowania się nawzajem płci, a także wtedy, gdy kobiet właściwie nie było ani u władzy, ani na eksponowanych stanowiskach. Dowcipy rasistowskie, seksistowskie i bazujące na negatywnych stereotypach były częściej uważane za zabawne i społecznie akceptowane. – W większości środowisk takie żarty nie budziły wtedy niesmaku czy zażenowania – mówi psycholog.
Szczyty... dowcipu
Niektórzy twierdzą, że polityka jest "seksi", tak jak seksi jest władza która za nią idzie. Być może to sprawia, że panowie w średnim wieku, a nawet ci, którzy przekroczyli już sześćdziesiątkę, czują się bardziej Mickiem Jaggerem niż dziadkiem. A wyrażają to poczuciem humoru, którego nie powstydziłby się niejeden gimnazjalista.
Humorystycznych wyżyn sięgnął w zeszłym roku poseł Platformy Obywatelskiej - Piotr van der Coghen. Znany z miłości do gór polityk wstawił na swoim profilu na Facebooku zdjęcie, które miało być żartobliwym komentarzem, a stało się powodem do gęstych tłumaczeń. Pod obrazkiem, na który przez pryzmat nagich piersi patrzy się na góry, poseł napisał: "Wierzę, że mimo wszystko, gdzieś w oddali, jeszcze wiele szczytów na nas czeka".
Joanna Heidtman wskazuje także na inne źródło takich zachowań - tego typu język i żarty są dla niektórych sposobem uzyskaniu wyższego statusu w grupie, poprzez lekceważące wypowiadanie się o innych, zwłaszcza tych, którzy uważają za słabszych, czy mniej wpływowych.
Czy mógłby mnie ktoś...
Prawdziwym wirtuozem żartu okraszonym seksistowską nutką (w właściwie całą partyturą) jest poseł Adam Szejnfeld. Urodzony niemal w połowie ubiegłego wieku poseł zamieścił na Facebooku zdjęcie, na którym widniał bilbord z młodą dziewczyna w kostiumie kąpielowym. Reklama wyraźnie podziałała na wyobraźnię konsumenta.
Stanowisko zobowiązuje do powagi? Nie w polityce, a już na pewno nie w czasie upalnej konferencji prasowej, gdzie rozgrzani do czerwoności politycy muszą dać ujście swoim "średniowiecznym" instynktom. To właśnie w czasie konferencji prasowej, Donald Tusk postanowił odnieść się nie do pytania, a do powiedzmy sobie, stroju jednej z dziennikarek.
Sposób na "męskie problemy"?
Joanna Heidtman zaznacza, że tego typu żarty czy uwagi nie są charakterystyczne dla całego pokolenia, ale wiążą się z kulturą danego środowiska, jego wewnętrznym "kodem językowym". Środowiska polityczne taki specyficzny język i kulturę tworzą.W innych środowiskach, czy organizacjach taki sposób bycia czy wyrażania się byłby nie do przyjęcia - ktoś, kto go używa byłby natychmiast z niego społecznie wykluczony - mówi psycholog. W innych jest on akceptowany, a nawet jest wyrazem przynależności do grupy.
Seksistowskie i wulgarne żarty nie są tylko kwestią języka. Świadczą o poglądach, przekonaniach i postawach osób, które go używają. To nie tylko "jak" mówię, ale "co" myślę o innych. Wyraża ich przekonania na temat ludzi, o których się wyrażają. – Częściowo mogą to być również męskie, tłumione frustracje – zauważa Heidtman. Zazwyczaj ludzie o zdrowej samoocenie, satysfakcji z własnego życia i pracy wyrażają się także pozytywnie lub neutralnie o innych. Lub nie mają potrzeby by innymi się zajmować, zajęci swoją pracą i życiem.
– Ktoś powiedział, że wielcy ludzie rozmawiają o ideach. Przeciętni rozmawiają o rzeczach. A maili o innych ludziach – konkluduje Joanna Heidtman, zdaniem której mężczyźni po 50-tce starają się często w ten sposób podnieść swoją własną pozycję w grupie.
Przychodzi do burdelu facet i prosi o najchudszą dziewczynę. Jedną z najchudszych, wysoką... Gdy dziewczyna się pojawia, klient mówi: proszę jej włożyć obrożę
Donald Tusk
Premier
Guziki wszystkie zapięte, na pewno. Patrzę na letni strój pani redaktor. I dlatego nie kojarzy mi się z tym… Z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik