Marek Belka vs Leszek Balcerowicz, obecny kontra były prezes NBP. Kto wygra wojnę na szczycie?
Marek Belka vs Leszek Balcerowicz, obecny kontra były prezes NBP. Kto wygra wojnę na szczycie? Fot. Adam Stępień / Filip Klimaszewski / AG
Reklama.
Gdy w sobotę 14 czerwca "Wprost" publikuje pierwsze informacje o rozmowach Belki z Sienkiewiczem, na prezesa NBP spada fala krytyki. Znane są tylko strzępki rozmów, a taśm żaden dziennikarz spoza Wprost nie przesłuchał, ale już wtedy wiele osób zajmuje stanowisko dymisjonujące Belkę, chociaż odwołanie prezesa NBP nie jest takie proste. Sam Belka z początku milczy, oświadczenie dotyczące całej sprawy wydaje dopiero następnego dnia, w niedzielę.
Belka ostrożnie, Balcerowicz ostro
Ta pierwsza odpowiedź prezesa NBP na taśmy jest raczej lakoniczna – Belka przeprasza za język i stwierdza, że to były prywatne rozmowy "osób zatroskanych o państwo". Jego oświadczenie budzi raczej uśmiech, niż zrozumienie i ani trochę nie łagodzi krytyki, która na niego spada. W krótkim czasie ukazują się setki publikacji. Potem są ich już tysiące. Wśród krytykujących wciąż jednak brakuje osoby zdaniem wielu najbardziej uprawnionej do oceny zachowania Belki: prof. Leszka Balcerowicza.
Kto bowiem mógłby lepiej spojrzeć na całą sprawę, jak nie były prezes NBP i były wicepremier, człowiek, który tworzył w naszym kraju kapitalizm? Oczekujący jego komentarza nie musieli długo czekać: już w poniedziałek rano, 16 czerwca, profesor komentuje całą sprawę w TOK FM. Marek Belka wówczas zapewne nie spodziewa się, że słowa jego poprzednika – te i późniejsze – będą tak szeroko cytowane i tak silnie umocują się w przestrzeni publicznej.
– To jawne naruszenie niezależności NBP – oceniał Balcerowicz zaznaczając, że Belka "uwikłał się w politykę". Jak podkreślał, rozmowa Belki i Sienkiewicza to "konspiracja, której treścią jest układ polityczny". Był to pierwszy raz od wybuchu afery, gdy ktoś tak mocno wypunktował prezesa NBP. Jednocześnie w tamtej rozmowie Balcerowicz ani razu – co przypomina radio na swojej stronie – nie wspomniał o dymisji Belki. Mówił jedynie, że "normy są przestrzegane tylko wtedy, gdy za ich łamanie ponosi się odpowiedzialność". Przypominał przy tym, że norma, by bank centralny był niezależny od polityków, była jedną z najważniejszych, które utworzono po 1989 roku.
logo
Prof. Leszek Balcerowicz jeszcze jako prezes NBP - na swojej ostatniej konferencji prasowej na tym stanowisku w 2007 roku Fot. Sławomir Kamiński / AG

Walczyli już o OFE...
Wtedy przypomniano też sobie inne słowa Balcerowicza o Belce, z 2013 roku. Profesor pisał wtedy dla "Gazety Wyborczej", że dziwi postawa prezesa NBP, który najpierw popierał wypłacanie emerytur z OFE, a potem nagle zaczął popierać projekt rządowy. Były prezes banku wskazywał przy tym, że sam NBP w analizach krytycznie oceniał pomysł cięcia składek do OFE z 2011 roku.
– Prezes NBP powinien wyjaśnić opinii publicznej, z czego wynika zmiana o 180 stopni stanowiska NBP w fundamentalnej dla Polski sprawie. Powinien też ujawnić wszystkie opracowania powstałe w ostatnich latach w NBP, a dotyczące OFE. Opinia publiczna musi móc dowiedzieć się, jakie są merytoryczne podstawy dla tak radykalnej zmiany opinii NBP – przekonywał Balcerowicz. Jak wiadomo, ekonomista od początku krytykował rząd za projekt ustawy o OFE.
Wówczas Balcerowicz atakował jednak głównie rząd, zresztą słusznie. Belka zbytnio nie udzielał się na temat OFE i trudno powiedzieć, by nawiązała się wtedy między nimi walka – najwyżej trochę iskrzyło. A warto pamiętać, że nie był to pierwszy raz, gdy ci dwaj znakomici ekonomiści ścierali się ze sobą.
... Ale wcześniej jeszcze mieli konflikt o stopy procentowe
Pierwszą bowiem, przynajmniej publiczną kością niezgody między nimi były... stopy procentowe w 2002 roku. Wtedy role były nieco odwrócone: to Leszek Balcerowicz szefował NBP, a Marek Belka pełnił funkcję ministra finansów. Rządowi nie podobało się wówczas umacnianie złotego i Belka oczekiwał od Rady Polityki Pieniężnej interwencji na rynku walutowym.
RPP z kolei tłumaczyła, że interwencja nie przyniesie pożądanych skutków, bo aprecjacja złotego (czyli w uproszczeniu umacnianie kursu) zależy od wielu czynników i tak czy inaczej będzie postępować. Jednocześnie RPP proponowała, by rząd wpływał na kurs złotego kupując na rynku waluty niezbędne do spłaty zadłużenia zagranicznego, zamiast naciskać na Radę w sprawie stóp procentowych. Ostatecznie doszło do rozmów, ale przez parę dni w mediach mówiło się nawet o konflikcie między oboma politykami.
Wojna na szczycie
Dzisiaj konflikt między Belką i Balcerowiczem to już fakt, chociaż ten pierwszy nie może za bardzo publicznie odpowiadać swojemu adwersarzowi. Prof. Balcerowicz za to korzysta z wszelkich metod, jakich może, by przekonać opinię publiczną o szkodliwości Belki.
Choć w swoim pierwszym wystąpieniu po wybuchu afery nie domagał się dymisji Belki, to już następnego dnia (17 czerwca) w "Faktach po faktach" przekonywał, że "w każdym zachodnim kraju Belka podałby się do dymisji".
Od tamtej pory Balcerowicz krytykował Belkę wielokrotnie: w "Fakcie"; "Super Expressie"; "Rzeczpospolitej", na antenie TVN24 czy Polskiego Radia. Odwoływał się do różnych wątków rozmowy Belki i Sienkiewicza, nie tylko dotyczących NBP. – Oni rozmawiają językiem Putina, przechwalając się, który jest bardziej męski. Odrażające – mówił w wywiadzie dla "SE".
Front antyBelkowy
Balcerowicz w walce o dymisję Belki szuka też sprzymierzeńców – jego FOR intensywnie promował w ciągu ostatnich dni badania Warsaw Enterprise Institute, z których wynika, że 67 proc. Polaków chce odejścia Belki ze stanowiska. WEI i FOR nie są w żaden sposób powiązane, ale jak widać podjęły pewien wspólny wysiłek na froncie przeciwko obecnemu prezesowi NBP.
logo
FOR Leszka Balcerowicza promował badania WEI wg których aż 67 proc. Polaków chce odwołania Belki Fot. źródło własne

Sam WEI zresztą wcześniej opublikował "analizę" dotyczącą wymiany stuzłotówek na bezpieczniejsze sugerując, że Belka w ten sposób wspomógł finansowanie deficytu budżetowego. Warto jednak podkreślić, że w owej "analizie" ostatecznie nie stwierdzono, by doszło do opisywanego zabiegu – chociaż część mediów zdążyła powtórzyć tę bezsensowną tezę, świetnie obaloną przez Tomasza Urbasia.
Tomasz Urbaś, ekonomista

Prezes NBP Marek Belka nie finansuje deficytu budżetowego polskiego rządu. Nie robił tego w ogóle, acz wypuścił nowe banknoty ze swoim podpisem. Paradoksem historii jest, że deficyt rządu był finansowany przez NBP np. w czasie gdy Ministrem Finansów w rządach Tadeusza Mazowieckiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego był Leszek Balcerowicz. Było to sprzeczne z Programem Balcerowicza. Dzisiaj prof. Leszek Balcerowicz krytykuje „drukowanie” pieniądza dla rządu. Drukowanie, którego obecnie nie ma.


Do Balcerowiczowskiej krytyki wobec Belki przyłączyło się jednak wiele osób – nawet część komentatorów z prawicy, choć zazwyczaj wieszali na profesorze psy. W świetle walki z rządem przestały im jednak przeszkadzać inne poglądy Balcerowicza, na przykład na OFE, co tylko pokazuje jak dużą siłę oddziaływania w przestrzeni medialnej ma były prezes NBP.
Belka w tym czasie milczy
Przez praktycznie cały ten czas Marek Belka milczy, zapewne nie chcąc ściągać na siebie więcej uwagi mediów. Idzie tylko raz do telewizji, razem zresztą z Sienkiewiczem. W programie Moniki Olejnik prezes NBP wypada, ku zaskoczeniu wielu osób, znakomicie – a z dziennikarką niemal robi co chce, bez problemu nie tylko odpierając jej ataki, ale wręcz samemu zapędzając ją w kozi róg.
Po "Kropce nad i" Belka jednak zniknął z mediów, choć zarówno Balcerowicz, jak i wielu innych ekonomistów czy publicystów nie ustaje w atakach na niego. Wielu ekspertów przychylało się do opinii prof. Balcerowicza, jak chociażby felietonista Mark Gilbert z Bloomberga, który Belkę określił krótko: "najgorszy szef banku centralnego w Europie". Inni komentujący zza granicy nie byli tak radykalni w swoich ocenach – przedstawiciele rynków mówili o tym, że afera z taśmami "kładzie się cieniem na reputacji NBP".
Część krytykuje...
Również były wiceprezes NBP prof. Krzysztof Rybiński w rozmowie z naTemat stwierdza, że Belka od strony moralnej zachował się "nagannie" i "niedopuszczalnie". – Ujawnione przez "Wprost" treści jednoznacznie wskazują, że NBP został uwikłany w układ polityczny, co do tego nie ma wątpliwości – podkreśla ekonomista. Jak dodaje, o ile moralnej oceny może dokonać, to już kwestię formalną zostawia odpowiednim instytucjom państwa do tego powołanym.
– Jeśli chodzi o pozbawienie go funkcji, to są do tego odpowiednie procedury w państwie. Jeśli państwo uznaje, że nie warto wszczynać w tej sprawie postępowań, to takie mają prawo. Ale po to są pewne mechanizmy, by mogły zadziałać i moim zdaniem jak najbardziej jest na to pora – dodaje Rybiński.
... Inni bronią za rozsądek
Podobnych głosów nie brakuje, ale i broniących Belki jest sporo. Choć wszyscy spodziewali się, że Rada Polityki Pieniężnej po słowach o "ogrywaniu RPP" może odwrócić się od prezesa, to ostatecznie Rada "pozytywnie oceniła dotychczasową współpracę" z Belką. Członkini RPP Elżbieta Chojnacka-Duch stwierdziła nawet w wywiadzie dla TVN24, że "żal jej prezesa NBP", który teraz "przechodzi bardzo trudny okres".
Do ostrej krytyki ze strony Balcerowicza nie dołączył też inny polski autorytet w dziedzinie finansów publicznych prof. Stanisław Gomułka. Jak stwierdził na antenie TVP.Info, przykład Belki pokazuje, że "nawet ludziom wybitnym zdarza się popełniać grube błędy". – On w tej rozmowie popełnił takie błędy, ale pamiętajmy, że przez ostatnie cztery lata, kiedy Belka sprawował funkcję prezesa NBP, jego współpraca z Radą Polityki Pieniężnej i z całym rynkiem finansowym układała się dobrze – wskazywał prof. Gomułka.
Również prof. Witold Orłowski na swoim blogu w naTemat wskazywał, że o ile można mieć zastrzeżenia co do stylu wypowiedzi Belki z nagrań, to już nie należy z góry wydawać wyroku, że złamał prawo. Co istotne, w kolejnym wpisie prof. Orłowski dowiódł, że w zasadzie afera ostatecznie nie przyczyniła się do spadku zaufania rynków do polskich finansów. W obronę Belkę wzięli też m.in. Jacek Żakowski i obecna prezydent Warszawy, a była prezes NBP Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Nie sądzę, by o ich rozmowie dało się powiedzieć to, co wszyscy chcieliby powiedzieć najbardziej – że oznaczały one piekielne złamanie prawa, albo naruszenie niezależności banku centralnego. Najważniejsze nie jest bowiem to, jak głupie scenariusze polityczne formułuje minister, ani jak wiele ciepłych słów ma do powiedzenia o RPP prezes. Najważniejsze jest to, co znalazło się na marginesie całej „afery”: bardzo zasadne pytanie, w jaki sposób bank centralny powinien współpracować z rządem w celu utrzymania stabilności finansowej kraju.


Leszek Balcerowicz zresztą nie miał za swojej kadencji idealnej współpracy z Radą Polityki Pieniężnej. Dziś już się o tym nie pamięta, ale Balcerowicz przegrywał głosowania na Radzie miesiąc w miesiąc przez sześć i więcej miesięcy.
Belka vs Balcerowicz
Mimo to nie da się ukryć, że to właśnie głos prof. Balcerowicza w sprawie Belki jest najlepiej słyszalny – poza samym bohaterem afery. Ten bowiem, jak zostało wspomniane, przez większość tego czasu – słusznie zresztą – milczał. Dopiero teraz prezes NBP postanowił przemówić, w wywiadzie dla "Newsweeka". Potwierdza w nim, że nie ma sobie nic do zarzucenia, a jedyne co go dręczy to poczucie, że przysporzył dużych problemów premierowi i prezydentowi. – Z tego powodu mam największego kaca – oznajmia Belka w tygodniku.
Wygląda więc na to, że choć w sferze medialnej można by powiedzieć, że jest 1:0 dla Leszka Balcerowicza, to w sferze realnej wciąż wygrywa Marek Belka. Mimo krytyki pełni funkcję, do końca kadencji zostały mu dwa lata. Rynki taśmami zdają się nie przejmować, pokładając zaufanie w kompetencjach szefa narodowego banku.