
Znany reżyser Patryk Vega był jedną z osób, które znały Sławomira Opalę wyjątkowo dobrze. Obaj wielokrotnie współpracowali – także niedawno, już po wyjściu byłego policjanta z więzienia. To w końcu na podstawie historii Opali Vega nakręcił kultowy już serial "Pitbull". Teraz zabiera głos w sprawie samobójstwa kolegi. – W przypadku Sławka była to śmierć z opóźnionym zapłonem. Jego życie skończyło się, gdy przestał być psem po tym, jak wyrzucili go ze stołecznej w związku z podejrzeniem postrzelenia swojej dziewczyny w ciąży – napisał na Facebooku.
To była tragedia grecka, bo Sławek zakochał się w właścicielce agencji towarzyskiej. I choć ciężko ten czyn tłumaczyć, to Sławek uważał, że jego konkubina przyczyniła się do tego strzału podczas kłótni, w której doszło do szamotaniny z udziałem broni. Po odejściu z Pałacu była już tylko równia pochyła. Parodia roboty operacyjnej u Rutkowskiego, z której Sławek uciekł, potem próba zabawy w paliwa i kilka innych nie fajnych historii, a w końcu niezasłużona odsiadka.
Ale kiedy wyszedł z puchy, nie mógł się odnaleźć. Powiedział mi, że najgorsze w więzieniu jest to, że „kiedy wychodzisz, okazuje się, że stoisz w tym samym miejscu, a ludzie, których znałeś dwa lata wcześniej, są już w kompletnie innym punkcie i to jest nie do odrobienia”. Podczas odsiadywania kary tylko raz dziennie widywał „gada”. Po wyjściu na wolność mówił, że jak stanął na przejściu przy Rakowieckiej, to myślał, że ludzie go zadepczą. Pierwszy raz przyszedł do mnie zarośnięty. W ciuchach sprzed 20-lat, które znalazł u matki, wyglądał jakby się teleportował w czasie.
Opala to były funkcjonariusz wydziału zabójstw Komendy Stołecznej, który o kulisach swojej pracy opowiadał m.in. w dokumencie "Prawdziwe Psy" Patryka Vegi. Znany z tej tematyki reżyser rozszerzył potem jego historię – tak powstał serial "Pitbull". Główny bohater Sławomir "Despero" Desperski, w którego wcielił się Marcin Dorociński, był wzorowany właśnie na nim.
