
Jakiś tydzień temu postanowiłam wynająć apartament u Pana Krzysztofa, umówiłam się telefonicznie, miałam podjechać dać pieniądze, a on mi klucz. Zależało mi, żeby wszystko przebiegło szybko i bezproblemowo ponieważ przyjeżdżała w odwiedziny dalsza rodzina, a ja już gościłam siostrę i siostrzenice u siebie i zwyczajnie nie miałam miejsca na kolejnych trzech gości. Moi znajomi już u niego wynajmowali przestrzegali mnie, ze nie daje rachunków, faktur, że woli "na czarno". Nie widziałam problemu, zależało mi na mieszkaniu od zaraz na kilka dni.
Podjechałam tam z moją siostrzenicą Nikolą, zadzwoniłam, że jestem na dole. Wyszedł Pan Krzysztof, który na moje "dzień dobry" odpowiedział:"nie, nie." po czym odwrócił się i podszedł do furtki na osiedle. Zagrodziłam mu drogę i zapytałam o co chodzi? "Pani jest Panem, Panią. Ja nie wynajmę." Kiedy stała jak wryta podszedł do ochroniarza, który ma budkę obok furtki i powiedział:" Proszę mi pomóc, to COŚ nie daje mi wejść." Wtedy puściły mi nerwy i dalsza historia tego zdarzenia na filmiku.
Pan Krzysztof prowadzi usługi, wynajmuje apartamenty i doskonale powinien wiedzieć, że nie tak traktuje się klienta, a przede wszystkim drugiego człowieka. Czy żałuje, że go uderzyłam? NIE. Cieszę się, że się opanowałam, bo w tamtym momencie miałam ochote go rozszarpać.
Jestem przyzwyczajona do miłej obsługi, raczej zbyt miłej czy to w sklepie, czy w restauracji, czy u kosmetyczki. Ludzie przesadzają z życzliwością. Może uważają, że mi się należy bo kojarzą mnie z mediów lub po prostu budzę pozytywne emocje.