Premier Donald Tusk na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu zdradził ciekawą tajemnicę. Na pytanie Artura Dmochowskiego, dziennikarza niezależna.pl, o jego słynną rozmowę na molo z Władimirem Putinem 1 września 2009 roku. Tusk opowiedział o kilku luźnych tematach, które poruszyli. Jak zazwyczaj wyglądają takie prywatne rozmowy polityków?
Szef rządu opowiedział, że pokazywał premierowi Rosji gdzie mieszka i którędy rano biega. Podzielili się też doświadczeniami na temat życia prywatnego w kontekście ochrony. Putin miał zwierzyć się, że jego ochrona siedzi u niego nawet w kuchni, na co Tusk pochwalił się, że ma większą swobodę.
Zapytany przez nas o komentarz Józef Oleksy – były marszałek, premier, minister i przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej – zaczął od lekkiego zganienia Donalda Tuska – Nie wiem po co premier to opowiadał. To są rzeczy, których nie relacjonuje się publicznie. Zrobił po prostu gest wobec wścibstwa dziennikarskiego. Mógł powiedzieć, że to rozmowa prywatna, zwykle się to respektuje.
Polityk SLD mówił też, że żadnej sensacji w tym co powiedział premier nie było, ale dodał tajemniczo – Myślę z własnego doświadczenia, że to co przekazał nie wyczerpuje tego, o czy mówili.
Po co w ogóle takie rozmowy, które wydają się nie wnosić wiele merytorycznie? Budują zażyłość, która pomaga w polityce. Józef Oleksy tłumaczył nam, że takie rozmowy mają znaczenie, gdy politycy są blisko i znają się długo. Marszałek opowiadał, że gdy poznawał członków pokrewnych zagranicznych partii, na początku także było to kurtuazyjne wymienianie paru zdań, ale po wielu latach znajomości – Jak się spotykałem z nimi, to się nawet obściskiwaliśmy.
Oleksy mówi nam, że początkowo takie rozmowy są zwykłymi, dobrymi gestami, ale później "takie spotkania mogą mieć wartość, jeśli wynikają z długotrwałych znajomości polityków". Rozmowę premiera Tuska Józef Oleksy podsumował, mówiąc, że był to po prostu gest publiczny.
Poseł Parlamentu Europejskiego Paweł Zalewski, nasz bloger, który wcześniej sprawował m.in. funkcję przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych w Sejmie, opowiedział nam po co takie rozmowy – To jest tak, że polityka to także relacje międzyludzkie. Normą jest, że żeby coś załatwić, czy żeby z kimś się zaprzyjaźnić musimy się do tego kogoś zbliżyć. Spotkania liderów państw są reżyserowane. Trzeba wyróżnić dwa rodzaje spotkań – oficjalne, na których omawia się rzeczy, które trzeba ustalić, i tzw. spotkania bez krawatów, które trwają długo. Podczas nich zdobywa się stanowisko partnera w szerszej perspektywie na dany temat, ale też rozmawia się o swoich zainteresowaniach, rodzinie czy hobby. Jest to element, który zawsze się odbywa. Improwizacja w nich jest dozwolona. Służy nawiązywaniu relacji z drugą stroną. – mówi europarlamentarzysta.
A jak rozmawiać podczas takich spotkań? Jakie tematy poruszać? – Jeżeli mamy czas i mamy oficjalny czy nieoficjalny obiad, to rozmawiamy o sporcie, który jest najczęstszym tematem naszych rozmów. Jeżeli wiem, że ktoś interesuje się architekturą lub sztuką to wtedy z nim o tym rozmawiam. Jeśli moje relacje z kimś są bliskie to rozmawiam z nim o mojej rodzinie – o tym, jak rodziny znoszą sytuacje rozłąki. Trzeba jednak rozróżnić sprawy polityczne od osobistych. – opowiada Zalewski.
Marek Siwiec, także poseł do Parlamentu Europejskiego i nasz bloger, oraz były sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, mówił nam – Zasada jest taka, że tego typu momenty mają budować klimat rozmowy, która się odbędzie, lub która się odbyła. Premier Tusk zachował się normalnie, typowo i dobrze. Każdy ma swój inny pomysł na takie rozmowy, prezydent Rosji jest znany ze swojego przywiązania do sportu, dlatego to normalne, że premier Tusk opowiadał mu o joggingu. Na pewno prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Georg Bush rozmawiał z prezydentem Lechem Kaczyńskim o zwierzętach, ponieważ oboje mieli szkockie terriery. – mówi Marek Siwiec. Laura Bush mówiła nawet, że ze względu na podobieństwo pomiędzy ich Barneyem a Tytusem państwa Kaczyńskich, podczas wizyty na Helu "poczuli się jak u siebie w domu".
– Każdy szuka takiej niszy – kontynuował Siwiec. – Dużo polityki uprawia się przy jedzeniu, bo jest to uniwersalny temat. Często porusza się tematy sportowe, ale trzeba uważać, bo bywa tak, że można strzelić w powietrze. Wszystko to jest bardzo indywidualne. Przykładowo wielu polityków izraelskich mówiło mi o swoim polskim pochodzeniu.
Na koniec poseł PE powiedział nam – Takie rozmowy bardzo się przydają. Oczywiście takie banały i komunały są dobre raz. Pomagają jednak zawrzeć znajomość, a ta skraca dystans, przez co ma się do siebie zaufanie. Dzięki temu przy następnych spotkaniach ta rozmowa jest inna, trudne sprawy krócej się ogarnia. Przy dobrej znajomości można nawet zaplotkować o innych politykach - podsumowuje Siwiec.