Większości posłów na Sejm szersza publika w ogóle nie zna. Część, non stop pojawia się w mediach, gdzie debatuje o wszystkim. Czy cierpi na tym ich praca jako parlamentarzystów? Czy za mało mamy w mediach merytorycznych dyskusji, a za dużo polityki?
Czy są politycy zawsze chętni wypowiedzieć się na każdy temat? Jacek Żakowski, dziennikarz "Polityki" i prowadzący piątkowe poranki w TOK FM, mówi nam, że stara się unikać zapraszania: – Chwastów politycznych, które nie mają żadnego politycznego znaczenia. Zapraszanie takich małp medialnych wynika z choroby polskich mediów. W normalnych krajach nie ma takich cyrków. Staram się nie pogarszać sprawy swoim wkładem – ostro zapewnia Żakowski i dodaje: – Dobrymi rozmówcami są tacy, którzy po pierwsze mają znaczenie polityczne, a po drugie – przygotowanie merytoryczne.
Żakowski nie uważa, że częsta obecność posłów w mediach przeszkadza w ich pracy, ponieważ: – Nie mają jakichś dużych obciążeń. Publicysta dodaje, że najgorsze w obecności niektórych polityków w mediach jest to, że – Zaśmiecają komunikację, walcząc tylko na powiedzonka. Dziennikarz uważa, że ważne by posłowie mieli swoją specjalizację, a jeżeli już wypowiadają się poza nią, to powinni się najpierw przygotować. Według Żakowskiego nie jest to tylko problemem w mediach, lecz także w debatach sejmowych i przy głosowaniach.
Konrad Piasecki, dziennikarz RMF i TVN24, mówi, że nie jest specjalistą od "pewniaków", czyli polityków zawsze dostępnych i wypowiadających się na każdy temat, ponieważ takich nie szuka. Zależy mu na obecności przygotowanych merytorycznie posłów.
Prowadzący "Kontrwywiad" i "Piaskiem po Oczach" nie uważa też, że obecność w mediach przeszkadza w pracy posła. – Ich praca ma swoją specyfikę, samo pokazywanie się w programach nie jest negatywne. Można spokojnie to łączyć. Od pracy odciąga ich raczej niewiedza, brak umiejętności, czy zwykłe lenistwo - mówi.
A czy poseł musi znać się na wszystkim, czy lepiej by specjalizował się w wąskiej dziedzinie? Dziennikarz posługując się metaforą, tłumaczy: – Parlament powinien być jak dobra potrawa. Potrzebna jest sól i pieprz, ale czasem też cukier, żeby złamać smak. To jest miejsce gdzie powinni być i ostrzej mówiący, i uzdolnione szare mrówki.
Dominika Wielowieyska pracująca dla "Gazety Wyborczej", również prowadząca poranny program w TOK FM, zwraca uwagę na to, że zawsze dostępni są przede wszystkim politycy pozaparlamentarni, którzy potrzebują obecności w mediach, a mają mniej propozycji. Dziennikarka, nie sądzi by brylowanie na srebrnym ekranie czy w radiu musiało przeszkadzać w posłowaniu, ale zauważa, że są politycy będący tylko w mediach. Sama lubi zapraszać kompetentnych w swoich dziedzinach, wymieniła Ryszarda Kalisza, jako specjalistę od prawa, czy Marka Borowskiego zajmującego się gospodarką i sprawami społecznymi.
Jak sprawę widzą sami politycy?
Poseł Arkadiusz Mularczyk z Solidarnej Polski mówi: – Parlamentarzyści powinni informować opinię publiczną co robią, czym się zajmują. Trzeba się tylko zastanowić, czy sytuacja w której redaktorzy chcą zapraszać tylko kilka osób, jest dobra. Robi się taka spirala, że media zapraszają tylko znanych polityków, którzy mówią głupoty. To przykre zjawisko, bo debata publiczna zamienia się w wymianę bon motów i połajanki.
Czy zatem poseł Mularczyk zgadza się z Jackiem Żakowskim, że istnieje grupa "medialnych małp"? – Oczywiście nie zgadzam się z językiem redaktora Żakowskiego. Są jednak tacy brylujący w mediach – odpowiada.
Poseł Stefan Niesiołowski z Platformy Obywatelskiej mówi nam, że obecność w mediach nie może przeszkadzać w pracy posła, bo to jest istotna jej część. – Parlamentarzysta powinien dzielić się za społeczeństwem tym co robi, a media reprezentują społeczeństwo – twierdzi.
Niesiołowski nie uważa też, że istnieją tacy, którzy znają się na wszystkim. – W mediach po prostu pojawiają się tematy modne, nie ma analiz ustaw, problemów podatkowych, czy przepisów bankowych, albo społecznych. Dominują polityczne tematy, a wielu uważa, że się na nich zna i nie potrzeba przygotowania, by o polityce rozmawiać, a to nieprawda – mówi.
Niesiołowski, jako jeden z wymienionych przez Arkadiusza Mularczyka, z grupy tych "mówiących głupoty", broni się: – Wypowiadam się na tematy na których się znam, mówię o polityce zagranicznej i obronnej, mam przygotowanie biologiczne. To ostanie pozwala mi dyskutować o in vitro czy GMO. Ale to nie są tematy tak medialne. Większość dyskusji to te polityczne. Nie rozumiem w czym problem, ponieważ to norma nie tylko u nas, ale przykładowo też w Stanach Zjednoczonych.