Media obiegła dziś informacja, która zmroziła serca fanów Myslovitz: od swoich kolegów odchodzi Artur Rojek. W historii muzyki różne zespoły wielokrotnie zmieniały swoich wokalistów i wokalistki. Niektóre z nich, jak polskie Brathanki, gasły po odejściu charakterystycznego głosu. Inne - jak Iron Maiden - rozkwitały dopiero po roszadach w składzie.
Za obopólną zgodą, Wojciech Powaga, Jacek Kuderski, Wojciech Kuderski i Przemysław Myszor zachowają nazwę Myslovitz, będą grać z nowym wokalistą. Ich dotychczasowy frontman też ma dalej tworzyć, ale indywidualnie i we współpracy z innymi muzykami (zobacz: Myslovitz bez Artura Rojka!).
Dla wielu fanów jest to jednoznaczne z ostatecznym końcem Myslovitz, chociaż są też tacy, którzy twierdzą, że bez niego będzie tak samo - albo i lepiej.
W muzycznej historii wiele zespołów zmieniało swoich wokalistów. Roszad w niektórych grupach rockowych starczyłoby na osobny artykuł. Zmiany na stanowisku śpiewającego czasem przynoszą sukces, czasem porażkę. W niektórych przypadkach takie decyzje sprzyjają zarówno soliście, jak i zespołowi. Zazwyczaj jednak odejście frontmana, prędzej czy później, oznacza komercyjną porażkę.
Prawie wszyscy wygrywają...
Varius Manx, swojego czasu jeden z najpopularniejszych bandów w Polsce, zmieniał wokalistki aż cztery razy. Pierwsze dwie płyty, wydane kolejno w 1990 i 1993 roku, nie zdobyły jednak rozgłosu.
Oczywistym było, że potrzeba głosu, który poniesie zespół. W 1994 roku muzycy Robert Janson, Sławomir Romanowski oraz Paweł i Michał Marciniakowie znaleźli sobie frontmenkę: Anitę Lipnicką.
Pierwszy album nagrany z wokalistką, "Emu", okazał się ogromnym hitem. "Piosenka Księżycowa" do dziś uchodzi za kultowy utwór. Płyta znalazła ponad pół miliona nabywców i czterokrotnie pokryła się platyną. Dzięki sukcesowi zespół mógł nagrać ścieżkę dźwiękową do filmu "Młode Wilki". Potem Varius Manx wydał jeszcze jedną płytę: "Elf". Drugi album nagrany z Anitą Lipnicką przebił wyniki sprzedaży "Emu" i zdobył pięciokrotną platynową płytę.
W 1996 roku Lipnicka - na rzecz kariery solowej - opuściła grupę. Zarówno zespołowi, jak i wokalistce, zmiana wyszła wówczas na dobre. Już jako solistka, Lipnicka nagrała longplay "Wszystko się może zdarzyć", z hitowym singlem o tym samym tytule. Potrójna platynowa płyta pokazała, że to był dobry moment na opuszczenie zespołu. Anita Lipnicka nigdy nie powtórzyła już potem ani sukcesu osiągniętego z Jansonem, ani solowego z 1996 roku. Dość regularnie nagrywa jednak kolejne albumy, zarówno solo jak i w duecie z Johnem Porterem, które zdobywają złote i platynowe płyty.
W tym czasie Varius Manx, w 1996 roku, przyjmuje w swoje szeregi Kasię Stankiewicz - zwyciężczynię "Szansy na sukces". Okazało się to trafnym wyborem. Ze Stankiewicz VM nagrali swój chyba największy hit komercyjny: "Widziałam orła cień". Album "Ego", na którym znajdowała się piosenka, trafił do ponad 500 tysięcy fanów. Po raz kolejny w historii zespołu, ich płyta pokryła się platyną - tym razem podwójną. Już rok później, w 1997, wychodzi ostatni wielki album Varius Manx - "End". Muzycy tytułem wywróżyli swój własny los. "End" był bowiem prawdziwym końcem zespołu przez wielkie Z. W 2001 roku Kasię Stankiewicz zastąpiła Monika Kuszyńska, a potem w 2010 roku Anna Józefina Lubieniecka. Z żadną z nich zespół nie był w stanie chociażby zbliżyć się do sukcesów z lat '90.
… A czasem wszyscy przegrywają
Skrajnie odmiennym przypadkiem - wielkiego huku i równie wielkiego upadku - są Brathanki. Grupę założył pod koniec 1998 roku puzonista Janusz Mus. Jednak dopiero przyjęcie Haliny Mlynkovej - Polki czeskiego pochodzenia - dało zespołowi przewagę nad innymi. Grając dość oryginalne, jak na tamte czasy, połączenie popu, rocka i folk, Brathanki od razu zdobyły serca Polaków. Kto dziś nie zna "Czerwonych korali" czy w "W kinie w Lublinie"? Wystarczy spojrzeć na tytuły, a melodia i słowa same pojawiają się w głowie.
Album "Ano!", wydany w 2000 roku, zapewnił Brathankom sławę i pieniądze. Ponad 300 tysięcy sprzedanych egzemplarzy i multi-platyna wydawały się dopiero skromnym początkiem. Następna płyta - "Patataj" - również znalazła wielu nabywców, ale impet, z którym zespół wdarł się na polską scenę muzyczną, zdecydowanie osłabł. Być może dlatego - wyczuwając, że zbliża się koniec - Halina Mlynkova w 2003 roku opuściła swoich kolegów na rzecz solowej kariery. Był to przysłowiowy gwóźdź do trumny. Ani Mlynkova, ani Brathanki z nowymi wokalistkami, nie odnosili sukcesów. Jak widać, niektóre pomysły muzyczne działają tylko w konkretnym połączeniu, a jego rozerwanie skutkuje porażką.
Mafijne porachunki tylko twardzielom wychodzą na dobre
Jeszcze gorszy los spotkał zespół MAFIA. Jego frontmanem, aż do 1998 roku, był Andrzej "Piasek" Piaseczny. Wraz z nim "gangsterska" grupa nagrała ponadczasowe hity: "Krótka piosenka o…", "Noce całe" czy "W świetle dnia".
Gdy Piasek odszedł, by robić karierę solo, Mafia praktycznie przestała funkcjonować w pop-owej świadomości. Chociaż zespół ten, od rozstania z Piasecznym, wydał aż 7 albumów, żaden z nich nie zdobył uznania szerokiej publiczności. MAFIA po dziś dzień gra i koncertuje lecz nie odnosi komercyjnych sukcesów. W przeciwieństwie do Piaska, który nie tylko rozwinął karierę wokalną, nagrywając liczne hity muzyki dance, ale też potrafił odnaleźć się w mediach. Grał m.in. w serialu "Złotopolscy", w zeszłym roku zasiadał w jury programu "Voice of Poland".
Zmniejsz skład, a nagrasz przeboje?
Polskie zespoły - ze względu na małą liczbę muzyków i wokalistów, szczególnie w latach '90 - i tak nigdy nie dorównywały w liczbie roszad tuzom z Zachodu. W Stanach Zjednoczonych powstawały wówczas, jak grzyby po deszczu, kolejne zespoły popowe. Szczególnie popularne stawały się tzw. boys-bandy, wspominając chociażby Backstreet Boys czy N'Sync.
Na tle męskich zespołów wybiło się wtedy Destiny's Child. Grupa złożona tylko z ponętnych dziewczyn dość szybko podbiła rynek w USA, a współpracowali z nimi m.in. Timbaland, Wyclef Jean czy R. Kelly. Trzon Destiny's Child stanowiły: Beyonce Knowles, LeToya Luckett, LaTavia Roberson i Kelly Rowland. Za ich szczytowe osiągnięcie komercyjne uważa się album "The Writing is On The Wall" z 1999 roku, który znalazł aż 10 milionów nabywców. Z niego pochodzi hit "Say My Name". Po jego sukcesie LeToya i LaTavia rozstały się z zespołem, a na ich miejsce przyszły Michelle Williams i Farrah Franklin. Ta ostatnia jednak dość szybko zrezygnowała ze współpracy z pozostałymi dwoma dziewczynami.
W efekcie zostało trio: Beyonce, Kelly Rowland i Michelle Williams. Album "Survivor" z 2001 roku, wydany przez trio, sprzedał się gorzej niż "The Writing's on the Wall", ale wiele osób uważa go za lepszy od poprzedniego. To na "Survivor" znalazły się nieśmiertelne hity, które do dziś ruszają ludzi do tańca: Bootylicious, Nasty Girl czy singiel tytułowy. Czarnoskóre wokalistki nagrały jeszcze jeden longplay, "Destiny Fullfilled", po którym wszystkie poświęciły się karierze solowej. Dla Beyonce był to strzał w dziesiątkę: dziś jest to jedna z najbardziej rozchwytywanych wokalistek na świecie. Trudno jednak ocenić jak potoczyłaby się jej kariera, gdyby nie związek z popularnym raperem Jay-Z. Kelly Rowland odniosła umiarkowany sukces, o Michelle Williams słuch praktycznie zaginął. Nie da się ukryć, że uszczuplenie zespołu z czterech do trzech osób było dobrym pomysłem, ale działającym przez chwilę. Najlepiej jednak wyszła na tym Beyonce, która od kilku lat święci tryumfy.
Odejdź od zespołu, zostań jeszcze większą gwiazdą
Podobną trampoliną dla kariery, chociaż niekoniecznie piosenkarskiej, był dla Tatiany Okupnik zespół Blue Cafe. Okupnik od początku stanowiła trzon grupy, wraz z gitarzystką Violą Danel i komopzytorem-klawiszowcem Pawłem Rurakiem-Sokalem. Blue Cafe popularność uzyskało w 2003 roku piosenką "You May Be in Love". Utwór startował w konkursie Eurowizji, ale nie zajął pierwszego miejsca w eliminacjach - podbił jednak listy przebojów. Wybuch popularności, kolejne hity: "Do nieba, do piekła", a potem "Love song", zagwarantowały grupie platynową, a potem złotą płytę.
To wystarczyło Tatianie Okupnik, by rozpocząć solową karierę. W 2005 roku wokalistka opuszcza dotychczasowych kolegów i poświęca się własnej karierze. Niestety, to przedsięwzięcie nie do końca się udało: jej solowe albumy, chociaż niezłe, nie podbiły list przebojów, nie odniosły też komercyjnych sukcesów. Popularność zdobyta z Blue Cafe wystarczyła jednak, by Okupnik zaproszono do popularnego talent-show TVN-u: X-Factor. Okupnik pracuje tam na stanowisku jurorki, wraz z Kubą Wojewódzkim i Czesławem Mozilem. Zarówno koledzy, jak i widzowie, o jej udziale w programie wypowiadają się głównie w superlatywach. Dzięki telewizyjnemu programowi Tatiana Okupnik znów wróciła w światło jupiterów i niewykluczone, że przysłuży się to także jej karierze wokalnej.
Blue Cafe, co ciekawe, poradziło sobie bez Okupnik całkiem dobrze. Wokalistkę zastąpiono Dominiką Gawędą, wyłonioną w ogólnopolskim castingu. Ostatnia płyta z nią nagrana - "DaDa" - ma status platynowej, a piosenki z niej regularnie puszczane są w ogólnopolskich stacjach radiowych. Warto jednak podkreślić, że wyniki zarówno Brathanków, jak i Blue Cafe, nawet nie umywają się do tych, które osiągał np. Varius Manx.
Raz na wozie, raz pod wozem. Metalowym
Rozmaite wzloty i upadki, związane z wokalistami, targały też popularnym heavymetalowym zespołem Iron Maiden. Opis wszystkich roszad wewnętrznych składu i ich wpływu na twórczość miałby pewnie objętość książki. Faktem jednak pozostaje, że złota era grupy przypadła na czas, kiedy śpiewał w niej Bruce Dickinson.
Dołączył on do Żelaznej Dziewicy w 1981 roku, zajął miejsce Paula Di'Anno. Poprzednik Dickinsona, najzwyczajniej w świecie, za używał dużo naroktyków. Robił to nawet na koncertach, przez co śpiewanie wychodziło mu bardzo źle, zespół musiał odwoływać część występów. To zadecydowało o wyrzuceniu nieodpowiedzialnego wokalisty i zastąpienia go właśnie Dickinsonem, nazywanym wcześniej Bruce Bruce. To właśnie z nim Iron Maiden nagrało najwięcej znanych i docenianych albumów i utworów. "The Number of the Beast" i "Powerslave" zapewniły metalowym muzykom nie tylko sławę na lata, ale też popularność w USA. Hity z lat 1982-83, jak "Flight of Icarus", otworzyły Żelaznym Dziewicom drzwi do kariery w Stanach Zjednoczonych. A tym samym - zapewniły miejsce w historii muzyki na następne kilkanaście lat. Później zespół przechodził jeszcze różne zmiany personalne, ale zdążył już zapisać się złotymi literami w umysłach metalowców. Zmiana wokalisty była, w tym przypadku, kluczowa.
Nie kalajcie legendy!
Ostatnio wielkie wzburzenie fanów wzbudziła informacja o tym, że zespół Queen wystąpi w lipcu 2012 na festiwalu Sonisphere. Później zagra jeszcze kilka koncertów (m.in. w Moskwie). Freddiego Mercury ma zastąpić na nich amerykański wokalista Adam Lambert, gwiazda programu "Idol" w Stanach Zjednoczonych. Dla wielu miłośników rockowej grupy to obelga, a nawet "sponiewieranie legendy" (jak czytamy w internetowych komentarzach). Jak zaznacza Lambert, nie chce i nie będzie próbował dorównywać Freddiemu Mercury, a ma jedynie zamiar złożyć mu hołd i zaśpiewać jego piosenki tak dobrze, jak potrafi. Trzeba jednak zaznaczyć, że bilety na lipcowy występ Queen rozeszły się jak świeże bułeczki.
Czasem rozpadów i zmian w zespołach nie da się uniknąć. - Nad Myslovitz wisiało to od pewnego czasu. Artur Rojek zajmował się swoim festiwalem, nie miał czasu grać. Reszta grupy wręcz przeciwnie, chciała koncertować i nagrywać - tłumaczy Piotr Metz, dziennikarz muzyczny, naczelny "Machiny".
Jaka przyszłość czeka Rojka i jego kolegów? Część fanów wskazuje, że jako wokalista jest on przeciętny, a cała siła zespołu leży w muzyce i tekstach. Inni - że to już nigdy nie będzie to samo.
- Nie wiem, czy kontynuowanie ich pracy ma sens pod nazwą Myslovitz. Powinni zrobić własny projekt, bo muzycznie na pewno sobie poradzą - ocenia Metz.