
To najbardziej bezbożne miejsce na świecie, gdzie większość ludzi nie wierzy, że istnieje jakakolwiek wyższa siła, ktoś lub coś w co warto wierzyć, choć jest niepojęte i nienamacalne. Tak wyglądają wschodnie landy Niemiec. W których komuniści zdołali wyplenić wiarę tak skutecznie, że 20 lat po upadku muru berlińskiego od wierzących sąsiadów nadal oddziela ich jakaś niewidzialna zapora.
REKLAMA
Aż 52 proc. mieszkańców landów wchodzących niegdyś w skład komunistycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej nie wierzy w istnienie Boga - wynika z najnowszych badań amerykańskich naukowców z University of Chciago, którzy postanowili zbadać odsetek wierzących na całym świecie. Okazało się, że najniższy jest własnie tuż za naszą zachodnią granicą. Co jest dość zaskakujące, bo najbardziej pozbawione wiary miejsce na świecie praktycznie ze wszystkich stron okalają regiony, gdzie wiara w istnienie Boga jest niezwykle silna. Dla porównania, aż 54 proc. Niemców mieszkających w zachodniej części kraju twierdzi, że wierzy w istnienie Boga, a tylko 10 proc. ma pewność, że coś takiego nie istniej. Tuż za granicą na Odrze wierzących Polaków jest jeszcze więcej, bo 60 proc.
52%
Niemców nie wierzy w Boga
w landach byłego NRD
Pewnych istnienia Boga osobiście zainteresowanego losem każdego pojedynczego człowieka w regionie byłego NRD jest tymczasem zaledwie 8 proc. Kilkadziesiąt procent pozostałej części tamtejszego społeczeństwa zastanawia się, lub mocno wątpi. Podobnie zresztą, jak znaczna część Europejczyków w ogóle. Co prawda nigdzie nie ma tylu pewnych swego ateistów, co na wschodzie Niemczech, ale amerykańskie badania pokazują, że wiara - szczególnie chrześcijańska - ma się na Starym Kontynencie nie najlepiej.
Opisując przypadek głębokiego ateizmu byłego NRD niemiecki dziennik "Die Welt" cytuje jednego kapłanów z okolic Gelsenkirchen, który twierdzi, że zbliża się moment, kiedy wierzący będą mniejszością w całych Niemczech. U naszych zachodnich sąsiadów więcej odprawia się bowiem ostatnio pogrzebów, niż udziela chrztów. I wszystkie dane statystyczne nieubłaganie mówią, że ten stan rzeczy nie ma prawa się szybko odwrócić. Narzekają nawet w tradycyjnie katolickiej Bawarii, gdzie tamtejsi hierarchowie zastanawiają się, jak zwiększyć frekwencję na nabożeństwach. Zapomnieli już jednak o zachęcaniu do wstąpienia do kościoła. Teraz starają się zmniejszyć liczbę parafii i odprawianych mszy świętych. Tak, by wystarczyło też księży, bo powołań jest coraz mniej.
Podobne problemy dotyczą kościołów z Francji, Szwecji, Wielkiej Brytanii, a nawet tak stereotypowo religijnych państw, jak Irlandia, Hiszpania, czy Polska. Na Półwyspie Iberyjskim ateizacja w ostatnich latach postępuje wręcz lawinowo, do czego w znacznym stopniu przyczyniają się kolejne skandale z udziałem ludzi Kościoła w roli głównej. Choć w byłym bloku wschodnim - na co wskazują też amerykańscy naukowcy - Polska stanowi ewenement, bo Kosciół w czasach komunizmu stanowił tu przeciwwagę dla totalitaryzmu, teraz także religijność jej mieszkańców się zmienia.
Taki komentarz do badań świetnie zresztą potwierdza zestawienie ich danych z tymi, które przedstawia Główny Urząd Statystyczny. Według GUS w Polsce jest bowiem 89 proc. katolików i nieco ponad 2 proc. wyznawców innych religii. Naukowcom z USA udało się tymczasem odnaleźć tylko 60 proc. osób, które mieszkając nad Wisłą są pewne istnienia Boga.
