Zagraliśmy dobry mecz, ale sędzia zepsuł widowisko. Wycofuję się w ogóle z piłki, na zawsze, bez względu na to, jakie wyniki osiągną ci piłkarze do końca sezonu. Moje ideały zostały zszargane – wypalił po ostatniej przegranej Polonii Józef Wojciechowski. Właściciel klubu, szef JW Construction i chyba najbardziej ekstrawagancki człowiek w naszym futbolu, który co prawda od dawna mówił, że w końcu zrezygnuje z piłki, ale nikt nie brał jego słów na poważnie. Teraz (niby) klamka zapadła. Czy mu wierzymy – o tym później. Najpierw zastanówmy się, jak polski futbol wyglądałby bez JW. Na pewno byłby...
Mniej medialny – bo Wojciechowski wie, jak robić wokół siebie szum. Pomijając już fakt, że na mecze chodzi bez ochroniarzy, jego numer telefonu jest dostępny w zasadzie dla każdego dziennikarza. Masz pytanie – dzwoń. Na pewno za którymś razem odbierze i najprawdopodobniej palnie coś, co odbije się sporym echem. Jak choćby informacja, że zwolnionemu Jackowi Zielińskiemu wypłacił milion złotych odszkodowania, która według naszych informacji, jest nieprawdziwa. Ale przeciek kontrolowany poszedł, pozytywny PR jest zrobiony i większość ludzi potraktuje JW jako wzorowego, wręcz wymarzonego pracodawcę.
Bardziej przewidywalny – i kontrowersyjny zarazem. Nie będziemy już pisać o tym, że zwolniony trener Theo Bos na odchodne dostał czekoladę, zostawmy też zakontraktowanie kwalifikującego się do przeszczepu nerki Arkadiusza Onyszki. To wszystko pikuś przy tzw. Klubie Kokosa, który został założony specjalnie dla... jednego piłkarza, Daniela Kokosińskiego. Piłkarza kompletnie przeciętnego i ściągniętego jakby wbrew woli właściciela. JW zaproponował mu najpierw transfer, później rozwiązanie kontraktu, a po tym jak żadna z tych metod nie wypaliła, kazał biegać po schodach. Za 35 tysięcy złotych miesięcznie. - Właśnie wokół tego Kokosińskiego stworzyliśmy klub nieudaczników. Nie chcemy, by psuli Młodą Ekstraklasę, nie chcemy, by zarażali młodych chłopaków swoją indolencją i nieudacznictwem. Ci najsłabsi muszą trenować w Klubie Kokosa – tłumaczył swój pomysł Wojciechowski. Jakiś czas później do słynnego klubu trafił między innymi Euzebiusz Smolarek.
Mniej bezwzględny – tym razem już bez żartów i zabawnych cytatów. Wystarczą dwa, no czasami trzy przegrane mecze i trener Polonii już znajduje się na cenzurowanym. Ogółem przez sześć lat sponsorowania „Czarnych Koszul” Wojciechowski zatrudnił siedemnastu szkoleniowców. Czyli dwóch więcej niż Liverpool w całej swojej 120-letniej historii. Nic dodać, nic ująć.
Smutniejszy – no właśnie, bo z drugiej strony bez JW trenerom zmniejszy się o kilkanaście procent szansa na dobry angaż w ekstraklasie. Sami piłkarze też z pewnością by się załamali, bo kogo dałoby się tak łatwo wydoić jak Wojciechowskiego? No, nikogo. Piłkarze... Kluby! Choćby taki Ruch Chorzów, który za trzech piłkarzy dostał ponoć od Józefa więcej gotówki niż od sponsorów – Tauronu i Węglokoksu.
I sztywniejszy – tu w zasadzie wystarczy zacytować radę, jaką udzielił przed dwoma laty kontuzjowanemu Tomaszowi Jodłowcowi: - Ja mam ponad 60 lat, też miałem kiedyś spory problem z kolanem, jedni lekarze zalecali operację, inni nie. No i pojechałem na statek, wróciłem po pięciu tygodniach i problem minął. Organizm sam się zregenerował. Może podobnie byłoby w przypadku Jodłowca – stwierdził JW i po chwili w swoim stylu dodał: - Też uprawiam sport. Trzy razy w tygodniu gram w tenisa. Nie zawsze trzeba iść pod nóż.
Inny przykład? Proszę bardzo. Cytat wręcz legendarny: - To jest skandal! Ja naprawdę nie rozumiem, jak profesjonalny piłkarz może nie wiedzieć, co ma w tym swoim dziobie? W tym tygodniu wszyscy przejdą prześwietlenia zębów, bo chcemy wiedzieć, czy podchodzą do swojego zawodu rzetelnie. Z trenerem Janasem zastanawialiśmy się, kiedy my mieliśmy podobne problemy. I mnie po raz ostatni bolał ząb w 1979 roku! Ja nie rozumiem, jak tak młody człowiek może nie dbać o higienę jamy ustnej.
A my nie rozumiemy – wróć – nie wyobrażamy sobie naszej piłki bez Wojciechowskiego. I tak naprawdę nie do końca wierzymy w jego ostatnie deklaracje...