"W ostatniej dekadzie Platforma była coraz bardziej, a w końcu całkowicie uzależniona od
Donalda Tuska. Teraz ma przed sobą trudną szansę. Albo wydorośleje i nauczy się żyć bez
kuratora i wybawcy, albo polegnie" - pisze w najnowszym "Newsweeku" Tomasz Lis. Wybór Donalda Tuska na nowego przewodniczącego Rady Europejskiej bez wątpienia oznacza, że najbliższe tygodnie i miesiące będą przebiegały pod znakiem zmian. Jakich?
Odejście Donalda Tuska do Brukseli to najważniejsza zmiana w polskiej polityce od 2007 roku. Z krajowej polityki na co najmniej 2,5 roku odchodzi jej najpotężniejszy uczestnik. Nie odchodzi całkowicie i na zawsze, ale nie będzie już w stanie sam błyskawicznie reagować na wszystkie kryzysy. Nie będzie też w stanie tak intensywnie włączać się w życie partii, którą stworzył i którą niepodzielnie rządzi.
Partia
Twittera od piątku zalewa mem sugerujący, że największym beneficjentem tej sytuacji będzie Grzegorz Schetyna, który przejmie partię. Nie wiem, czy to żart ze Schetyny czy dowód na kompletne oderwanie od realiów. Bo Schetyna nie ma absolutnie żadnych szans na przejęcie partii. Co nie oznacza, że nie będzie starał się odzyskać części swoich wpływów. Na razie tylko nieformalnie, bo partia dopiero zakończyła (swoją drogą burzliwy) okres wyborów wewnętrznych.
Trudno się spodziewać, że – nawet z daleka – Tusk pozwoli na przejęcie partii. Pilnować tego będzie nowy szef. Po rezygnacji Tuska to stanowisko automatycznie obejmie Ewa Kopacz. Krótko przed opuszczeniem tego stanowiska przez Grzegorza Schetynę zmieniono statut partii – teraz po ustąpieniu przewodniczącego jego stanowisko przejmuje I wiceprzewodniczący. Tak naprawdę partią będzie kierował Paweł Graś, od niedawna jej sekretarz generalny, najbardziej zaufany współpracownik Tuska.
Rząd
Nowym premierem zostanie prawdopodobnie Ewa Kopacz, pisaliśmy o tym w naTemat już ponad miesiąc temu. Na giełdzie nazwisk pojawiają się też Tomasz Siemioniak i Radosław Sikorski Ale znalezienie nowego premiera to nie jedyna zmiana w rządzie. Bo poza Tuskiem do Brukseli odejdzie najprawdopodobniej także Elżbieta Bieńkowska, jeszcze niedawno uważana za następczynię Tuska. PAP na Twitterze informował, że ma być ona polskim kandydatem na komisarza.
Dzisiaj zarządza gigantycznym Ministerstwem Infrastruktury i Rozwoju. Wiele wskazuje na to, że premier będzie musiał znaleźć zdolnego i silnego technokratę, który przejmie schedę po Bieńkowskiej. Brak zaplecza politycznego nie jest problemem, bo trudno doszukać się takiego u wicepremier z Katowic. Możliwy jest też wariant podzielenia ministerstwa na resorty infrastruktury i rozwoju regionalnego, tak jak było to przed listopadem 2013 roku.
Otwarte pozostaje pytanie kogo jeszcze Tusk zabierze ze sobą do Brukseli i jakie to poczyni dziury w partii oraz rządzie. Ale zmiana premiera to szansa na kolejną rekonstrukcję rządu. Usunięcie nadal tragicznie ocenianego Bartosza Arłukowicza mogłoby nieco pomóc Platformie przed wyborami.
Do rządu mógłby też wejść Jan Krzysztof Bielecki, dziś szef Rady Gospodarczej przy Premierze. Obejmując tekę wicepremiera bez resortu dociążyłby politycznie rząd pozbawiony Donalda Tuska. Pojawiają się jednak informacje, że to jego Tusk zabierze do Brukseli i uczyni szefem swojego gabinetu.
Opozycja
Jednak odejście Tuska będzie miało największy wpływ na walkę Platformy Obywatelskiej z Prawem i Sprawiedliwością. Bo nie ma wątpliwości, że to Donald Tusk jest największym aktywem swojej partii. Nie tylko w wyznaczaniu wizji i kierunków, bo to może robić nawet z Brukseli, ale w codziennej walce politycznej.
Premier nie raz niemal w pojedynkę wygrywał starcia z PiS-em i Jarosławem Kaczyńskim. Koronny przykład to debata przedwyborcza w 2007 roku. Ale i później, przy okazji drobnych sejmowych potyczek, premier wielokrotnie odwracał bieg wydarzeń. Dlatego jego wyjazd do Brukseli znacznie ułatwi życie opozycji.
Pozbawiona swojej lokomotywy Platforma może mieć problemy ze zmobilizowaniem się do wyborczego starcia jesienią 2015 roku. Już do kampanijnego lotu w tym roku partia podrywała się zadziwiająco długo, miała problemy ze zmobilizowaniem nie tylko wyborców, ale i swoich struktur. Wyborczy wynik uratowała zmiana nastrojów spowodowana sytuacją na Ukrainie, ale do jesieni 2015 roku wyborcy mogą przywyknąć do tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą.
Już teraz stawia się krzyżyk na Platformie, szans na jej zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach upatrując tylko w cudzie. Jarosław Kaczyński odkorkowuje dziś przy Nowogrodzkiej szampana, bo realny staje się scenariusz nie tylko wygrania wyborów, ale też zdobycia stabilnej większości, nawet bez dopraszania harcowników od Janusza Korwin-Mikkego.
Dłuższa perspektywa
Decyzja Tuska największe zmiany może przynieść w długiej perspektywie. Bo kiedy Tusk wróci z Brukseli, polska polityka będzie wyglądała zupełnie inaczej. Jarosław Kaczyński będzie miał 70 lat i powoli będzie żegnał się z polityką. W PO w tym czasie może wyrosnąć kandydat na nowego lidera, szczególnie, że po przegranych wyborach partię będą czekać rozliczenia.
To otworzy (albo chociaż uchyli) drzwi dla młodszych polityków. Betonowa kopuła nad polską polityką chociaż trochę skruszeje. Polak na kierowniczym stanowisku w UE może też osłabić pozycję eurosceptyków, szczególnie tych spod znaku feniksa (symbol Kongresu Nowej Prawicy). Decyzja Tuska wiele zmienia w polskiej polityce. Nie jest resetem, ale jest znaczącą zmianą. Gdybym chciał być złośliwy, napisałbym, że jako szef RE Tusk będzie miał większy wpływ na politykę polską niż na unijną.
Jak Polacy będą oceniali Donalda Tuska? Wyborcy PiS zapewne nie odpuszczą mu nigdy. A
wyborcy Platformy? Jeśli PO wygra następne wybory albo przynajmniej zachowa władzę,
Donald Tusk będzie mógł odetchnąć, a może nawet okrążenie albo dwa okrążenia dalej wrócić
do naszej polityki. Jeśli PO przegra, a tym bardziej gdy poniesie klęskę, powrotu zapewne nie będzie. Czytaj więcej