
W poniedziałkowym "Newsweeku" pojawi się tekst Wojciecha Cieśli dotyczący arcybiskupa Józefa Wesołowskiego. Na prośbę tygodnika amerykański dziennikarz Ezra Fieser dotarł do dwóch chłopców, którzy przyznają się do kontaktów seksualnych z duchownym. 17-letni Francis i 18-letni Ole potwierdzają, że Wesołowski płacił im za masturbowanie się na jego oczach oraz seks oralny. Obydwaj nie wiedzieli, że mają do czynienia z duchownym. Ponadto prokuratura na Dominikanie ma informacje o czterech ofiarach księdza, wśród nich jest m.in. epilektyk, któremu Wesołowski miał płacić za seks lekarstwami.
O sprawie Wesołowskiego media dowiedziały się rok temu, jednak przez cały ten czas polskiej prokuraturze nie udawało się zdobyć dowodów na pedofilskie ekscesy duchownego.
Jusepe dotykał mojego penisa. Nie robiłem tego nigdy wcześniej. Spotkaliśmy się dwa, może trzy razy. Przyjeżdżał na deptak Malecon i dzwonił albo wołał. Szliśmy gdzieś i dawał mi 500 peso, mniej więcej tyle za każdym razem.
W czerwcu zeszłego roku diakon Francisco Javier Occi Reyes został oskarżony o pedofilię i stręczycielstwo, ponieważ złapano go, gdy zaczepiał chłopców na nadmorskim deptaku w stolicy Dominikany. Reyes z aresztu pisze list do Wesołowskiego, a kopię wysyła do kardynała Nicolása de Jesúsa Lópeza Rodrigueza, głowy dominikańskiego Kościoła. W korespondencji wyjawia, że pracował dla polskiego duchownego, a na promenadzie szukał chłopców dla polskiego księdza.
Brak dowodów
W Polsce już planowano umorzyć sprawę polskiego księdza, gdy w czerwcu tego roku Kongregacja Nauki Wiary wydaliła Wesołowskiego ze stanu duchownego. Takie zachowanie świadczy o tym, że muszą istnieć silne dowody na winę Wesołowskiego. Co prawda wyrok ten jest nieprawomocny, a arcybiskup złożył odwołanie, jednak nikt nie ma wątpliwości, że nie zostanie ono rozpatrzone pozytywnie. Wesołowski w Polsce zostałby przesłuchany, jednak nie sposób ściągnąć go do kraju. Gdy w zeszłym roku sprawa ujrzała światło dzienne, arcybiskupa wysłano szybko do Watykanu, a oficjalnym powodem tej przeprowadzki było zakończenie misji na Dominikanie. Od tego momentu kontakt z Wesołowskim się urywa.
Zawsze miał czapkę i sportowe ubranie. Pewnego razu dotknął mnie i powiedział: „Chciałbym, żebyś mnie dotknął tak samo”. Nie zrobiłem tego. Powiedziałem mu, że nie jestem gejem. Raz mi obciągnął i powiedział, że chciałby, żebym zrobił mu to samo. Ale znowu powiedziałem mu, że nie jestem gejem.
Jednak polska prokuratura także nie stara się ściągnąć duchownego do ojczyzny, nie występuje nawet o ekstradycję księdza. Powodem tej opieszałości jest brak dowodów. "Newsweek" zauważa, że żaden z prokuratorów nie wybrał się nawet na Dominikanę, by tam zebrać materiał. Dodatkowo sprawę utrudnia fakt, że Wesołowskiego chronił immunitet dyplomatyczny. Mimo że ksiądz go stracił, to wyrok jest nieprawomocny. Jeśli sąd drugiej instancji utrzyma ten wyrok, Wesołowskiego będzie można sądzić w innych krajach. Nie wiadomo, czy sprawa nie zostałaby zamieciona pod dywan, gdyby nie to, że zyskała międzynarodowy rozgłos. Nawet Komitet ONZ zwrócił się do Watykanu o informacje dotyczące postępów w śledztwie.
To duża niespodzianka zobaczyć Wesołowskiego spacerującego po Via della Scrofa w Rzymie. Milczenie Kościoła rani lud boży.
