
Węgiel jako podstawa, ale z malejącą rolą. Dalsze budowanie elektrowni atomowej, do tego rozwój energii odnawialnej i spełnienie kryteriów UE dotyczących emisji CO2 - tak, w dużym skrócie, wygląda pomysł rządu na politykę energetyczną Polski do 2050 roku. W ogólnym zamyśle jest nieźle, choć na poziomie ogółów wszystko brzmi dobrze. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach - bo gdy zagłębić się w energetyczne plany naszego kraju, to okaże się, że są one niespójne, niekonkretne i zdecydowanie za mało perspektywiczne.
"Polityka energetyczna Polski do 2050 roku" powstała jeszcze za kadencji Donalda Tuska, to on de facto ustalił jeszcze ów kierunek. I o ile z grubsza sam pomysł wygląda dobrze, to diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli przyjrzeć się projektowi rządu dokładnie, okaże się, że jest on niespójny, a miejscami wybrakowany, przez co wątpliwy jako sposób na zabezpieczenie polskiej energetyki na najbliższe kilkadziesiąt lat.
W dokumencie uwzględniono trzy różne scenariusze. Jeden z nich jest wiodący i w zasadzie jako jedyny uwzględniony do realizacji. Pozostałe dwa to tak zwane "warianty analityczne", a więc pomocnicze. Pierwszy z nich zakłada dominującą rolę energii jądrowej (45-60 proc.) w całym bilansie energetycznym Polski – a więc przy obecnym tempie "budowania" elektrowni atomowej jest to praktycznie science fiction. Drugi z pomocniczych scenariuszy oparto o gaz i energię odnawialną (łącznie 50-55 proc. bilansu) – i w zamyśle jest to bardzo rozsądna wizja, ale zarówno branża gazowa jak i energii odnawialnej wskazują, że w projekcie nie uwzględniono w jaki sposób te sektory miałyby się tak prężnie rozwinąć.
Nie trzeba tajemnej wiedzy by zauważyć, że władza dba o sektor węglowy ze względów politycznych. Przykładów na to nie brakuje: wystarczy przypomnieć, że Donald Tusk zadecydował o odroczeniu Kompanii Węglowej płatności 700 mln złotych zaległości w ZUS na kolejne kilka lat, a nowa premier Ewa Kopacz zdążyła już ugiąć się po 11-godzinnych negocjacjach pod żądaniami górników z kopalni Kazimierz-Juliusz.
Po takim dokumencie spodziewałbym się większego zdecydowania i większej jednoznaczności we wskazywaniu kierunku rozwoju, w tym także nakreśleniu pewnych kamieni milowych, które pozwalałyby potem otoczeniu rynkowemu w sposób właściwy oceniać możliwości inwestycyjne i organizować finansowanie konkretnych strategii energetycznych. Czytaj więcej
W założeniu udział OZE ma wzrosnąć do 15 proc. w bilansie energetycznym, ale jednocześnie rząd... przewiduje, że po 2030 roku wygasną mechanizmy wsparcia dla energii odnawialnej. I tak sektor ten był traktowany od dawna po macoszemu. Brak odpowiedniej ustawy sprawił, że mało kto chciał w Polsce inwestować np. w energię wiatrową. Teraz wreszcie inwestorzy odpowiedniej regulacji się doczekają, ale powstaje ona o kilka lat za późno.
Koalicja Klimatyczna ze zdziwieniem przyjmuje praktyczne pominięcie we wstępnej wersji projektu „Polityki energetycznej Polski do 2050 roku” potencjału odnawialnych źródeł energii (OZE). Zgodnie z projektem dokumentu w zasadzie rozwój tej formy energetyki w Polsce do 2050 roku nie będzie następował, a udział tej energii wytworzonej w tych źródłach będzie znacząco mniejszy niż obecnie proponowane jest to na poziomie Unii Europejskiej (15% całości energii pierwotnej w 2050 r. w wariantach węglowym i atomowym, to jest tyle samo, ile zobowiązaliśmy się osiągnąć w ramach polityki klimatyczno-energetycznej UE do 2020). Autorzy dokumentu nie wymieniają OZE wśród technologii posiadających w warunkach polskich największy potencjał rozwojowy (rozdz. 2.2), nie ma ich też wśród obszarów współpracy regionalnej i wielostronnej, które będą przez Polskę wspierane. Czytaj więcej
Również atom traktowany jest nieco po macoszemu. Co prawda, rząd ma dalej dążyć do wybudowania elektrowni, ale już nie wiadomo skąd wziąć na to pieniądze. Koszt budowy to nawet 50 miliardów złotych i PGE, odpowiedzialne za tę inwestycję, potrzebuje tutaj wsparcia państwa. W PEP2050r. brakuje jednak wizji modelu, w jakim miałaby być finansowana elektrownia atomowa.
Powyższe niespójności czy braki powodują, że sam koncept PEP2050r., choć słuszny, wydaje się stworzony tak, by jak najmniej się napracować, a przy tym wszystkich w miarę zadowolić. Ale zarówno podmioty z rynku OZE, gazowego, jak i węglowego, zgłosiły do PEP2050r. liczne uwagi – choć czasu na analizę dokumentu miały śmieszne mało.
