Węgiel jako podstawa, ale z malejącą rolą. Dalsze budowanie elektrowni atomowej, do tego rozwój energii odnawialnej i spełnienie kryteriów UE dotyczących emisji CO2 - tak, w dużym skrócie, wygląda pomysł rządu na politykę energetyczną Polski do 2050 roku. W ogólnym zamyśle jest nieźle, choć na poziomie ogółów wszystko brzmi dobrze. Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach - bo gdy zagłębić się w energetyczne plany naszego kraju, to okaże się, że są one niespójne, niekonkretne i zdecydowanie za mało perspektywiczne.
O rządowej "strategii" energetycznej pisałem już trzykrotnie. Najpierw wskazywałem, że dokument został wykonany niedbale, tak samo przeprowadzono konsultacje społeczne. Trwały 2 tygodnie, co na analizę i ocenę tak ważnego projektu jest po prostu śmiesznie krótkim okresem. Do tego w dokumencie znajduje się ciekawa grafika, pokazująca jak skomplikowany jest w naszym kraju proces decyzyjny dotyczący polityki energetycznej – nic dziwnego, że rodzi się ona w bólach. Warto jednak odnotować, że kierunek tej polityki wyznacza premier.
Kierunek słuszny, ale...
"Polityka energetyczna Polski do 2050 roku" powstała jeszcze za kadencji Donalda Tuska, to on de facto ustalił jeszcze ów kierunek. I o ile z grubsza sam pomysł wygląda dobrze, to diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli przyjrzeć się projektowi rządu dokładnie, okaże się, że jest on niespójny, a miejscami wybrakowany, przez co wątpliwy jako sposób na zabezpieczenie polskiej energetyki na najbliższe kilkadziesiąt lat.
Głównym celem PEP2050 jest "stworzenie warunków dla stałego i zrównoważonego rozwoju gospodarki narodowej, zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego państwa" i "zaspokojenie potrzeb energetycznych przedsiębiorstw i gospodarstw domowych". Wyznaczono także "cele operacyjne", mające doprowadzić do osiągnięcia powyższego stanu. Są to: zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego, zwiększenie konkurencyjności i efektywności energetycznej gospodarki narodowej i ograniczenie oddziaływania tego sektora na środowisko.
Założenia jak najbardziej słuszne, ale na tyle ogólne, że nic z nich nie wynika. To własnie sposoby realizacji tego zamysłu są istotne.
Scenariusze dla Polski
W dokumencie uwzględniono trzy różne scenariusze. Jeden z nich jest wiodący i w zasadzie jako jedyny uwzględniony do realizacji. Pozostałe dwa to tak zwane "warianty analityczne", a więc pomocnicze. Pierwszy z nich zakłada dominującą rolę energii jądrowej (45-60 proc.) w całym bilansie energetycznym Polski – a więc przy obecnym tempie "budowania" elektrowni atomowej jest to praktycznie science fiction. Drugi z pomocniczych scenariuszy oparto o gaz i energię odnawialną (łącznie 50-55 proc. bilansu) – i w zamyśle jest to bardzo rozsądna wizja, ale zarówno branża gazowa jak i energii odnawialnej wskazują, że w projekcie nie uwzględniono w jaki sposób te sektory miałyby się tak prężnie rozwinąć.
Najważniejszy jest więc scenariusz wiodący, zrównoważony. Nie wprowadza on żadnej rewolucji – zakłada kontynuację dotychczasowej polityki. Wiodącym paliwem ma być węgiel i to on będzie dominować w bilansie energetycznym, dalej będą podejmowane działania na rzecz zbudowania elektrowni atomowej. Jednocześnie, poprzez zwiększanie udziału OZE, czyli energii odnawialnej, Polska ma wypełnić unijne wymogi dotyczące emisji CO2.
Problem w tym, że taki scenariusz jest niespójny, a przede wszystkim brakuje w nim wskazania, skąd na realizację tych celów brać środki. Realizacja nie ulega wątpliwości tylko w sektorze węglowym. Tutaj rząd od lat wspiera branżę, przy czym wcale nie przekłada się to na zwiększanie jej efektywności.
Na ratunek węglowi
Nie trzeba tajemnej wiedzy by zauważyć, że władza dba o sektor węglowy ze względów politycznych. Przykładów na to nie brakuje: wystarczy przypomnieć, że Donald Tusk zadecydował o odroczeniu Kompanii Węglowej płatności 700 mln złotych zaległości w ZUS na kolejne kilka lat, a nowa premier Ewa Kopacz zdążyła już ugiąć się po 11-godzinnych negocjacjach pod żądaniami górników z kopalni Kazimierz-Juliusz.
Od lat nie restrukturyzuje się państwowych spółek górniczych w obawie przed protestami i, co za tym idzie, gorszym wynikiem wyborczym, może nawet wyborczą porażką. Choć wiadomo, że kiedyś zrobić to trzeba, bo inaczej firmy te stają się nierentowne – i tylko te, które dokonują głębokich zmian, jak Bogdanka, mogą skutecznie konkurować na rynku.
Znaczne zmniejszenie roli węgla mogło wzbudzić niepokój w sektorze węglowym, choć samo założenie, że akurat ten surowiec ma być wiodącym, wydaje się naturalne. Problem jednak w tym, że poza wsparciem dla węgla w PEP2050r. Nie ma innych pomysłów na rozwój energetyki.
Skąd na to wszystko kasa?
W założeniu udział OZE ma wzrosnąć do 15 proc. w bilansie energetycznym, ale jednocześnie rząd... przewiduje, że po 2030 roku wygasną mechanizmy wsparcia dla energii odnawialnej. I tak sektor ten był traktowany od dawna po macoszemu. Brak odpowiedniej ustawy sprawił, że mało kto chciał w Polsce inwestować np. w energię wiatrową. Teraz wreszcie inwestorzy odpowiedniej regulacji się doczekają, ale powstaje ona o kilka lat za późno.
Jednocześnie w dokumencie stwierdzono, że w OZE szczególnie należy zwrócić uwagę na rozwój biomasy. Dla inwestorów z dziedziny energetyki wiatrowej, która np. w Niemczech staje się coraz ważniejsza, jest to bardzo negatywny sygnał. Powstaje więc pytanie: jak Polska ma osiągnąć wymagany przez UE poziom emisji CO2, jeśli najważniejszy dla realizacji tego celu sektor ma przestać dostawać wsparcie od państwa?
Jednocześnie Koalicja wskazuje w swoich uwagach, że efektywność OZE w produkcji energii znacznie wzrosła w ostatnich latach – i tym bardziej dziwi brak zainteresowania tym ze strony władz.
Podobne uwagi zgłaszają nie tylko zainteresowane rozwojem OZE podmioty pozarządowe czy biznesowe, ale też niezależni eksperci. - Projekt daje nam alternatywę, albo atom, albo gaz łupkowy, albo rozwój węgla. Zamyka jednocześnie udział alternatywnych źródeł energii. Moim zdaniem to się nie sprawdzi. A co jeśli zielona energia, na którą dotacje mają wygasnąć w 2030 r., z czasem okaże się tańsza i bardziej efektywna? – mówił Tomasz Chmal z Instytutu Sobieskiego w TV Republika.
Co z gazem i atomem?!
Również atom traktowany jest nieco po macoszemu. Co prawda, rząd ma dalej dążyć do wybudowania elektrowni, ale już nie wiadomo skąd wziąć na to pieniądze. Koszt budowy to nawet 50 miliardów złotych i PGE, odpowiedzialne za tę inwestycję, potrzebuje tutaj wsparcia państwa. W PEP2050r. brakuje jednak wizji modelu, w jakim miałaby być finansowana elektrownia atomowa.
Istotny w PEP2050 jest też brak informacji o wsparciu dla tak zwanej kogeneracji gazowej i węglowej. Kogeneracja polega na jednoczesnym wytwarzaniu energii cieplnej i elektrycznej z danego surowca i obecnie jest jednym z najbardziej efektywnych sposobów produkowania energii. Jednocześnie kogeneracja emituje znacznie mniej CO2. Jej rozwój przyczynia się więc do realizacji celów klimatycznych postawionych przez Unię.
Do tego zwiększanie w energetyce udziału kogeneracji zarówno węglowej, jak i gazowej, to efektywne wykorzystywanie posiadanych przez Polskę surowców, a więc w pewnym stopniu zabezpieczanie rodzimej energetyki.
Obecnie istnieją mechanizmy wsparcia dla kogeneracji, specjalne certyfikaty. Pozwalają one inwestorom zarabiać w czasie, gdy inwestycja się amortyzuje, a pamiętajmy, że mówimy tu o inwestycjach liczonych w miliardach złotych. Obecne wsparcie decyzją Sejmu zostało przedłużone do 2018 roku, w PEP zaś nie ma informacji o dalszych działaniach na tym polu.
Stanowi to spory problem dla firm, które chciałyby zainwestować w kogenerację, szczególnie gazową. Inwestorzy, jeśli chcą postawić nowe bloki korzystające z kogeneracji, muszą decyzję o ich realizacji podjąć najdalej w 2015 roku – a i tak będzie to bardzo późno. W optymistycznym wariancie od rozpoczęcia budowy do uruchomienia elektrowni mijają 3 lata, a więc mamy 2018 rok. Jeśli władza nie decyduje się wtedy na przedłużenie mechanizmów wsparcia, inwestor traci bardzo dużo pieniędzy.
Taka wizja sprawia, że firmy, które dzisiaj mogłyby zainwestować w kogenerację i tym samym przyczynić się do zwiększenia efektywności energetycznej i zmniejszenia emisji CO2, rezygnują.
Brak prawdziwej wizji
Powyższe niespójności czy braki powodują, że sam koncept PEP2050r., choć słuszny, wydaje się stworzony tak, by jak najmniej się napracować, a przy tym wszystkich w miarę zadowolić. Ale zarówno podmioty z rynku OZE, gazowego, jak i węglowego, zgłosiły do PEP2050r. liczne uwagi – choć czasu na analizę dokumentu miały śmieszne mało.
Pytanie tylko, czy stworzenie dość niespójnej i mało konkretnej "strategii" to efekt braku odpowiedniego zaangażowania i poświęcenia temu zagadnieniu adekwatnej uwagi i pracy, czy czegoś innego. W branży energetycznej nie brakuje bowiem nieoficjalnych głosów, że rządowy plan został stworzony tak, by głównie zadowolić sektor węglowy – ten bowiem mógłby przestraszyć się rosnącej roli atomu, energii odnawialnej czy gazowej.
Niewątpliwie lobby węglowe miało swój wpływ na taki, a nie inny pomysł rządu, niemniej warto pamiętać, że i z sektora węglowego na PEP2050r. spłynęła krytyka. W tej sytuacji pozostaje tylko jedno wyjaśnienie: rząd pokazał, że coś robi, szczególnie w trudnym momencie, jakim jest wojna na Ukrainie. Wiedział jednak, że nikt spoza branży i części mediów nie zagłębi się specjalnie w projekt, nie będzie wsłuchiwał w uwagi spółek czy ekspertów.
Dzięki temu rządzący mogą jako tako popchnąć, póki co, bezpiecznie energetykę do przodu, ale bez pomysłu na to, co będzie za 20 lat. I chyba nic dziwnego – Donalda Tuska, za którego kadencji powstał ten dokument, w rządzie już nie ma, a w 2050 roku nikt Platformy Obywatelskiej z tego nie rozliczy.
Paweł Nierada, ekspert ds. energetyki Instytutu Sobieskiego
Po takim dokumencie spodziewałbym się większego zdecydowania i większej jednoznaczności we wskazywaniu kierunku rozwoju, w tym także nakreśleniu pewnych kamieni milowych, które pozwalałyby potem otoczeniu rynkowemu w sposób właściwy oceniać możliwości inwestycyjne i organizować finansowanie konkretnych strategii energetycznych. Czytaj więcej
Cytat za portalem euroinfrastructure.eu
Koalicja Klimatyczna
Porozumienie 23 podmiotów działających na rzecz ochrony środowiska.
Koalicja Klimatyczna ze zdziwieniem przyjmuje praktyczne pominięcie we wstępnej wersji projektu „Polityki energetycznej Polski do 2050 roku” potencjału odnawialnych źródeł energii (OZE). Zgodnie z projektem dokumentu w zasadzie rozwój tej formy energetyki w Polsce do 2050 roku nie będzie następował, a udział tej energii wytworzonej w tych źródłach będzie znacząco mniejszy niż obecnie proponowane jest to na poziomie Unii Europejskiej (15% całości energii pierwotnej w 2050 r. w wariantach węglowym i atomowym, to jest tyle samo, ile zobowiązaliśmy się osiągnąć w ramach polityki klimatyczno-energetycznej UE do 2020). Autorzy dokumentu nie wymieniają OZE wśród technologii posiadających w warunkach polskich największy potencjał rozwojowy (rozdz. 2.2), nie ma ich też wśród obszarów współpracy regionalnej i wielostronnej, które będą przez Polskę wspierane. Czytaj więcej