
Donald Tusk, były premier i teoretycznie wciąż poseł na Sejm RP, nie pojawił się w parlamencie na głosowaniach. W tym czasie Tusk, który 1 grudnia obejmie stanowisko Przewodniczącego Rady Europejskiej, wybrał się - jak przyłapał go "Fakt" - na przebieżkę po Łazienkach.
REKLAMA
– Dzisiaj nie mieliśmy żadnych kontrowersyjnych ustaw, żadnych trudnych projektów, które wymagałyby stuprocentowej obecności, a pan premier przygotowuje się jako przewodniczący Rady Europejskiej do swojej ważnej roli. Także jest on, i mówię to jako szef klubu, usprawiedliwiony – tłumaczył przed publikacją zdjęć nieobecność Tuska podczas głosowań Rafał Grupiński, szef klubu poselskiego PO w Sejmie.
Dziennikarze natychmiast zaczęli komentować spożytkowaną na joggingu absencję byłego szefa rządu. – Dawny Tusk nigdy by sobie na to nie pozwolił, coś pęka coś się kończy – skonstatował na Twitterze Konrad Piasecki.
Trudno też zgodzić się z ocenią Grupińskiego, jakoby dzisiejsze głosowania nie dotyczyły żadnych „kontrowersyjnych” ustaw – jedną z nich było forsowane przez Donalda Tuska ozusowanie umowy-zlecenia.
W efekcie drugiego głosowania uchwalono nowelizację ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia – w szkołach nie będzie można będzie sprzedawać ani podawać „śmieciowego jedzenia”.
Obserwatorzy sceny politycznej uważają, że Tusk poszedł w czasie głosowań pobiegać nie dlatego, że trenuje do maratonu. Powód jest o wiele bardziej trywialny – były premier chciał prawdopodobnie uniknąć niewygodnych pytań o Radosława Sikorskiego i jego niefortunną – i nieautoryzowaną, jak podkreślał były szef MSZ – wypowiedź dla magazynu „Politico”. Sikorski miał wówczas powiedzieć, że Władimir Putin w 2008 roku zaproponował Tuskowi „rozbiór” Ukrainy.
