"Ma odwagę mówić, że w wyniku zamachu smoleńskiego władzę w Polsce objęli ludzie pod kontrolą Moskwy. Jest naszą Joanną d’Arc" – brzmiał fragment laudacji, którą wygłoszono dwa lata temu, gdy Ewa Stankiewicz odbierała nagrodę za "wysokie etyczno-moralne standardy". Wtedy była na fali, przewodziła smoleńskiemu ludowi. Dziś jej wywody o Smoleńsku tracą popularność, więc brnie w inne teorie spiskowe. "Zabłądziła we mgle" – przyznają nawet jej koledzy.
Wszędzie Ruscy i agenci
Chyba tylko najbardziej zagorzali wyznawcy teorii o zamachu z 10 kwietnia 2010 roku będą bronić ostatniej wypowiedzi Stankiewicz o tym, że za wybuch gazu w kamienicy w Katowicach, w którym zginęła rodzina dziennikarzy, może odpowiadać "agentura rosyjska". Dziennikarka co prawda zaznaczyła, że "tylko pyta" i dzieli się "wyłącznie swoją intuicją", ale w zgodnej opinii komentatorów po prostu się skompromitowała.
– Do tego musiało dojść i moim zdaniem zanosiło się na to od jakiegoś czasu. Proszę zwrócić uwagę, że w ostatnich miesiącach zainteresowanie spiskowymi teoriami na temat Smoleńska znacznie osłabło. Stąd radykalizacja Stankiewicz na innych polach. Jeden spisek musi być zastąpiony przez inny – mówi mi jeden z prawicowych dziennikarzy.
Rzeczywiście. Przykład pierwszy z brzegu. Ledwie kilka dni temu odbyła się trzecia konferencja smoleńska, podczas której "eksperci" w rodzaju prof. Biniendy powtórzyli swoje analizy na temat katastrofy sprzed czterech lat. Tym razem nie było jednak wokół nich takiego szumu, jak w poprzednich latach. Jakby wszyscy przyzwyczaili się do odmienianego przez wszystkie przypadki słowa "zamach", jakby Stankiewicz i inni nie byli już w stanie niczym zaskoczyć. Na co zwrócił uwagę dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, nawet w "niepokornych mediach" konferencji nie poświęcono wiele miejsca.
Jednocześnie sama Stankiewicz uaktywniła się w innych tematach, i nie chodzi wyłącznie o tragedię w Katowicach. Dwa miesiące temu dziennikarka ogłosiła np. początek akcji obrony ks. Stanisława Małkowskiego, duchownego znanego z odmawiania egzorcyzmów na Krakowskim Przedmieściu (został pobity przez byłego więźnia, któremu pomagał). Motyw był rabunkowy, ale nie dla niej:
Służby, agenci, drugie dna, ukryte motywacje. Nie potrzeba Smoleńska, by prawicowa Joanna d'Arc pozostawała w swoim żywiole.
Transformacja
Nie zawsze taka była. Jeszcze kilka lat temu, na długo przed Smoleńskiem, o Stankiewicz mówiło się niemal wyłącznie jako o utalentowanej i ambitnej reżyserce. Jej filmy nagradzano - w 2003 roku jej obraz "Dotknij mnie" zdobył nagrodę główną w Konkursie Polskiego Filmu Niezależnego na festiwalu w Gdyni. Nic nie wskazywało na to, że miałaby się zaangażować politycznie czy ideologicznie.
"Zawsze była w niej pewna histeryczność, ale głównie dobijanie się o sprawiedliwość dla biednych ludzi, których pokazywała w studenckich etiudach. Jak robiła film, w tych swoich emocjach, wszystko było podporządkowane idei. Tej wiary i szczerości bardzo jej zazdrościłam" – mówiła o niej "Polityce" koleżanka ze studiów.
Tak też zapamiętali ją inni. 'Niezwykle dynamiczna, lubiła przewodzić grupie. W szkole filmowej panuje pięknoduchostwo, a ona potrafiła rozmawiać w bezkompromisowy sposób, mocno angażowała się w otaczającą rzeczywistość. A do tego miała talent do reżyserii" – wspominał Mariusz Grzegorzek, jej wykładowca ze szkoły filmowej z Łodzi.
Co się więc stało, że nagle z reżyserki przeobraziła się w bojowniczkę o wolność, o "prawdę", o jedyną słuszną linię polityczną, która głosi, że Tusk powinien skończyć w więzieniu? Dawni znajomi mówili "Polityce", że po śmierci rodziców stała się "uduchowiona" , a "zaskakująco żarliwa" po katastrofie smoleńskiej. Dlatego stanęła na czele Solidarnych 2010. Dalszy ciąg tej historii wszyscy znamy.
Upadek religii?
Czy wypowiedź o katastrofie w Katowicach przerwie błyskotliwą karierę Stankiewicz w "drugim obiegu"? Na to pytanie trudno odpowiedzieć, bo jej współpracownicy raczej niechętnie odnoszą się do hipotezy o "ruskiej agenturze". Komentarza odmówił Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny TV Republika (Stankiewicz pełni tam funkcję dyrektora artystycznego). Redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz nie odebrał telefonu.
Z nielicznych wypowiedzi przebija się jednak wniosek, że Stankiewicz postawiła pod dużym znakiem zapytania swoje wcześniejsze wypowiedzi i teorie. – Stała się symbolem przyjęcia, że w Smoleńsku doszło do zamachu i podążając tą drogą doszła do tego, co powiedziała, co dezawuuje jej sądy – stwierdził w TOK FM Paweł Lisicki z "Do Rzeczy".
Nadużyciem byłoby powiedzenie, że wraz ze Stankiewicz ostatecznie skompromitował się i upadł cały obóz smoleński. Wyznawcy zamachu znajdą sobie nową Joannę d'Arc.
Chciałabym mieć przekonanie, że Andrzej T. - więzień korzystający z pomocy księdza - nie był narzędziem odpowiednich służb. Bo przecież można powiedzieć, że mamy już tradycję bicia i mordowania niepokornych księży w ludowej Polsce.