Rok 1994. Sejm. Aleksander G. w towarzystwie innego ówczesnego senatora Ireneusza Sekuły, w przypadku śmierci którego spekulowało się, że przyczyniło się do niej uwikłanie w kontakty z przestępcami.
Rok 1994. Sejm. Aleksander G. w towarzystwie innego ówczesnego senatora Ireneusza Sekuły, w przypadku śmierci którego spekulowało się, że przyczyniło się do niej uwikłanie w kontakty z przestępcami. Fot. Andrzej Iwańczuk / Agencja Gazeta

Polscy politycy często miewają problemy z prawem. Bo są skorumpowani, niegospodarni i lubią nadużywać władzy. Takich zarzutów, jakie krakowscy śledczy kierują pod adresem byłego senatora Aleksandra G. dotąd jednak nie było. Podejrzenia, iż to on podżegał przed laty do zabójstwa dziennikarza śledczego Jarosława Ziętary przypominają, że początki III RP były okresem mrocznym i brutalnym także w polityce. - W latach 90. elity odtworzono ze środowisk, wśród których byli kryminaliści - mówi politolog, dr Wojciech Jabłoński. - Powinni wznowić inne śledztwa - dodają ci, którzy pamiętają tamte czasy na Wiejskiej.

REKLAMA
Kim był Ziętara i dlaczego musiał zginąć?
W chwili zaginięcia Jarosław Ziętara miał zaledwie 24 lata, ale już był jednym z najlepiej zapowiadających się dziennikarzy śledczych w Polsce. Wtedy ten trudny fach nad Wisłą dopiero raczkował, a Ziętara do redakcji "Gazety Poznańskiej" przynosił niezwykle ciekawe informacje na temat ciemnych stron prosperity. Dla aferzystów przestał być zagrożeniem 1 września 1992 roku, gdy nagle bez śladu zniknął. Wieloletnie śledztwo zakończono jedynie konkluzją, iż prawdopodobnie został zamordowany. Brak zwłok skłonił prokuraturę do umorzenia postępowania.
Wznowione zostało dopiero, gdy na apel redaktorów naczelnych w tej sprawie odpowiedział w 2011 roku ówczesny premier Donald Tusk. Polecenie podjęcia śledztwa na nowo otrzymał ówczesny minister sprawiedliwości, a akta sprawy w 2012 roku trafiły z rąk poznańskich śledczych do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Po dwóch latach to właśnie ona znalazła dowody sugerujące, że osobą podżegającą przed laty do wyeliminowania Jarosława Ziętary był były senator Aleksander G.
logo
Jarosław Ziętara. Fot. jareksledczypl / youtube.com
W chwili uprowadzenia Ziętary ten człowiek był jeszcze jednym z najbogatszych Polaków na słynnej liście "Wprost" i zarazem jedną z najczęściej wymienianych postaci przewijających się wokół co najmniej kilku różnych afer, z tą dotyczącą osławionego Art-B na czele.
Rok później obok Zbigniewa Religii i Henryka Stokłosy zasiadał już jednak w Senacie jako reprezentant poznańskich wyborców. W ten sposób - dzięki immunitetowi - uniknął zainteresowania prokuratorów, którzy dopadli go dopiero po trzech latach od opuszczenia gmachu przy Wiejskiej. Od tego czasu siedział za kratami z drobnymi przerwami i wygląda na to, że szybko znowu za nie wróci.
Tajemniczych tragedii lat 90. jest więcej
O ile jednak wyroki dla polityków w sprawach dotyczących gospodarki nikogo zbytnio nie dziwią, to zarzuty o podżeganie do morderstwa dziennikarza przypominają nam, że całkiem niedawno Polska wcale nie różniła się tak bardzo od Rosji, Białorusi, czy Ukrainy.
dr Wojciech Jabłoński
politolog

Nie było może aż tak źle, jak na Wschodzie. Trzeba jednak przyznać, że na początku lat 90-tych w polskiej polityce zdarzali się ludzie mający zupełnie inne pomysły na uprawianie polityki niż dialog...

- Skoro wzięli się za morderstwo Ziętary, czas może wznowić też śledztwa w sprawie śmierci pierwszego szefa NIK Waleriana Pańki i Janusza Zaporowskiego z Kancelarii Sejmu. Innym śledczym warto zlecić sprawdzenie, dlaczego Ireneusz Sekuła był chyba jedynym samobójcą strzelającym sobie w brzuch - wylicza tymczasem pragnący zachować anonimowość były poseł, który dobrze pamięta czasy pierwszych kadencji parlamentu III RP.
logo
Prof. Walerian Pańko w roku 1991. Fot. Tomasz Wierzejski / Agencja Gazeta
Kim był prof. Pańko? Wybitnym prawnikiem, wykładowcą i odważnym opozycjonistą w czasach komuny. Przede wszystkim jednak pierwszym niekomunistycznym prezesem Najwyższej Izby Kontroli, który na początku lat 90. mocno deptał po piętach aferzystom. W NIK miał wtedy też ludzi takich, jak Michał Falzmann. Ten młody urzędnik szybko wykrył nieprawidłowości w FOZZ, ale już po kilku dniach od ujawniania swoich ustaleń zmarł na zawał serca w wieku zaledwie 38 lat.
Kilka miesięcy później niespodziewana śmierć czeka także jego szefa. Tuż przed planowaną publikacją raportu na wspomnianych nadużyć Walerian Pańko zginął jadąc służbowym autem z Warszawy do Katowic. Wraz z nim śmierć poniósł też Janusz Zaporowski z Kancelarii Sejmu. Przeżyli kierowca i żona profesora, którzy wspominali o wybuchu na chwilę przed wypadkiem. Mówiono też o odnalezieniu na miejscu osmolonego pakunku. Mogliby to potwierdzić policjanci, którzy pierwsi pojawili się na miejscu zdarzenia lub biegły prowadzący ekspertyzę w tej sprawie. Wszyscy niestety szybko, niespodziewani i tragicznie zmarli. Na początku lat 90. była to nie mniej zastanawiająca historia niż zniknięcie Jarosława Ziętary.
Nowa władza, czyli stary układ i gangsterzy
Mój rozmówca zwraca też uwagę, że podejrzewany o wydanie zlecenia na dziennikarza Aleksander G. to człowiek od lat wymieniany nieodłącznie z nazwiskami innych byłych posłów i senatorów, którzy okazali się aferzystami i współpracownikami rządzącego wówczas nie tylko Polską powiatową "Pruszkowa". Gdy zatrzymywano go w 2000 roku, "Rzeczpospolita" wspominała, że pozycję na liście najbogatszych Polaków na początku zawdzięczał szczególnie "bliskim związkom z Ireneuszem Sekułą". O powiązaniach Sekuły z różnymi środowiskami opowiadał Masa w wywiadze-rzece. Z jego relacji wynika, że polityk zadawał się z ludźmi co najmniej podejrzanymi.
Anna Marszałek
"Rzeczpospolita" z 27 września 2000 r.

Po samobójczej śmierci Sekuły policja ustaliła, że jednym z motywów mogło być żądanie zwrotu pożyczki, z jakim wystąpili do niego po zabójstwie "Pershinga" szefowie gangu pruszkowskiego. Z tymi samymi ludźmi próbował prowadzić interesy G., a oni żądali od niego udziału w zyskach z działalności Italmarki. Czytaj więcej

Italmarca to słowo klucz w interesach, które robili wtedy aspirujący politycy pokroju Aleksandra G. z gangsterami. To spółka powstała w październiku 1992 roku w Żarnowcu, a jej prezesem został Marek Kolasiński, którego później poznaliśmy jako posła Akcji Wyborczej Solidarność, a jeszcze później w roli skazanego za wyłudzenia. W pierwszych latach III RP Italmarca zajmowała się sprowadzaniem do naszego kraju włoskich alkoholi. Interesowała się tylko Martini i Campari, na import których miała wyłączność.
Samą spółką interesował się za to "Pruszków". W jednym z wywiadów "legendarny" gangster Jarosław "Masa" Sokołowski wspominał, że biznesplanami przejętej przez mafię Itralmarki, jej rozwojem, a nawet ochroną mieli zajmować się politycy zarówno z ówczesnego ZChN, jak i wpływowe osoby z przeszłością w PRL-owskich resortach obrony[/url]. Tak wspominał dawne czasy "w polityce":
Jarosław "Masa" Sokołowski
były gangster, wywiad dla "Super Expressu" z marca 2014 roku

"Pruszków" miał swoich ministrów. Ale bez przesady, że tych najważniejszych. (...) Dębskiego trudno było do rządu AWS-UW wcisnąć. Krzaklewski go nie lubił, nie chciał. Zgodził się dopiero po awanturze, jaką mu zrobił biskup z Lublina. Czytaj więcej

Oto gorzki smak wolności
- Wszystko to wynika z faktu, że po 1989 roku do władzy szli ludzie przypadkowi, ale często o szerokich wpływach. Nie mieli pojęcia o robieniu polityki, ale świetnie znali się na robieniu interesów. I jeśli ktoś, im przeszkadzał, to oni znali jeden skuteczny sposób na eliminowanie tego problemu. Tak objawiał nam się brak elit, które odtworzono ze środowisk, wśród których byli po prostu kryminaliści. Oni chcieli zarządzać krajem ręcznie, bo tylko taki sposób znali - komentuje Wojciech Jabłoński.
- Dziś patrzymy na to wszystko z dystansu i widzimy, że elitami mieniły się specyficzne grupy. Mamy więc problem z tym, co nazywamy "25-leciem wolności". Bo cóż to była za wolność? Im baczniej opinia publiczna będzie przyglądała się niedalekiej przeszłości, tym bardziej o tej wolności będziemy mówić z przekąsem, bo to wszystko rodziło się naprawdę w bardzo trudnych warunkach i przy użyciu niezwykle dyskusyjnych metod - stwierdza politolog.