Po zakończeniu tego sezonu rozstanie się z funkcją pierwszego trenera Barcelony. Z katalońską ekipą wygrał niemal wszystko, co było do wygrania. Wspiął się na niewyobrażalny poziom piłkarskiej perfekcji. Uczynił futbol piękniejszym. Triumfy z klubem z Camp Nou święcił także jako piłkarz. Pep Guardiola to żywa legenda "Dumy Katalonii".
Geniusz na boisku. Geniusz na ławce trenerskiej. Tak Guardiola zostanie zapamiętany w Katalonii na wieki. Bez względu na to, jak dalej potoczy się jego kariera.
Gdy obejmował Barcelonę w 2008 roku, wielu ekspertów stukało się w czoła i wyśmiewało działaczy Blaugrany. Wytykano mu brak doświadczenia w prowadzeniu drużyn na tak wysokim poziomie. 38-latek był wówczas jednym z najmłodszych trenerów w lidze hiszpańskiej.
Czym przykuł uwagę włodarzy? Pracą z zespołem rezerw. W 2006 ukończył kurs trenerski, dzięki czemu w czerwcu 2007 objął zespół Barcelony B. Prowadził go do czerwca 2008. Już wtedy jego piłkarze realizowali cząstkę filozofii klubowej, której Pep był tak wierny. Gra oparta na wysokim pressingu, wykorzystywanie całej szerokości boiska. Wymiennośc pozycji, niezliczona ilość podań. Taktyka odważna i niezwykle precezyjnie realizowana.
Filozofia piłkarska Pepa, którą mozolnie wpajał swoim graczom, przez wielu nazywana była "piłkarską perfekcją". Barca za jego czasów urzekała stylem, finezją rozgrywania akcji. Ale jednocześnie działała jak zaprogramowany robot, który bezbłędnie realizował kolejne zadania.
- W grze żadnego zespołu na świecie nie było widać aż tak dobitnie ręki trenera, jak w przypadku "Dumy Katalonii" w ostatnich czterech latach. Guardiola nigdy nie chciał rezygnować z góry założonej filozofii. To jego rywale musieli ustawiać zespół nader zachowawczo, "psuć futbol". Czynił tak nawet wielki Jose Mourinho - zauważa Bartłomiej Rabij ze Sportklubu.
Pep postawił także na wychowanków. Gdyby tylko chciał, mógłby nawet wystawić pełną jedenastkę złożoną z zawodników pochodzących ze słynnej szkółki La Masia. Potrafił dotrzeć do młodych piłkarzy, często obdarzał ich sporym zaufaniem.
W swoim debiutanckim sezonie zdobył z Barcą potrójną koronę. Wygrał ligę, Puchar Króla i Ligę Mistrzów. Nikt w Katalonii nie miał już wówczas nawet cienia wątpliwości, iż postawienie na trenerskiego młokosa z Santpedor było strzałem w dziesiątkę.
Odezwali się jednak krytycy, którzy lekceważyli osięgnięcia Pepa, twierdząc, iż w rzeczywistości przejął od Rijkaarda zespół "niemal gotowy". - Te oskarżenia były bezpodstawne. Hiszpan nie dostał skomponowanej drużyny. Wraz z końcem ery Rijkaarda, Barcę opuścił także Deco, Ronaldinho i inni - podkreśla Rabij.
Przez 4 lata pracy z zespołem zdobył 13 trofeuów, pobił niezliczoną ilość klubowych rekordów. Do pełni szczęścia zabrakło tylko obronienia tytułu w "Champions League".
Nadszedł kres jego ery. Pep poprowadzi Barcelonę tylko do końca sezonu, ma szansę zdobyć z katalońskim klubem jeszcze jedno trofeum - Puchar Króla. Blaugrana w finale zagra z rewelacją tego sezonu - Baskami z Athletic Bilbao.
Młody trener, preferujący futbol techniczny, oparty na ataku pozycyjnym, idealnie wpasował się atmosferę panującą na Camp Nou. Jak powiada wielu, Guardiola ma w sobie "katalońskie DNA".
Częściowo innym człowiekiem był na boisku, a innym na ławce trenerskiej. Z koszulką Barcy na piersi nie przypominał typowego hiszpańskiego zawodnika. Nie cofał nogi, był twardy, nieustępliwy. Swoją grą bardziej pasował do Premier League. "Prawdziwy walczak". Taki był na boisku. Do tego dochodził jego zmysł taktyczny i zdolność przewidywania boiskowych wydarzeń.
- Dla nas najgorsze było jednak to, że jako defensywny pomocnik, potrafił zaprezentować bardzo dokładne, kilkudziesięciometrowe podania po ziemi do napastników. Tymi zagraniami mijał praktycznie całą linię pomocy. W tamtych czasach nie spotykało się wielu zawodników o takich umiejętnościach. Tym bardziej na poziomie juniorskim, na igrzyskach - wspomina Andrzej Juskowiak, który przeciwko Guardioli zagrał w finale Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie.
Spokój, opanowanie, obowiązkowo elegancki garnitur - tak z kolei zapamiętamy Guardiolę w roli szkoleniowca Blaugrany. Klasa sama w sobie. Rzadko wytykał sędziom pomyłki, nie szukał usprawiedliwienia w przypadku porażki. Pep potrafił jednak na początku swojej kadencji wprowadzić dyscyplinę w zespole. Zaczął wymagać punktualności, zdrowego odżywiania się. Był pedantem.
Czy to na boisku, czy w roli szkoleniowca, Guardiola zawsze emanował niezwykłym geniuszem taktycznym.
- Gdy włodarze z Camp Nou postawili na Pepa, wiele osób obawiało się, iż tak niedoświadczony trener nie poradzi sobie z drużyną targaną skandalami, rozbitą. Zapomnieliśmy o tym, jak wspaniałym piłkarze był Guardiola. Jak doskonale dyrygował drużyną. Z tej mądrości potrafił skorzystać także, będąc już trenerem Barcy - zauważa Piotr Olejnik z serwisu Blaugrana.pl
- Dlatego też już dziś wiele osób przewiduje, iż w przyszłości "drugim Guardiolą" zostanie Xavi - zawodnik równie nietuzinkowy, obdarzony wspaniałym boiskowym rozeznaniem, dyrygent - podkreśla Olejnik.
Jego krytycy uparcie przekonywali, iż nie poradziłbym sobie w innej drużynie. Być może niedługo będzie miał sposobną okazję, by przekonać ich, w jak wielkim tkwili błędzie.
Z Barcelony Guardiola odchodzi z klasą godną najwybitniejszych mistrzów sportu.