Na zgliszczach lewicy, z wypalonym Palikotem i zgraną twarzą Millera, narodziły się talenty polityczne, które dają nadzieję osieroconym wyborcom. Jeśli lewicowa partia kiedykolwiek ma odnosić sukcesy, to z twarzami nowego pokolenia, takimi jak Robert Biedroń, Barbara Nowacka czy Paulina Piechna-Więckiewicz. W SLD już słychać: "zróbcie im miejsce albo zginiecie".
Twarze sukcesu
38-letni Biedroń sensacyjnie wygrał wybory na prezydenta Słupska, udowadniając, że homoseksualizm nie musi być dla polityka przeszkodą, jeśli tylko ma się program i kompetencje. Nowacka, także młoda działaczka Twojego Ruchu, zabłysnęła w wyborach do parlamentu – niespodziewanie odsunęła w cień starszych kolegów i stała się jednym z liderów ugrupowania.
To wystarczyło, by z lewej strony podniosły się głosy, że właśnie w tych osobach trzeba szukać perspektyw na przyszłość. – Jeden i drugi przypadek pokazał, że kluczem do sukcesu są ludzie, a nie partyjny szyld. Nowacka jest naprawdę świetną osobą - obdarzona charyzmą, mądra, sympatyczna. Ma w sobie coś, co przyciąga ludzi. Razem z Robertem budzą nadzieje lewicy. Często słyszę od ludzi: "czemu wy się nie możecie dogadać?", "czemu nie promujecie takich osób?" – mówi naTemat Katarzyna Piekarska, była wiceprzewodnicząca SLD, radna sejmiku województwa mazowieckiego.
Stawianym przez wyborców pytaniom trudno się dziwić, bo "lewa noga" nie ma dziś w Polsce łatwego życia. TR dogorywa – jest jedynie szyldem, ale już nie siłą polityczną. Z kolei Sojusz, co potwierdziły wybory samorządowe, po raz kolejny znalazł się na równi pochyłej. W wyborach do sejmików dostał marne 8 proc. głosów i widać, że część działaczy partii chce rozliczeń.
"SLD może nie wejść do Sejmu w najbliższych wyborach parlamentarnych. Jeżeli mamy na scenie politycznej odbudować lewicę czy nowoczesną taką formację polityczną, to myślę, że potrzeba dużej refleksji. Ja głęboko w taką refleksję wierzę" – mówił w Polsat News były szef ugrupowania Grzegorz Napieralski.
To sygnał, że niektórzy SLD-owcy mają dość "epoki nestorów" – nie wierzą, że można odnosić sukcesy z będącym w polityce od 30 lat Millerem czy gwiazdą sprzed dekady, Włodzimierzem Czarzastym. – SLD zbyt długo tkwiło w przekonaniu, że na lewicy wszystko musi rozgrywać się na bazie Sojuszu. Wewnętrzne rozliczenia w tej partii są konieczne, by otworzyć drogę dla nowych ludzi – komentuje dla naTemat Marek Borowski, senator i twórca Socjaldemokracji Polskiej (SDPL).
Tama dla świeżej krwi
"Nowi ludzie" to 30, 40-latkowie, którzy wpisują się w wizerunek nowoczesnej, niepostkomunistycznej lewicy i mogą być liderami. Owszem, Sojusz już teraz ma młodych typu rzecznik Dariusz Joński, sekretarz generalny Krzysztof Gawkowski czy kandydat na prezydenta Warszawy Sebastian Wierzbicki. Jednak po pierwsze to wciąż drugi szereg za starymi, a po drugie nie ten kaliber.
– Jest bardzo dużo fajnych i ciekawych osób na lewicy, które nie są promowane. Jak na przykład Paulina Piechna-Więckiewicz (formalnie wiceprzewodnicząca SLD - red.), jedna z najlepszych radnych Warszawy. Tyle że póki nie będzie parlamentarzystką, nie przebije się do opinii publicznej – stwierdza Piekarska.
Jej zdaniem wybory samorządowe to ostatni dzwonek, by zabrać się za budowanie nowej, szerokiej lewicy, gdzie kluczowe role odgrywać będą np. Biedroń i Nowacka. Pierwszym krokiem miałoby być wystawienie wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich. – Może nawet kobietę – mówi mazowiecka radna.
Radykalna zmiana, także pokoleniowa, będzie jednak wymagała rewolucji w Sojuszu – to tam musi zacząć dominować przekonanie, że w tym kształcie nie da się reanimować lewicy.
"Konieczne jest zwołanie czegoś na wzór kongresu. Bez tajemnic, spisków i układów. Na równych zasadach. (...) Znajdzie się miejsce dla kobiet w roli prawdziwych liderek. Znajdzie się dla Olejniczaka (a nawet dwóch), Biedronia, Geringer de Oedenberg, Nowackiej, Napieralskiego i Piechny-Więckiewicz. Podobnie dla Grzybek, Szweda, Legierskiego i innych osób, będących obecnie poza głównym nurtem. Dla liderów NGOsów, środowisk naukowych, ekspertów ekonomicznych. Dla Kalisza, Rozenka, Siwca, Łybackiej i Celińskiego" – pisze na blogu Mateusz Gotz, sekretarz założonego przez Kalisza Stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska.
Nauczka z LiD-u
Wróżąc sukces lewicy pod przywództwem młodych trzeba jednak pamiętać o jednym – o historii ugrupowania Lewica i Demokraci, któremu przewodzili Napieralski i Olejniczak. Wtedy też zapowiadano rewolucję, koniec epoki Millera. Problem w tym, że młodzi liderzy szybko się pokłócili, a ten pierwszy znalazł się z SLD w tym samym punkcie, w jakim partia jest dzisiaj.
– Przecież oni też mieli po 30 lat, a się nie sprawdzili. Nie ma co na siłę lansować konkretnych nazwisk. Konieczne jest to, by wszyscy ludzie o poglądach lewicowych poszli razem. Nowicka i Nowacka, Napieralski i Olejniczak, Kołodko i Cimoszewicz, Miller i Czarzasty. Taka formuła mi się marzy – kwituje w rozmowie z naTemat Włodzimierz Czarzasty, szef mazowieckich struktur Sojuszu.
Poza tym są też Zieloni, powstało bardzo dużo ruchów miejskich czy feministycznych stowarzyszeń. Lider lewicowego ugrupowania powinien być jak selekcjoner, który takich działaczy wyłapuje.
Mateusz Gotz
Warunek wejściowy jest jeden – wszyscy swoje ego zostawiamy na dalszym planie, bo nie o jedynki tu chodzi. (…) Drugi warunek dotyczy przywództwa. Nie może być ono przeznaczone dla osób, które budzą zbyt wiele negatywnych emocji. Dla obecnych liderów, którzy zabierają tlen innym. Nowoczesna lewica nie będzie miała twarzy Leszka Millera ani Janusza Palikota. Ich miejsce w takiej formacji byłoby jednak niezaprzeczalne i niepodważalne. Twarzą powinna być na przykład Nowacka czy lewicowy prezydent SLD – Matyjaszczyk.