Praktyki… już samo to słowo wywołuje u studentów drgawki. Każdy, kto je przeżył, wie dobrze, o czym mówię. W założeniu - zapewniają młodym ludziom doświadczenie, w praktyce - często wykorzystują ciężką pracę studentów. O jakichkolwiek zarobkach nie ma oczywiście mowy. Jak wyglądają praktyki w praktyce? Uczą doświadczenia czy raczej "nieróbstwa"?
Iza, studentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim: - Swoje praktyki w redakcji nie wspominam zbyt dobrze. Poszłam tam, ponieważ myślałam, że nauczę się czegoś, co mi się przyda w przyszłości. Niestety, po początkowej ekscytacji, przyszedł czas na gorzkie rozczarowanie. Redaktorzy mnie po prostu wykorzystywali. Pisałam teksty, które później często ukazywały się nie pod moim nazwiskiem.
Tomek, student stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim: - Moje praktyki? [śmiech] Nie wiem, czy to można nazwać w ogóle jakimikolwiek praktykami. Poszedłem kilka razy do firmy, która mnie przyjęła, dostałem zaświadczenie o odbyciu praktyk po kilku dniach i tyle. Jedyne, co mi kazali robić, to przepisywać dane do Excela.
Agnieszka, studentka administracji na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie: - Praktyki. Pomyślałam - praca biurowa, nauczę się czegoś więcej poza samą teorią, którą dostaję codziennie od uczelni. Poszłam, ale proszę uwierzyć, układanie stert segregatorów nie sprawiało mi przyjemności. Miałam jeszcze inne zadania specjalnie - robiłam kawę dla dyrektora i chodziłam po zakupy dla pani, która zajmowała się praktykantami. Super.
Każda uczelnia wyższa w Polsce wymaga od swoich studentów wyrobienia tzw. praktyk studenckich. Dla młodych ludzi mają być szansą na wykorzystanie w praktyce wiedzy, którą zdobyli podczas wielogodzinnej nauki na uniwersytecie. W założeniu. Częściej praktyki studentów wykorzystują ich zdolność robienia herbaty i parzenia kawy. - Nie zawsze jest tak idealnie. Często firmy wykorzystują studentów przy takiej pracy, którą wykonać mógłby nawet ktoś niewykwalifikowany - mówi w rozmowie z naTemat nasz bloger, Adam Opaliński, najlepszy menadżer HR w Polsce według rankingu "Rzeczpospolitej".
Praktyki, ale po co?
Elżbieta Słowińska, kierownik Centrum Informacji i Planowania Kariery Zawodowej w Wojewódzkim Urzędzie Pracy, Oddział Zamiejscowy w Bydgoszczy, w rozmowie z regiopraca.pl podkreśla: - Aktywność na studiach będzie się potem przekładać podczas poszukiwania pracy. Odbyte praktyki absolwent wpisze do swojego CV i będzie mógł się nimi pochwalić potencjalnemu pracodawcy. Ważne są nie tylko praktyki obowiązkowe, ale przede wszystkim te, które student sobie sam załatwi.
Nikt nie wątpi w słowa pani kierownik. Niestety, różnie bywa z jakością staży. - Często jest tak, że firmy zlecają studentom prace, które niczego ich nie nauczą - zauważa Adam Opaliński.
Rzeczywistość jest już inna
W Polsce studenci wciąż są traktowani jako tania siła robocza. Praca za darmo nikomu nie sprawia przyjemności, a praktyki w biurze przy obsłudze ekspresu do kawy - tym bardziej. Co skłania studentów do podejmowania praktyk, nawet kosztem podawania kawy niewdzięcznemu dyrektorowi? Odpowiedź jest prosta - doświadczenie .Wśród studentów panuje zasada: im więcej wyrobisz praktyk, tym lepiej. Nikt w dzisiejszych czasach nie ma wątpliwości, że sam dyplom renomowanej uczelni niewiele daje na rynku pracy. Osób z wyższym wykształceniem
jest mnóstwo, dlatego pracodawca wymaga od świeżo upieczonego absolwenta zapełnionej rubryki w CV o nazwie "doświadczenie". Pytanie tylko, jak to zrobić? - W tym wszystkim należy zachować zdrowy rozsądek. Nie wolno zapominać, że studia nie są po to, by pracować, ale żeby studiować - podkreśla Opaliński.
Uczelnie nie są bez winy
Ostatnio coraz częściej w mediach pojawia się temat praktycznego przygotowania zawodowego studentów. Wciąż nie ustają dyskusje o tym, co państwo może zrobić, aby zmienić obecną, złą sytuację. Zwraca się uwagę na niewłaściwe przygotowanie uczelni: - Nie dostaną pracy w zawodzie. Mają dostęp do informacji, ale nie umieją ich analizować, odrzucać śmieci ani wynajdywać najwartościowszych danych - twierdzi w "Gazecie Wyborczej" prezes PZU SA Andrzej Klesyk. Ze słowami prezesa zgadza się także Adam Opaliński: - Uczelnie powinny dawać więcej praktycznej wiedzy. Należy zmienić program nauczania na polskich uniwersytetach, aby były one lepsze, skuteczniejsze i nastawione na praktykę. Czyżby szkoły wyższe nie miały pomysłu na rozwój zawodowy swoich studentów?
Pracodawca może być fair
Jak się okazuje, nie zawsze wina leży po stronie pracodawcy, czy też uczelni. Studenci często nie przykładają się do powierzanych im obowiązków, przez co tracą zaufanie u przedsiębiorcy. - Studenci nie są fair wobec przedsiębiorców, gdyż część z nich idzie na praktyki, aby je szybko "odfajkować". Uważam, że praktykanci powinni dostawać wynagrodzenie. Szanujmy ich pracę i ich wysiłek - podkreśla Adam Opaliński. Niestety firm z takim podejściem jest niewiele, a jeśli takie są, to wynagrodzenie dla praktykantów jest symboliczne. Jednak zdarzają się też takie firmy, które, po odbytych praktykach, zatrudniają u siebie studentów. Jeżeli młody człowiek sprawdzi się na swoim stanowisku, a w firmie jest wolny etat, pracodawca często zatrudnia osobę, którą zdążył już poznać. Nie jest też zawsze tak, że praktyki są bezzasadne i niczego studentów nie uczą:
Niestety tego typu komentarzy na forach internetowych jest niewiele. Zatem, może warto by pomyśleć nad jakimiś rozwiązaniami w tej sprawie? Praktyki, póki co, mogą studentów czegoś nauczyć, ale wcale nie muszą.
Mi się moje praktyki studenckie bardzo podobały. Miałam je w przedszkolu i sporo się nauczyłam. Fajnie było
Może zależy jaką sobie wybierzecie placówkę - warto popytać kto już tam był na praktykach i jakie ma wrażenia.