
Sobota, stadion Widzewa. Gospodarze grają ligowy mecz z Lechią. Ich kibice, zamiast skandować coś w stylu „My chcemy gola”, krzyczą: „Gramy na luzie, RTS gramy na luzie”. Im nie zależy na zwycięstwie swojego zespołu, chcą by Widzew przegrał, bo wtedy z ligi spadnie ŁKS, lokalny rywal. Wróg. Ci najgorsi. Widzew na luzie zagrał, poległ 0:1 i od kilku dni media piszą o celowym odpuszczeniu meczu. Czy słusznie?
Relacja z meczu na Weszlo.com:
Kibice skandują "gramy na luzie, RTS gramy na luzie", co chyba należy odbierać tak, że porażka byłaby mile widziana. Tak się właśnie demoralizuje zawodników. Za rok widzewiacy zagrają na luzie z kimś innym i wtedy dopiero zacznie się okupowanie budynku klubowego, wyzwiska itd.
Jak wynika z naszych ustaleń, piłkarze Widzewa już na kilka dni przed meczem wiedzieli jaki jego wynik najbardziej zadowoliłby ich własnych kibiców. W szatni mówiło się o tym tyle że raczej w kategoriach żartu, nikt całej tej otoczki, tych wszystkich sugestii nie brał na poważnie. Poza tym nawet sami gracze mieli świadomość, że spadek ŁKS-u nie jest do końca w ich interesie.
Niektórzy dziennikarze sugerują, że w przypadku spadku ŁKS-u klub ten dostanie z miejskiej kasy dużo mniejsze pieniądze, a kwotę większą zgarnie Widzew, grający o klasę wyżej. Cytuje się też słowa Radosława Mroczkowskiego, trenera gospodarzy, który po meczu wyraźnie sfrustrowany powiedział na konferencji prasowej: „Można zagrać słaby mecz, ale tak żenujący nie powinien się zdarzyć”. Dodawał też, że gdyby miał siedem czy osiem zmian, tyle by przeprowadził. Szkoleniowiec chwilę wcześniej zezłościł się na swojego młodego piłkarza, Jakuba Bartkowskiego, który porażkę z Lechią tłumaczył w rozmowie z dziennikarzami upałem i słabym stanem murawy.
Jestem daleki od podzielania teorii, że specjalnie przegrali, ale na pewno nie zrobili wszystkiego, żeby wygrać. Szkoda, bo odbierając punkty słabemu zespołowi z Gdańska, przedłużyliby nadzieje na utrzymanie w ekstraklasie drugiej łódzkiej drużyny. Żeby było jasne: jeszcze przed sobotnimi spotkaniami uważałem, że ŁKS ma tylko teoretyczne szanse na uniknięcie spadku, ale widzewiacy stracili okazję do pokazania klasy. Mogli chodzić po mieście z wysoko podniesioną głową. A tak od soboty są wytykani palcami nie tylko w Łodzi, ale i w całym kraju.
Bezlitosny był Wojciech Kowalczyk, który oceniając w skali 1-10 „występ” widzewiaków, każdemu z nich postawił jedynkę. Sugerując tym samym, że ci się podłożyli.
Piłkarze Widzewa nie słyszeli o sprawie rozdziału środków finansowych. Sprawy z Bartkowskim też sobie nie przypominają, choć przyznają, że ich trener był po meczu bardzo zdenerwowany. Poszedł na konferencję prasową i tyle go widzieli. Chyba nawet nie zahaczył o szatnię.

