"Biały personel" jest w Polsce niemiły i opryskliwy. Najpierw powiedziała to głośno Joanna Rajkowska, później powtórzyła to Hanna Lis, ostatnio za zachowanie lekarzy przepraszał sam minister zdrowia. Czemu personel polskich szpitali tak często jest szorstki dla pacjentów?
- Nie można generalizować, ale prawdą jest, że takie przypadki się zdarzają. Trzeba pamiętać, że wspólnym wrogiem jest choroba, nie człowiek - mówi dr Jolatna Orłowska-Heitzman, Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej Lekarzy.
Jaka służba zdrowia jest w Polsce wie każdy, kto choć raz miał z nią do czynienia. Ci, którzy na swoje nieszczęście obcowali z nią nieco dłużej mają już dokładnie wyrobioną opinię. I zazwyczaj nie jest ona pozytywna. Od szpitali najlepiej trzymać się z daleka, ale nie tylko z powodów zdrowotnych. Oprócz jakości pobytu, kuleje też jakość obsługi.
Nasza czytelniczka tak wspomina swoje szpitalne perypetie. - Dostałam skierowanie na badanie serca. Czekałam godzinę zanim ktokolwiek chciał ze mną rozmawiać. Potem kolejne dwie siedziałam w poczekalni, czekając na lekarza, który "już idzie". W między czasie przypominałam się dwa razy. Specjalista w końcu się pojawił i… odprawił mnie w dosłownie trzy minuty. Krzyczał, że ma tutaj bardziej chorych, a badania nie zrobi, bo nie ma miejsca i czasu. Miał pretensje, że w ogóle tam się pojawiłam - wspomina Joanna.
Ekspert: W sprawie leków na raka Ministerstwo i szpitale nie stanęły na wysokości zadania
"Fakt" opublikował kilka podobnych historii z życia wziętych. Historie, które były tak bulwersujące, że poruszyły nawet samego ministra zdrowia. Bartosz Arłukowicz wysłał do redakcji list przepraszający za lekarzy i ich zachowanie. Od pacjentów obrywa się jednak nie tylko lekarzom, ale całemu "białemu personelowi"
Fragment listu Bartosza Arłukowicza
"Nie ma i nie może być usprawiedliwienia dla braku elementarnej wrażliwości, niekulturalnych zachowań i wypowiedzi(…)" CZYTAJ WIĘCEJ
Nie można generalizować
Generalizowanie, jak to zazwyczaj bywa, jest dla środowiska krzywdzące, ale nie można udawać, że nic się nie dzieje. - To grupa 160 tysięcy ludzi o różnych temperamentach i charakterach, ale prawdą jest, że takie sytuacje się zdarzają - mówi dr Jolanta Orłowska-Heitzman.
Do rzecznika wpływają skargi od niezadowolonych pacjentów, którzy narzekają na zachowanie medyków. Wszystkie są rozpatrywane, ale trzeba pamiętać, że często jest to tylko słowo przeciwko słowu. - Lekarz będzie się bronił, pacjent utrzymywał swoją wersję. Ciężko dojść do prawdy, jeżeli nie ma świadka - dodaje nasza rozmówczyni.
Historie czytelników dziennika "Fakt"
"Wymiociny na podłodze, ubrudzone kałem umywalki. Nikt przez dni nie przyszedł i nie zmył podłogi, nie umył umywalki. Sama przecierałam to chusteczkami. Na dodatek byłam w czwartym miesiącu ciąży z drugim dzieckiem i spałam na krześle, bo pokój był tak mały, że nie było miejsca, by rozłożyć się na podłodze. Na koniec kazali mi zapłacić mi 12 złotych za dobę. Za co?! Oczywiście nie zapłaciłam za ten śmierdziel ani grosza i do dnia dzisiejszego żałuję, że nie zgłosiłam tego do sanepidu"
"Byłam ostatnio z dzieckiem w szpitalu i składam na pielęgniarki i lekarzy skargę. Gdy nie chciałam wyjść podczas wizyty z pokoju, to po prostu nie zbadali dziecka, a pielęgniarka rzuciła nim we mnie. Dziecko ma dwa latka i zostało przyjęte po utracie przyjemności"
"Tydzień temu wyszłam z dzieckiem ze szpitala w Łodzi. Tu również był bałagan. Nawet lekarstwa musiałam podawać sama, bo pielęgniarkom było ciężko. Spałam na twardej leżance, za którą musiałam płacić 15 złotych za dobę. Tragedia!
źródło: Fakt
Adam Sandauer, honorowy przewodniczący i założyciel Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere zauważa, że można zgłosić się także do szefa konkretnej placówki, który ma obowiązek prowadzić ją w sposób przyzwoity i przyjazny dla swoich "klientów".
Przed wyciąganiem pochopnych wniosków ostrzega za to Wiesław Latuszek z branżowego serwisu Medycyna Praktyczna. - Zarzuty, że lekarze lub pielęgniarki nie wykazują empatii w kontakcie z pacjentami są fałszywym uogólnieniem i nie oddają rzeczywistości - mówi.
Chamstwo jest wszędzie
Rzeczywistość pokazuje jednak, że chamstwo jest obecne wszędzie, nie tylko w środowisku lekarskim. - Nie można powiedzieć, że lekarze tak się nie zachowują, ale spotkałem też profesorów uczelni wyższych, którzy postępowali niewiele lepiej - mówi Adam Sandauer. I jednocześnie zaznacza, że kontakty na linii pacjent-lekarz są szczególne. - Chory jest mocno uzależniony od lekarza i wymaga szczególnej troski, jeżeli chodzi o dobre zachowanie - słyszymy
Internauci opisują na forach swoje "przygody"
Musiałam mieć wykonane zdjęcie płuc w jednym ze śląskich szpitali. To nic, że czekałam godzine, pani w rejestracji z wielką łaską przyjęła skierowanie, ale w końcu przyszła osoba, która owe zdjęcie miała mi zrobić. Stojąc tyłem do mnie mruknęła coś żebym się rozebrała od pasa w górę. Nie usłyszałam jej za dobrze i tak chciałam się upewnić czy biustonosz tez mam ściągnąć, a ta się odwróciła i na mnie huknęła, że jakby chciała żebym zostawiła stanik to by nie powiedziała ze mam się rozebrać od pasa w górę. Tak mnie zamurowało, że nic nie byłam w stanie się odezwać"
Wszyscy są ludźmi i lekarzom też może się zdarzyć zły dzień, ale jak zaznacza nasz rozmówca: - Biały personel z racji swojego zawodu powinien być nastawiony przyjemnie i sympatycznie. Jeżeli i z tym ciężko, to przynajmniej nie może być mowy o żadnych chamskich zachowaniach - słyszymy. Dr Jolanta Orłowska-Heitzman swoich studentów uczy wyjątkowo dużej dozy cierpliwości i kutury osobistej. - Bo tego właśnie wymagają chorzy - mówi.
Ministra Arłukowicza powtórka z rozrywki. To co nie udało się mu w ustawie, po cichu wprowadza tylnymi drzwiami
Kodeks swoje, lekarze swoje
Każdy lekarz musi przestrzegać Kodeksu Etyki Lekarskiej. Z kilkunastu stron traktujących w mniejszym lub większym stopniu o stosunkach z pacjentami w oczy rzucają się zwłaszcza dwa punkty:
Kodeks etyki lekarskiej
1. Lekarz powinien życzliwie i kulturalnie traktować pacjentów, szanując ich godność osobistą, prawo do intymności i prywatności.
2. Relacje między pacjentem, a lekarzem powinny opierać się na ich wzajemnym zaufaniu; dlatego pacjent powinien mieć prawo do wyboru lekarza. CZYTAJ WIĘCEJ
- Ten kodeks obliguje personel medyczny. Wszystkie sprawy trzeba rozpatrywać jednak indywidualnie, bo każdy człowiek - w tym i pielęgniarki - mają swoje moralne zasady, którymi się kierują. Nie wykluczam, że mogą zdarzać się osoby, które w różnych sytuacjach postąpiły inaczej niż tego by się od nich oczekiwało - mówi Iwona Borchulska, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowych Pielęgniarek i Położnych.
Napięta sytuacja jest zwłaszcza na oddziałach dziecięcych. - Jak choruje dziecko to wszyscy są zdenerwowani - wyjaśnia dr Orłowska-Heitzman. To zdenerwowanie skutkuje tym, że z jednym dzieckiem przyjeżdża kilka osób, a lekarz najzwyczajniej w świecie nie jest w stanie nad nimi zapanować. - Czasami powie coś głośniej i to jest odbierane przez innych, jako agresja. A to dziecko przecież trzeba zbadać w spokoju - tłumaczy nasza rozmówczyni. Panowie życia i śmierci. Kto w Polsce decyduje, czy będziesz leczony tak, jak potrzebujesz?
W kwestiach zdrowia trzeba postępować nadzwyczaj uważnie i delikatnie, dlatego medycy powinni rozmawiać z pacjentami nie tylko miło, ale i zrozumiale. - Muszą na spokojnie wyjaśnić na czym polega choroba, jak będzie wyglądało jej leczenie - mówi naTemat rzeczniczka OZL.
Nie wolno zapominać, że wina nie zawsze leży tylko po stronie personelu. Wiele można zarzucić też samym pacjentom. - Coraz częściej to oni zachowują się agresywnie. Zwłaszcza na pogotowiach i oddziałach ratunkowych - dodaje dr Orłowska-Heitzman.
Szkolenia z dobrego zachowania?
List ministra Arłukowicza cieszy, bo pokazuje, że szef resortu dostrzega problem. Za słowami powinni iść jednak czyny. Pomocne mogą być szkolenia w zakresie komunikacji. - Są bardzo potrzebne, cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Są prowadzone od lat, ale niestety nie łatwo je sfinansować - mówi Wiesław Latuszek. - Pokłon dla pana ministra za to, że widzi problem, ale przydałyby się chociażby szkolenia z dobrego wychowania - dodaje Adam Sandauer.
Wiesław Latuszek przekonuje, że problem znacznie rozwiązałoby zniesienie limitów przyjęć i dostosowanie finansowania do faktycznych kosztów. - Podstawowe problemy są dwa. Pierwszy to zbyt niski poziom finansowania szpitali i wynikające z tego niedobory personelu. Natomiast zasadniczym problemem jest sposób kontraktowania opieki szpitalnej przez NFZ. Nie ma żadnego powodu, aby utrzymywać limity przyjęć dla większości procedur szpitalnych. Zniesienie limitów i dostosowanie finansowania do faktycznych kosztów, spowodowałoby realną konkurencję pomiędzy placówkami objętymi umowami z NFZ. Wystarczy popatrzeć jak poprawiła się jakość opieki na oddziałach położniczych, które muszą konkurować o rodzące matki lub jak wygląda opieka nad chorymi z zawałem serca, gdzie również nie ma limitów przyjęć - wyjaśnia ekspert.
Trudno się jednak pozbyć wrażenia, że zamiast tak radykalnych zmian wystarczyłaby choć odrobina empatii i kultury. A jak wyglądały Wasze perypetie ze służbą zdrowia?