Czy ktokolwiek lubi wychodzić z domu, kiedy leje, jest zimno i hula wiatr? Nie sądzę. Czy to oznacza, że w wakacje bez ładnej pogody skazani jesteśmy na nudę? Nic z tych rzeczy. Gry planszowe przeżywają właśnie swój renesans i każdy wśród nich znajdzie coś dla siebie, znajomych i rodziny. Przedstawiamy kilka propozycji, które pozwolą zabić nudę i wzmocnić szare komórki.
Jeśli komuś gry planszowe kojarzą się z prymitywną rozrywką polegającą na rzucaniu kostką i liczeniem na farta, najwyraźniej dawno nie miał z nimi styczności. Dziś dostępne planszówki oferują coś dla każdego: od najprostszych gier, w których wygrywa się głównie dzięki szczęściu, przez "zgadywanki", rysowanie-pokazywanie-opisywanie, aż do zaawansowanych gier strategicznych, do których trzeba mieć tęgi umysł i co najmniej pięć godzin, by wyłonić zwycięzcę.
Zakup jednej lub dwóch gier może uratować niejeden dzień i wieczór. Nie tylko bowiem gry angażują do wspólnej zabawy kilka osób, ale przy okazji, najczęściej zmuszają do używania szarych komórek, a do tego są świetną zabawą. Majówkowa pogoda właśnie się zepsuła i warto skrzyknąć paczkę znajomych do wspólnej partii w Alias czy Activity, zamiast wspólnie siedzieć na Facebooku i narzekać na pogodę.
Uruchom wyobraźnię w Dix It
Jedną z ciekawszych propozycji, jakie znaleźć można w sklepach, jest niewątpliwie Dix It. Nadaje się zarówno dla grupy znajomych, jak i rodziny. Często rozgrywka może być nie tylko bardzo zabawna, ale i niesłychanie interesująca. Zasady są proste i bazują na grze w skojarzenia.
Każdy z graczy posiada kilka kart z obrazkami (grafiki, oprócz wspaniałego wykonania, potrafią budzić głębokie refleksje) i każdy w swojej turze, po kolei, jest autorem skojarzenia. Kładzie wówczas zakrytą kartę na stół, mówi swoje skojarzenie (może to być nawet onomatopeja, ważne, by skojarzenie było "ustne"), a inni ze swoich kart dokładają po jednej, pasującej do skojarzenia autora. Po odsłonięciu kart zadaniem wszystkich graczy jest zgadnięcie którą kartę położył autor. Oczywiście, każde działanie - czy zgadnięcie, czy "bycie odgadniętym" lub zdobycie głosu swoją kartą - owocuje w postaci pól, o które przesuwamy swój pionek w wyścigu skojarzeń. Zasady może łatwo przyswoić każdy w wieku 7-99 lat, rozgrywka trwa około godziny, a grafiki na kartach zachwycą wszystkich - dorosłych, dzieci i nastolatków. Dix It, poza tym, że przynosi sporo frajdy, w bardzo ciekawy sposób pozwala poznać swoich towarzyszy życia. I każdy, kto spróbuje, szybko przekona się, że przy rozgrywce w DI Freud miałby wiele do powiedzenia na temat grających.
Lepsze wersje kalamburów
Kolejne dwie gry - wrzucone do jednego worka, bo bazują na podobnym pomyśle - to Activity i Party Alias. W zasadzie obie są modyfikacją znanych wszystkim kalamburów, ale w bardziej zaawansowanej formie.
Activity, pokrótce, to podróż po planszy wypełnionej różnymi czynnościami: rysowaniem, opowiadaniem lub pokazywaniem. Po stanięciu na dane pole, gracz losuje kartę z hasłem i musi, adekwatnie do pola, zaprezentować dane słowo. Czasem bywa łatwo i trzeba narysować samochód, a czasem bywa trudno - i trzeba pokazać kunę. Rozrzut haseł jest spory, od najprostszych i dosłownych do wyjątkowo trudnych i abstrakcyjnych. Dorośli niewątpliwie nieraz zatną się, zastanawiając nad tym jak narysować pory roku, a dla dzieci będzie to doskonała okazja do poznania kilku(dziesięciu) nowych pojęć w sposób bardzo przystępny.
Party Alias to rzecz podobna, ale oparta na zabawie słowem i opowiadaniu. Są tu trzy kategorie tego, co musimy robić: pokazywanie zawodów lub zwierząt, opowiadanie haseł wszelakich, opowiadanie o znanych osobach, rymowanki i tak zwane "abecadło". O ile pokazywanie czy opowiedzenie jakiegoś hasła żadną nowością nie jest, to już VIP-y mogą przyprawić o ból głowy. Od Lecha Wałęsy, przez Jerzego Buzka, Rihannę, Jarosława Kreta, Krzysztofa Krawczyka i setki innych, znanych osób, zarówno z Polski jak i zagranicy. Czasem opowiedzenie o celebrycie, którego wszyscy kojarzą, ale z niczego konkretnego, tak, by reszta zgadła, bywa ogromnym wyzwaniem. Jeszcze ciekawsze są rymowanki: jedna osoba z drużyny mówi pierwszy wers z danym wyrazem na końcu, a druga osoba musi dopowiedzieć kolejny wers tak, by całość miała sens logiczny. Abecadło, z kolei, to wylosowanie literki - zadaniem drużyny jest wymienić dwadzieścia wyrazów zaczynających się od tej litery. A wszystko w czasie, oczywiście, ograniczonym przez klepsydrę.
Powstanie Warszawskie, wspinaczka, pociągi
Trzy kolejne produkty to już typowe gry planszowe.
Zacznijmy od rzeczy dla najmłodszych, czyli Małych Powstańców. Prosta gra, dość wciągająca, a z rozsądnymi rodzicami może stać się świetną okazją do zainteresowania dzieci historią. Zasady, jak zwykle, nie są zbyt skomplikowane. Każdy z graczy prowadzi drużynę kurierów, odbiera zlecenia na dostarczenie przesyłek w konkretne miejsca powstańczej Warszawy, a swoich zawodników porusza kartami, które ma do dyspozycji. Na drodze czasem stają groźni SS-mani, ale w ostatecznym rozrachunku gra jest na tyle prosta, by móc spokojnie dać ją kilkuletnim dzieciom.
Dorośli z tej kategorii mogą wybrać K2. Rywalizacja jest tu bardziej zacięta, a i sama rozgrywka trochę bardziej skomplikowana i wymagająca, niż w Małych Powstańcach. W skrócie zadaniem gracza jest doprowadzenie swoich dwóch alpinistów na szczyt góry, zanim zrobią to inni gracze. W efekcie jednak nie jest to takie proste: trzeba bowiem uważać na pogodę, która potrafi być kapryśna, i dostęp do tlenu (gdy schodzi do zera, alpinista umiera), przedstawiony jako punkty zbierane przez poszczególnych wspinaczy. Do wyboru są dwie strony planszy, łatwiejsza i trudniejsza, tak samo warianty pogody. Szybko okazuje się, że wyprzedzenie innych graczy w trakcie wspinaczki wielką sztuką nie jest, ale utrzymanie swoich zawodników przy życiu - jak najbardziej. Same zasady bazowe są proste, ale by grać i nie przegrać trzeba się czasem nieźle napocić.
Ostatnia już dzisiaj i najbardziej grywalna, moim zdaniem, planszówka, to "Wsiąść do pociągu". Od Edynburga, przez Stambuł, Berlin, Londyn, Moskwę i Warszawę i wiele innych miast - poprowadź swoją linię kolejową tak, by zdeklasować rywali i zostać królem kolei. Ponownie rozgrywka jest prosta: mamy pewien zasób "wagonów", symbolizujących odcinki torów, karty, dzięki którym możemy wykładać owe wagony i tym samym - budować konkretne połączenia i kilkanaście tras do zrealizowania. Można porwać się na podróż przez całą Europę z Moskwy do Lizbony - i wówczas za wykonane zlecenie otrzymujemy, na przykład, 20 punktów lub też przyjąć metody małych kroczków i tworzyć trasy z Warszawy do Moskwy i z Londynu do Berlina. Sposobów na wygraną jest kilkanaście i tylko od gracza zależy, który z nich wykorzysta do wygrania. Każda rozgrywka jest inna, każda emocjonująca i co najważniejsze - nadaje się zarówno dla dzieci, jak i dorosłych i każdy będzie bawił się tak samo.
Jeśli zaś kogoś interesuje, w co jeszcze można zagrać, proponuję w Google wstukać hasło "gry planszowe", wejść w pierwsze trzy wyniki i bawić się do woli. Radzę jednak uważać: łatwo popaść w uzależnienie od tych gier i chociaż uzależnienie to niezbyt groźne, to może spustoszyć portfel skuteczniej niż porządna impreza.