Mieszkańcy Drezna wyszli na ulice zaprotestować przeciwko ksenofobicznemu ruchowi PEGIDA, który w ich mieście organizuje najliczniejsze demonstracje.
Mieszkańcy Drezna wyszli na ulice zaprotestować przeciwko ksenofobicznemu ruchowi PEGIDA, który w ich mieście organizuje najliczniejsze demonstracje. Fot. Twitter.com/Harald Kosmata

Mieszkańcy Drezna mają dość kojarzenia ich miasta z ksenofobicznymi poglądami ruchu PEGIDA. W mieście, w którym Lutz Bachmann od tygodni gromadził najwięcej "patriotów przeciwnych islamizacji", w sobotę zaprotestować przeciwko skrajnym poglądom postanowiło dwa razy więcej osób niż zdołano zgromadzić na najliczniejszych demonstracjach "pegidowców".

REKLAMA
Aż 35 tys. Niemców wyszło w sobotę na ulice Drezna, by pokazać, że stolica Saksonii nie ma zamiaru uchodzić za stolicę europejskiej ksenofobii. W demonstracji przeciwko poglądom ruchu PEGIDA protestowali nie tylko zwykli mieszkańcy Drezna, ale także niemieccy politycy i artyści. Protest połączył zarówno drezdeńskich chrześcijan, żydów, jak i muzułmanów.
W sobotę nie zabrakło też akcentów związanych z wydarzeniami we Francji. Wielu uczestników demonstracji miało ze sobą plakaty z hasłem "je suis Charlie". Niektórzy dopisywali pod tymi słowami "i nie jestem z PEGIDA". Niemieckie media podkreślają to szczególnie, bo po atakach dokonanych przez islamskich ekstremistów w Paryżu spodziewano się, że antyislamskie nastroje w Niemczech mogą tylko eskalować.
- Miłują pokój, demokrację, są otwarci na świat i tolerancyjni - tak mieszkańców Drezna przedstawiał na początku sobotniej demonstracji premier Saksonii Stanislaw Tillich. Towarzyszący mu minister spraw wewnętrznych Thomas de Maizière podkreślał natomiast, że PEGIDA to nie tylko problem Drezna, które jest kosmopolityczne, a nie brunatne.