Mariusz Walter, współwłaściciel koncernu ITI i Legii Warszawa po porażce swojej drużyny, która praktycznie wyklucza ją z walki o mistrzostwo Polski, zrezygnował z zasiadania we władzach klubu. Klubu, który kocha, w który włożył dużo pieniędzy i… który na końcu przyniósł mu gorzkie rozczarowanie. Sportowe i finansowe w jednym.
Jedni twierdzą, że znudziło mu się finansowanie klubu, który nie odnosi oczekiwanych sportowych sukcesów. Inni, że to decyzja naturalna albo że przesądziły względy zdrowotne. Niezależnie od tego, jaka jest prawda o przyczynach odejścia Mariusza Waltera z władz Legii Warszawa, wszyscy są zgodni co do jednego - Legię kochał jak własne dziecko. I to dziecko go zawiodło.
Od dziennikarza do biznesmena
Mariusz Walter zaczynał jako dziennikarz. Najpierw skromnie, w studenckim radiowęźle Politechniki Śląskiej, potem szumnie, jako jeden z najbardziej znanych dziennikarzy lat 70. Przez prawie 20 lat pracował w Telewizji Polskiej, a lata jego prawdziwej sławy przypadły na "dekadę Gierka". To Walter stworzył "Studio 2", flagowy program TVP w tamtej epoce. Co ciekawe, "Studio 2" prowadziła jego żona Bożena, dziś szefowa Fundacji TVN.
W latach 1967-1983 Mariusz Walter był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jerzy Urban rekomendował go nawet na stanowisko głównego konsultanta w zespole propagandowym. Ostatecznie taki zespół nie powstał.
Walter opuścił pokład TVP w 1982 roku. Na łamach pisma "Eurovip" tak tłumaczył okoliczności swojego odejścia: "To nie tak, że musiałem odejść. Z telewizji nikt mnie nie wyrzucił. Sam odszedłem. Miałem tzw. rozmowę weryfikacyjną, po której padł wniosek, że nie mogę pełnić żadnej funkcji kierowniczej". A więc dlaczego właściwie odszedł? Jak stwierdził, w telewizji nie dało się dłużej pracować.
W tym miejscu, czyli na początku lat 80. kończy się opowieść o Walterze dziennikarzu, a zaczyna się Walter biznesmen i producent. Dwa lata po porzuceniu pracy w TVP Walter wspólnie z Janem Wejchertem założył firmę ITI, która zajmowała się dystrybucją kaset wideo, filmów, produkcją reklam, a nawet...chipsów.
Od TVN do Legii
W 1997 roku ITI współprowadzone przez Waltera uruchomiło swój "okręt flagowy", czyli telewizję TVN. Wtedy jeszcze nie zanosiło się na to, że z branży rozrywkowej Walter przeskoczy na branżę sportową. Aż w końcu na początku XXI wieku ITI zdecydowało się wykupić stołeczną Legię. Przesądziła nie tylko wielka miłość Waltera do futbolu. ITI chciało z piłkarskiego klubu zrobić dobrze działające i przynoszące dochody przedsiębiorstwo. Dlatego właśnie przez ostatnią dekadę Walter i inni z ITI wyłożyli na Legię fortunę.
- Co Legia zawdzięcza Walterowi? Przede wszystkim to jego ideą była budowa nowego stadionu. On zostawia najlepiej zarabiający na siebie klub, bo przecież w tym roku ITI nie musiało dokładać do Legii. To on wprowadził Legię do Europy - mówi naTemat Michał Pol, dziennikarz "Gazety Wyborczej" i Sport.pl. Komu tytuł, komu? Najbardziej zacięty sezon ligowy w Polsce od lat
- On nie tylko wkładał w Legię pieniądze, ale przede wszystkim serce i zaangażowanie. Zawsze można było go spotkać na meczu: przeżywającego sukcesy, ale też trapiącego się porażkami. Patrzył na klub jak na dorastające dziecko, przez co udało się osiągnąć bardzo fajny stadion i wielkie widowiska w ostatnich latach - zwraca uwagę Wojciech Olejniczak, europoseł SLD i częsty gość na stadionie Legii przy Łazienkowskiej.
Walter trwał przy Legii sercem i portfelem nawet mimo tego, że kibice "Wojskowych" znienawidzili ITI i jego samego. W trakcie jednego z meczów w 2008 roku uraczyli go na przykład okrzykami "Walter cwelu kup sobie klub w Izraelu".
Od sukcesu do rozczarowania
Bez wątpienia nowy stadion Pepsi Arena czy występy Legii w europejskich rozgrywkach można zapisać na konto sukcesów Mariusza Waltera. Problem w tym, że worek z porażkami stał się równie - albo nawet bardziej - okazały niż ten z sukcesami. I w tym worku trzeba szukać przyczyn jego decyzji o odejściu z władz Legii. W tym miejscu wspomnieć trzeba chociażby o tym, że warszawski klub za rządów ITI i Waltera zdobył tylko jedno mistrzostwo Polski. W tym sezonie miał szansę na kolejne, ale po ostatnim meczu praktycznie się jej pozbył.
- Klub piłkarski to nie dziecko, które się taką miłością kocha niezależnie od tego, co wyrabia. Miarka się przebrała. Projekt Legia zakończył się dla Mariusza Waltera bolesną porażką, co nieskończenie więcej mówi o Legii i o polskiej piłce niż o Walterze i o tym projekcie - mówi Tomasz Lis, był pracownik TVN i wielki fan piłki nożnej.
Podobnego zdania jest Robert Jędrzejczyk, warszawski prawnik i zapalony kibic. - Miłość do piłki niestety pada na rubieżach braku umiejętności i ambicji zawodników. Mariusz Walter jest przecież kolejną osobą, która poświęciła sporo czasu i środków, a skutków sportowych nie ma - stwierdza.
ITI, sprzedawaj! Ringier Axel Springer chce kupić Legię Warszawa. Za grosze
Poza tym Legia tonie w długach, a brak sukcesów sportowych nie zwiastuje poprawy kondycji finansowej klubu. Może więc dlatego Walter powiedział "pas"? - Za dużo pieniędzy zainwestował w Legię żeby teraz z powodów finansowych się wycofywać - dodaje Jędrzejczyk.
Józef Oleksy, były premier, który zasiada w radzie nadzorczej Polonii Warszawa, stawia jednak tezę, że szef ITI po prostu udał się na zasłużony odpoczynek, a porażki sportowe i finansowe nie miały kluczowego znaczenia. - Występowały różne sytuacje na styku z kibicami i sponsorami. Ma prawo być zmęczony. To naturalne zamknięcie działalności - zaznacza.
Pocieszeniem dla Waltera może być jedynie fakt, że nie tylko jemu piłka już obrzydła. Janusz Wojciechowski, jego kolega po fachu sponsorujący stołeczną Polonię, przed dwoma tygodniami ogłosił, że zakręca kurek.
Reklama.
Udostępnij: 8
Michał Pol
dziennikarz "Gazety Wyborczej" i Sport.pl
"Co Legia zawdzięcza Walterowi? Przede wszystkim to jego ideą była budowa nowego stadionu"
Józef Oleksy
były premier, członek rady nadzorczej Polonii Warszawa
"Ma prawo być zmęczony. To naturalne zamknięcie działalności"