Gdyby jeszcze Ewa Kopacz miała za mało kłopotów, kolejne dorzuciła najbardziej zaufana współpracowniczka szefowej rządu Iwona Sulik. Jej dymisja, choć w krótkim okresie bolesna, może wyjść premier na dobre. Bo Sulik nie radziła sobie z komunikacją i kreowaniem wizerunku. Od wyboru jej następcy może zależeć być albo nie być Ewy Kopacz.
Ewa Kopacz bez mrugnięcia okiem poświęciła głowy swoich bliskich współpracowników: rzecznik rządu Iwony Sulik i doradcy Adama Piechowicza. To inny sposób wychodzenia z kryzysów wizerunkowych, niż stosował Donald Tusk. Ten pozwalał swoich współpracownikom powalczyć, spróbować się wybronić, a dymisje przyjmował dopiero wtedy, gdy nie było szansy na uratowanie się.
Koniec chaosu?
Kopacz podjęła decyzję w kilka godzin po publikacji “Faktu” na temat fuchy swojej rzeczniczki u Przemysława Wiplera. Być może dlatego, że Sulik nie uprzedziła szefowej o kłopotach, przez co straciła jej zaufanie. Teraz czeka nas kilka dni dyskusji o Iwonie Sulik, na pewno bolesnej dla Platformy Obywatelskiej i Ewy Kopacz.
Jednak w dłuższej perspektywie ta wpadka może wyjść szefowej PO na dobre. Bo dotychczas to Sulik miała największy wpływ na publiczny wizerunek Ewy Kopacz, a przez to rządu i Platformy. Kłopoty z komunikacją w czasie konfliktów z lekarzami czy górnikami pokazywały, że kreowanie publicznego wizerunku Kopacz polega na gaszeniu kolejnych pożarów. Pisałem o tym niedawno w tekście w naTemat.
Fundamentalny wybór
Dlatego wybór następcy Iwony Sulik może stać się jedną z najważniejszych decyzji Ewy Kopacz. Wyborem, który może przesądzić, czy Ewa Kopacz dotrwa do końca kadencji i czy Platforma Obywatelska wygra wybory parlamentarne. Bo pozwalanie Iwonie Sulik na tworzenie przekazu rządu i Platformy było prostą drogą do katastrofy.
Ewa Kopacz potrzebuje kogoś, kto pozwoli przejść w miarę spokojnie przez kolejne konflikty ze związkowcami, które już widać na horyzoncie. Potencjalne roszczenia wobec rządu analizował w naTemat Michał Gąsior. Dlatego nowy rzecznik musi tak "sterować" premier, aby ta była w stanie toczyć debaty ze związkowymi liderami na tyle umiejętnie, by nie pokazać słabości, ale też by nie rozzłościć nauczycieli, kolejarzy czy pocztowców jeszcze bardziej.
Usta i mózg
Przyjęła się u nas praktyka, że rzecznik jest jednym z bliższych współpracowników szefa rządu. Nie tylko przekazuje jego wolę, ale i kreuje politykę, jest strategiem i doradcą lidera. Dlatego Kopacz powinna znaleźć kogoś, kto nie tylko będzie umiał współpracować (i walczyć) z mediami, ale też doradzi co do kolejnych kroków politycznych. Potrzebuje stratega na miarę Igora Ostachowicza, któremu przypisuje się wiele kluczowych pomysłów, które pomogły Tuskowi wyjść obronną ręką z kolejnych kłopotów.
Kopacz nadal nie ma swojego dworu (jak nazywano najbliższe otoczenie Tuska) i powinna wykorzystać sytuację, by zacząć go budować. Wydawało się, że początkiem takiego procesu jest zatrudnienie Sławomira Nitrasa, odsuniętego za czasów Tuska na boczny tor, rzutkiego polityka ze Szczecina. Ale na tym stanęło. Pustkę wokół premier zwiększa jeszcze dymisja Jolanty Gruszki, szefowej gabinetu politycznego Ewy Kopacz.
Jeśli potwierdzą się doniesienia RMF FM, że to on może być nowym rzecznikiem rządu, będzie to stracona okazja. Bo Nitras już pracuje w KPRM, już doradza Kopacz, choć na razie nie widać efektów. Jako drugi pretendent do przejęcia schedy po Iwonie Sulik wymieniany jest poseł Ireneusz Raś.
Abstrahując już od jego talentów medialnych i charakteru, trudno go postrzegać jako człowieka Kopacz. Wszak Raś jest jednym z liderów spółdzielni, którą kieruje razem z ministrem sportu Andrzejem Biernatem i ministrem sprawiedliwości Cezarym Grabarczykiem. Awans Rasia do rządu byłby więc tylko wzmocnieniem tej frakcji, a jednocześnie uderzeniem w Grzegorza Schetynę.
Bez pośpiechu
W administracji rządowej jest wiele posad, którymi można dowartościować którąś z wewnątrzpartyjnych frakcji. Jeśli Ewa Kopacz poważnie myśli o wygraniu wyborów, nie powinna marnować okazji związanej z dymisją Iwony Sulik na ułaskawianie spółdzielni.
Donald Tusk czekał kilka tygodni, nim ogłosił następcę Pawła Grasia. Ewa Kopacz nie musi się spieszyć, i tak gorzej nie będzie. Może dać sobie czas, by uważnie przeanalizować kandydatury, także te spoza partii. Nowa twarz rządu może być symbolem nowego otwarcia po nieporadnych pierwszych trzech miesiącach sprawowania władzy.