
Miasteczko Wilanów, prywatne przedszkola, sushi co piątek. A co ważniejsze, ciepły etat na korporacyjnej posadce. Wydawało im się, że są panami świata. Niestety, okazali się władcami marionetkowymi, ten kto naprawdę tu rządzi to wszechmocny frank. A młodsze pokolenie wcale nie płacze z powodu tego przewrotu pałacowego.
Jaki ton przebija z internetowych komentarzy?
A ja chciałbym się dowiedzieć: a) ilu spośród frankowiczów postanowiło mieć drogie mieszkania w "apartamentowcach", gardząc np. mieszkaniami w wielkiej płycie b) jak wielkie to były mieszkania, jak wiele niepotrzebnych kosztów generowały (no, ale było się czym pochwalić przed innymi) c) ilu wśród tych frankowiczów za normalne, codzienne wydatki uważa wydatki na: - prywatną opiekę medyczną - samochód i dojeżdżanie nim do pracy - żywienie się w restauracjach i cotygodniowe imprezowanie. - sprzątaczki - opiekunki do dzieci - pedikjury, manikjury, jazdę konną, tenisy i inne taki.
– Nie znam danych, na których podstawie można byłoby stwierdzić, że przedstawiciele pokolenia Y zacierają ręce, bo ich starszym kolegom powinęła się noga – tłumaczy prof. Agata Gąsiorowska z SWPS we Wrocławiu.
W przypadku pokolenia X rynek pracy był zdecydowanie bardziej chłonny i praktycznie każdy z wyższym wykształceniem mógł liczyć na pracę. Na pokolenie Y czekały już znacznie gorsze warunki. Podobna sytuacja miała miejsce na rynku mieszkaniowym. Pokolenie urodzone przed rokiem 80-tym brało kredyty, ale na mieszkania, które kosztowały 1800 zł za metr. Z kolei młodsi zastali już dużo wyższe stawki przy gorszej sytuacji na rynku pracy.
Na całą sprawę można też spojrzeć z innej strony. Młodzi, wykształceni, z wielkich miast i z kredytem we frankach często byli bardzo okrutni wobec osób, którym powinęła się noga.
Teraz natomiast ci sami ludzie domagają się pomocy od państwa bo czują się oszukani przez banki. Czyli jednak życie może zaskoczyć, postawić nas w sytuacji, w której nie mamy pełnej kontroli nad naszym, życiem ponieważ decydują o nim czynniki zupełnie od nas niezależne?
Nawet najbardziej racjonalne decyzje, jedną z nich z pewnością wydawało się wzięcie kredytu we frankach, mogą się okazać zupełnie nietrafionym strzałem. Tym bardziej, że z badania Biqdata wynika, że kredytobiorcy zadłużyli się we frakach, bo inaczej nie dostaliby kredytu. Wzięli więc na siebie ryzyko, mimo że kupienie mieszkania nie jest niezbędne do życia. Można je przecież wynajmować.