Już za niespełna dobę wszystko będzie wiadomo. Tak na pewno, bo w zasadzie wiele wiadomo już teraz, nim ostatnia tura głosowania nawet się nie zaczęła. - Wygra Hollande, ale nie wiadomo dlaczego - mówi naTemat Andrzej Jonas. A nadzieję w obecnym prezydencie Nicolasie Sarkozym podtrzymują już chyba tylko jego europejscy konserwatywni przyjaciele.
Musiałby wydarzyć się cud, gdyby w niedzielę wieczorem Sarkozy nie dowiedział się, że czeka go wyprowadzka z Pałacu Elizejskiego i konieczność odnalezienia się w zupełnie nowej roli człowieka przegranego. Ostatnie sondaże pokazywały co prawda, że odrabiał straty, ale nawet te najbardziej dla niego optymistyczne wskazywały na kilkuprocentową stratę do kandydata Partii Socjalistycznej François Hollande'a. W sobotę Sarkozy musiałby odrobić co najmniej cztery punkty. Większość komentatorów nie ma jednak wątpliwości, że poparcie dla obecnego przywódcy Francji po prostu osiągnęło już najwyższy poziom i w czasie ciszy wyborczej nic nie miało szans tego zmienić.
- Wygra Hollande, ale nie wiadomo dlaczego. Dzisiaj wszystko na to wskazuje, na dobę przed ogłoszeniem wyników wyborów. Większe szanse ma właśnie on, aczkolwiek jego przewaga stopniała. W rezultacie wygra chyba dlatego, że wielu Francuzów po prostu nie lubi Sarkozy'ego. Względy merytoryczne, które próbują akcentować kandydaci są drugoplanowe w tym przypadku. Francuzi są niezadowoleni z obecnej sytuacji gospodarczej. A także z tego, że Francja jest młodszą siostrą Niemiec, a nie starszą. Wszyscy są sceptyczni co do antyimigranckich postaw państwa, ponieważ Francja nie lubi się uważać za państwo dyskryminujące kogokolwiek. Choć w praktyce przecież takie zjawiska mają miejsce - ocenia w rozmowie z naTemat Andrzej Jonas, redaktor naczelny "The Warsaw Voice".
- Pewnie też hasło Hollande, że należy raczej pobudzać gospodarkę, niż zaciskać pasa przemawia do przekonania Francuzów. Tylko nie bardzo wiadomo jakimi środkami to zrobić. Z kolei hasło, by objąć najbogatszych 75-proc. podatkiem być może pociąga zwolenników tezy o równości społecznej, ale nie tych, którzy uważają że hasło "bogaćmy się" jest dobrym motorem rozwojowym. Zatem to sympatia lub antypatia do kandydata przesądzi o tym, na kogo Francuzi oddadzą głos - dodaje. Nie wszyscy tracą jednak wiarę w popularnego Sarko. "Nie wszystko jest stracone dla prezydenta Nicolas Sarkozy’ego. Nadal może mieć nadzieję na zwycięstwo w drugiej turze wyborów prezydenckich. Pewnym zaskoczeniem jest sondaż zamówiony przez „Le Parisien” przeprowadzony po debacie, który wykazał zmniejszanie się dystansu pomiędzy kandydatami. 52,5 % respondentów wskazało François Hollande, a 47,5 % urzędującego prezydenta" - czytamy w najnowszej analizie Fundacji Republikańskiej. Jednak nawet zaczynając się tak życzeniowym myśleniem, kończy się podsumowaniem tego jaki wpływ na Francję i całą Europę będzie miało zwycięstwo Hollande'a.
I w tej kwestii chyba wszyscy są zgodni, że szumne postulaty socjalisty to po prostu wielka wyborcza wydmuszka. "We francuskiej polityce europejskiej może dojść do pewnych drobnych zmian. François Hollande w wielu sprawach nie do końca zgadza się z linią urzędującego prezydenta. Zmiany te nie będą jednak wielkie, gdyż Sarkozy i Hollande zgadzają się co do podstawowych zasad funkcjonowania Unii Europejskiej. Nawet w kwestii paktu fiskalnego i środków oszczędnościowych, z którymi Hollande się nie zgadzał i bardzo starał się to podkreślać to w swojej kampanii, dojdzie pewnie do kompromisu" - ocenił Michał Pełka z CAFR. Podobnie sytuację Hollande'a na europejskich salonach widzi Andrzej Jonas. - Gdy obserwujemy porządek polityczny w Europie z naszego punktu widzenia, to zapewne chcielibyśmy żeby polscy politycy zachowywali się po wyborach tak, jak zachowa się Angela Merkel po francuskich wyborach. To znaczy, będzie zdecydowanie lojalna wobec swojego francuskiego partnera, niezależnie kto nim będzie - ocenia ekspert.
Jednocześnie Jonas jest przekonany, że Hollande będzie musiał zejść z tonu, gdy przyjdzie mu negocjować przyszłą politykę unijną z przywódczynią Niemiec. - Jeżeli wygra Hollande, nastąpi zderzenie w trzech głównych punktach jego programu, czyli renegocjacji paktu fiskalnego, uruchomieniu euroobligacji i nadaniu nowych możliwości Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Nie ma jednak wątpliwości, że wkrótce zamiast o duecie Merkozy będzie głośno o Merkhollande. - Wszystko da się zrobić. Szczególnie, że w obu stolicach panuje przekonanie, że nie da się pociągnąć Europy jednym tylko elementem tego europejskiego motoru. Muszą działać oba silniki i to w tym samym kierunku.
Jednak ustępstwa na arenie unijnej, to nie to co dzisiaj François Hollande obiecuje Francji. Jak szybko zatem Francuzi zrażą się do prezydenta, który nie dotrzymuje wyborczych obietnic? - To wszystko będzie zależało do tego, jak będzie wyglądała sytuacja w państwie. A to nie zależy już tylko od francuskiego rządu, a ogromnej liczby innych czynników. Na przykład, od tego w jakiej atmosferze przebiegną mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Ponieważ to wpłynie na nastroje na kontynencie, na sympatie i antypatie. A to z kolei wpływa na gospodarkę - ocenia Andrzej Jonas. Przypominając stałą regułę polityki. - Jeżeli idzie dobrze, to nawet nadmierne obietnice zostają przez społeczeństwo wybaczone. Natomiast, gdy idzie marnie, to nawet bardzo rozsądne obietnice są niesłychanie skrupulatnie rozliczane - podsumowuje.
Wygra Hollande, ale nie wiadomo dlaczego. Dzisiaj wszystko na to wskazuje, na dobę przed ogłoszeniem wyników wyborów. [...] Względy merytoryczne, które próbują akcentować kandydaci są drugoplanowe w tym przypadku
Nie wszystko jest stracone dla prezydenta Nicolas Sarkozy’ego. Nadal może mieć nadzieję na zwycięstwo w drugiej turze wyborów prezydenckich. Pewnym zaskoczeniem jest sondaż zamówiony przez „Le Parisien” przeprowadzony po debacie, który wykazał zmniejszanie się dystansu pomiędzy kandydatami CZYTAJ WIĘCEJ