Fascynacja dronami narasta. Stały się narzędziem wojny, sposobem na usprawnienie dostaw, czy też zwykłymi zabawkami, które pozwalają ciekawiej dokumentować udane wakacje lub uprawianie sportu. Okazuje się, że zafascynowani możliwościami dronów są też polscy urzędnicy zajmujący się ściąganiem podatków od nieruchomości. Małe bezzałogowce pomogły im odzyskać już kilka milionów złotych.
Dron, czyli postrach oszustów...
Jak donosi TVP Info, samorządy korzystają pełnymi garściami z faktu, iż drony są wyjątkowo przydatne przy opracowywaniu ortofotomap. Czyli bardzo dokładnych danych opracowanych z przetworzenia materiału aerofotograficznego i planów kartograficznych. Dzięki temu urzędnicy zajmujący się opodatkowaniem nieruchomości w stosunkowo łatwy sposób mogą wyśledzić budynki, o zgłoszeniu których zapomnieli niektórzy obywatele.
Prym wiodą tu podobno Katowice. Urzędnikom miejskim ze stolicy Śląska dzięki wykorzystaniu modnej ostatnimi czasy technologii udało się w ciągu kilku minionych lat ujawnić niezgłoszone nieruchomości, od których należne podatki to aż 2,5 mln zł.
"Bez głowy" w służbie ojczyzny
Drony docenia coraz bardziej także polska armia. W połowie ubiegłego roku Ministerstw Obrony Narodowej podjęło nawet decyzję o przyspieszeniu procedury zakupu samolotów bezzałogowych o zastosowaniu bojowym. Dzięki temu groźne dla potencjalnego wroga dorny trafią do Polski już w 2016 roku, o dwa lata wcześniej niż planowano.
Wiadomo, że drony są już także na wyposażeniu służb podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, które podobno planuje rozszerzenie tego typu floty i jej zastosowania. Pytanie, czy będzie to możliwe pod rządami minister Teresy Piotrowskiej, która podczas październikowego posiedzenia sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych miała stwierdzić, że podległy jej resort planuje zakup... "samolotów bez głowy".
Moda na drona
Ignorancja szefowej MSW w tej kwestii jest dość zaskakująca, bo prężnie rozwija się przecież nawet moda na amatorskie, rozrywkowe zastosowanie małych maszyn bezzałogowych. Już latem ubiegłego roku mówiło się, że wszyscy marzący o pozostawaniu podczas wakacji w zgodzie z najnowszymi trendami powinni jak najszybciej przestawić się z komórkowego selfie na... "dronie".
Tego typu moda sprawiła również, że wielu świeżo upieczonych posiadaczy dronów - przydatnych na imprezie, plaży lub podczas szusowania po stoku - zaczęło sądzić, iż można korzystać z nich można bez żadnych obostrzeń. Już kilka miesięcy temu ostrzegaliśmy w naTemat, że takie przekonanie może wpędzić właścicieli "cywilnych" dronów w spore problemy.
Masz drona? Musisz przestrzegać więc tych przepisów
Jak tłumaczył nam rzecznik Urzędu Lotnictwa Cywilnego, istnieją dwa główne ograniczenia dotyczące bezzałogowych statków powietrznych, które ważą mniej niż 25 kg. Takie drony można swobodnie kupować i wykorzystywać prywatnie, ale podczas każdego lotu musi on znajdować się w zasięgu wzroku "pilota".
Po drugie, jeżeli ktoś chce wykorzystywać drona w celach innych niż rekreacyjne lub sportowe, czyli głównie w celach zarobkowych, musi przejść specjalne szkolenie i zdać egzamin w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, po którym otrzyma świadectwo swoich nowych kwalifikacji. Dotąd ULC wydało w Polsce jednak zaledwie kilkaset tego typu dokumentów.
Kary za złamanie tych dwóch prostych norm nie są tymczasem łagodne. Jeżeli udowodni się komuś, że celowo złamał prawo użytkując drona, grozi mu kara pozbawienia wolności do lat pięciu. Jeśli operator drona działał nieumyślnie, sąd może nałożyć na niego grzywnę lub karę ograniczenia bądź pozbawienia wolności do roku.