Obrażając się na media i opinię publiczną Magdalena Ogórek skończy jak Włodzimierz Cimoszewicz, który w 2005 roku zrezygnował w czasie kampanii.
Obrażając się na media i opinię publiczną Magdalena Ogórek skończy jak Włodzimierz Cimoszewicz, który w 2005 roku zrezygnował w czasie kampanii. Fot. Wojciech Olkuśnik / Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Magdalena Ogórek jest w tej chwili najbardziej atakowana spośród kandydatów na prezydenta. Zamiast przekonywać krytyków, że się mylą milczy i się obraża. – Mając na uwadze, że Pan Redaktor wie już o naszej kandydatce wszystko, wywiad byłby stratą czasu zarówno dla Pana, jak i Pani dr Ogórek – napisał do nas jej rzecznik nawiązując m.in. do mojego tekstu o słabej jakości książki kandydatki lewicy. Niestety, obrażanie się na rzeczywistość to prosta droga do porażki w wyborach.

REKLAMA
Włodzimierz Cimoszewicz w 2005 roku był jednym z najmocniejszych kandydatów w wyborach prezydenckich. W pierwszych sondażach o kilka długości wyprzedzał Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego. Jednak kiedy przeciwnicy zaczęli grać ostro, Cimoszewicz zniknął.
Nauka z przeszłości
Dla niego to, że jest “czysty” było oczywiste. Ale nie dla opinii publicznej. Jednak kandydat SLD uważał, że to zbędne, bo przecież nic niezgodnego z prawem nie zrobił. Zamiast tego się obraził. To błąd, bo dla opinii publicznej to dowód winy, nie niewinności. W końcu Cimoszewicz nie wytrzymał ciśnienia i zrezygnował. Jego konferencja prasowa z 2005 roku do dzisiaj jest przedmiotem analizy dla studentów politologii.
W tym roku dostaną nowy materiał. Jeśli kampania wyborcza Magdaleny Ogórek będzie wyglądała tak, jak dotychczas, nie dotrwa do dnia głosowania. Kilkakrotnie już pisałem, że nakazując Magdalenie Ogórek milczenie SLD wystawia ją na ataki prasy brukowej, która musi pisać coś o kandydatce - dzisiaj Ogórek interesuje wyborców bardziej niż pozostali kandydaci.
Obrażalska Ogórek
Grzebanie w jej prywatnym życiu to niezbyt szczytne zajęcie. Ale przeszłością Ogórek zajmują się też media nietabloidowe. Zamiast historią zajęłyby się teraźniejszością albo przyszłością i planami kandydatki, gdyby tylko jakieś przedstawiła. Politycy SLD powinni więc mieć pretensje do siebie, że źle rozplanowali wyborczy kalendarz.
Tymczasem politycy SLD się obrażają. Po artykule pokazującym niski poziom naukowy książki doktor Ogórek trafiłem najwyraźniej na czarną listę.
logo
Fot. naTemat
Kandydatka zwątpiła?
Dotychczas obrażali się politycy PiS, którzy z zasady bojkotują krytycznych wobec nich dziennikarzy. Teraz na tę ścieżkę wchodzi SLD. Partia, która niegdyś miała najlepszy kontakt z dziennikarzami - to była strategia postkomunistów na wyrwanie się z kordonu sanitarnego, jakim na początku lat 90. otoczyła ich w Sejmie "Solidarność".
Całkowicie rozumiem to, że Ogórek przeżywa chwile zwątpienia pod naporem niewygodnych dla niej publikacji. Może nawet zastanawia się, czy podoła kampanii, kiedy wejdzie ona na pełne obroty. Jednak sztab jest od tego, by takie stany emocjonalne wygaszać w zarodku. A przede wszystkim powinien zrobić wszystko, by jakiekolwiek oznaki emocji nie ujrzały światła dziennego.
Niedopuszczalne emocje
Tymczasem to rzecznik sztabu Tomasz Kalita daje argumenty do tego, by jego kandydatkę przedstawiać jako obrażalską. Bo nie chodzi nawet o sam fakt odmówienia naTemat wywiadu z Ogórek. Może mają inną strategię albo chcą reglamentować obecność w mediach. Ale sposób w jaki poinformowano nas o tym fakcie jest maksymalnie nieprofesjonalny. Wskazuje, że wywiady będą mogli przeprowadzać tylko ci dziennikarze, którzy o Magdalenie Ogórek pisali pozytywnie. Reszta będzie mogła je sobie obejrzeć/przeczytać.
Trudno o bardziej małostkową i emocjonalną reakcję. A politycy powinni emocje wywoływać, ale nie im ulegać. Tymczasem mail rzecznika Magdaleny Ogórek uprawdopodabnia tezę, że kandydatka SLD zrezygnuje w trakcie kampanii wyborczej. Już teraz pojawiają się nawiązania do Cimoszewicza.
Droga do klęski
Politycy SLD przekonują, że dzisiaj Ogórek niszczy się tak, jak dekadę temu byłego premiera. – Nie zrezygnuje, bo jest kandydatką, która doskonale wie, że jest ewentualna możliwość powalczenia o drugą turę wyborów prezydenckich – mówił w radiowej Trójce Krzysztof Gawkowski, sekretarz generalny SLD.
W podobny ton wpada Leszek Miller, który w niemal każdej wypowiedzi podkreśla, że "salon atakuje". – Zresztą widać, które środowiska są dziś najbardziej oburzone i najbardziej zaciekle atakują panią Ogórek – widać, że dla nich to nieprzyjemna niespodzianka – mówił Miller w "Do Rzeczy". Na Twitterze te opinie przybierają jeszcze bardziej dobitną formę. To wyraz bezsilności.
Miesiąc kampanii Magdaleny Ogórek to pasmo porażek. SLD nie stać jednak na autorefleksję. Zamiast szukać przyczyn problemów wewnątrz, obrażają się na cały świat. A tym kampanię można co najwyżej przegrać.