– Dobry kandydat będzie w stanie wygrać wybory w każdym terminie – powiedział Radosław Sikorski. Zasugerował tym samym, że oburzenie opozycji na wybór daty jest nieuzasadnione. Na wyznaczenie wyborów marszałek Sejmu miał czas do 6 lutego. Czekał niemal do ostatniej chwili. – Po wsłuchaniu się w opinię publiczną, zarządzam wybory na 10 maja – ogłosił na wtorkowej konferencji prasowej. PiS błyskawicznie odpowiedział, że to data "niegodziwa"
– Spotykamy się w ważnym momencie dla naszej demokracji – rozpoczął wystąpienie. – Wolność jest wartością, o który powinniśmy dbać niezależnie od poglądów – dodał. Marszałek Sejmu zaapelował też o uszanowanie wolności, wszelkich wyborczych procedur oraz niepodważanie ich.
Sikorski: Proszę o wzajemny szacunek
W swoim wystąpieniu zwrócił uwagę także na powagę i wzajemny szacunek, który powinien towarzyszyć w rozpoczynającej się właśnie kampanii. – Przed nami kilka tygodni, w trakcie których kandydaci będą potrzebować wsparcia 100 tys. wyborców, aby zarejestrować swoje kandydatury. Mają czas do 26 marca – poinformował.
Na koniec Radosław Sikorski wyraźnie zaznaczył, że decyzję o takiej dacie podjął suwerennie, bez nacisków żadnej ze stron. Pytany przez dziennikarzy o to, dlaczego akurat 10 maja, odpowiedział krótko. – Miałem do wyboru cztery terminy i zdecydowałem się pójść środkiem polskiej drogi – podsumował.
Dziennikarze nie mogli liczyć na więcej informacji, ponieważ Sikorski przerwał swoją konferencję. Zaraz po nim krótki briefing zorganizował Mariusz Błaszczak. Poseł PiS oświadczył, że 10 maja to niegodziwa data. – Faworyzuje obecnego prezydenta i uniemożliwia zorganizowanie smoleńskiej miesięcznicy.