Większość polskich pracowników nie ma swojego reprezentanta. RPP miałby nim być.
Większość polskich pracowników nie ma swojego reprezentanta. RPP miałby nim być. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

Polska Partia Socjalistyczna i OPZZ zaapelowały o stworzenie nowego stanowiska Rzecznika Praw Pracowniczych. Zdaniem działaczy, prawa pracowników na umowach śmieciowych są lekceważone, a większość niepracujących na etat nie wie, czego może wymagać od swojego pracodawcy.

REKLAMA
To, że górnicy są w stanie zawalczyć o swoje prawa bierze się w dużej mierze z tego, że są silną grupą wspieraną przez dobrze zorganizowane związki zawodowe.
Na taki luksus nie mogą pozwolić sobie pracownicy małych i średnich firm oraz ci zatrudnieni na umowy śmieciowe. Czyli większość polskich pracowników. Samozatrudnieni nie mogą w żaden sposób wymóc niczego na zleceniodawcy, wobec którego pracują tak, jakby byli u niego na etacie. Bo przecież to oni są sami dla siebie pracodawcami.
logo
Górnicy potrafią walczyć o swoje. Fot. Dominik Gajda / Agencja Gazeta
Taka sytuacja na rynku pracy prowadzi do coraz większych patologii. Właściciele firm czują się bezkarni, bo mimo że prawnie nie mają pracowników, to bardzo często pracujących dla nich traktują jak swoją własność. Najnowszym przykładem firmy, która prawa pracownicze uważa za pomysł z kosmosu okazał się Empik, o którym były pracownik w mało czułych słowach napisał na swoim blogu.
Polscy pracownicy objęci są opieką Państwowej Inspekcji Pracy, jednak jej ochrona nie obejmuje zatrudnionych na umowach śmieciowych.
W obronie uciśnionych
Właśnie dlatego Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych oraz Polska Partia Socjalistyczna postanowiły zawalczyć o powołanie nowego stanowiska Rzecznika Praw Pracowniczych. Chcą przygotować obywatelski projekt ustawy dzięki, której można byłoby powołać tę instytucję.
– Ta ustawa to ukłon w stronę całego świata pracy, ale szczególnie tych, którzy są pozbawienia etatu – tłumaczy mi wiceprzewodnicząca Rady Naczelnej PPS Ewa Miszczuk.
– Czy to jest normalne, że pilarz w lesie jest przedsiębiorcą? Albo sprzątaczka prowadzi jednoosobową firmę "Mop i wiadro"? To jest zrzucanie odpowiedzialności z pracodawcy i pozbawianie ludzi ich podstawowych praw na rynku pracy – dodaje Miszczuk.
Zaznacza też, że sytuacja, która ma miejsce w Polsce jest bezprecedensowa, jeśli się weźmie pod uwagę całą Europę. – Mamy w Polsce najwyższe wskaźniki przedsiębiorczości. Czy to dobrze? Nie, bo to jest przedsiębiorczość wymuszona – konkluduje.
Czym miałby się zajmować RPP?
Ewa Miszczuk tłumaczy mi, że inicjatywa PPS i OPZZ nie jest wymierzona w Państwową Inspekcję Pracy ani w pracodawców. Zadaniem RPP byłoby zajęcie się obszarami, które są poza kontrolą PIP. Pomysłodawcy ustawy nie uważają też, że pracodawcy są żądnymi krwi wyzyskiwaczami.
– Doskonale zdajemy sobie sprawę, że są także tacy pracodawcy, którzy chcieliby zapewnić swoim pracownikom godziwe warunki pracy, ale sytuacja na rynku im na to nie pozwala. Mój znajomy był zatrudniony w małej firmie ochroniarskiej, gdzie miał bardzo dobre warunki. Ale na rynku pojawiła się inna duża firma, która zatrudniała ludzi przez agencję pracy tymczasowej. Mniejsze przedsiębiorstwo musiało dostosować się do nowej sytuacji. Kosztem pracowników – opowiada Ewa Miszczuk.
Ważnym zadaniem RPP byłaby też edukacja. Zarówno pracowników, jak i pracodawców.
Ewa Miszczuk

W szkole mamy przedmiot "Przedsiębiorczość", nikt nas jednak nie uczy o prawie pracy. Czym się różnią poszczególne umowy, czego możemy wymagać od pracodawcy. Nikt też nie uczy, co jest złamaniem prawa pracownika. A ta wiedza jest bardzo potrzebna.

Rzecznik miałby też starać się wyeliminować przemoc ekonomiczną, która jest stosowana przez wielu pracodawców. Wielomiesięczne niewypłacanie pensji często jeszcze bardziej związuje pracownika z nieuczciwym przedsiębiorcą (bo jeśli odejdę, to już na pewno mi nie zapłaci) i pracowanie za darmo przez kolejne miesiące. RPP miałby stanowczo interweniować w takich przypadkach.
Ponadto powinien reagować na łamanie kodeksu pracy, uwłaczanie godności pracowników oraz represjonowanie ich za działalność związkową. Miałby być też soczewką skupiającą pracowników niemogących stworzyć związku zawodowego (firmy zatrudniające mniej niż 10 osób, czyli ok. 90 proc. polskich przedsiębiorstw).
– Poczucie, że nie jest się samemu jest bardzo ważne. Na Zachodzie ludzie protestują, bo czują za sobą siłę. Jaką siłę może poczuć pięć osób zatrudnionych w jednej firmie na umowę zlecenie? – zżyma się wiceprzewodnicząca Rady Naczelnej PPS.
Jeden za wszystkich
W założeniu PPS i OPZZ Rzecznik miałby jednoczyć wszystkie instytucje zajmujące się ochroną praw pracowników. Byłaby to instytucja zaufania publicznego, do której zgłaszano by przypadki nadużyć lub po prostu zadzwonić z prośbą o pomoc, jeśli dany pracownik nie wiedziałby, co robić.
– Chcielibyśmy, by działało to trochę jak niebieska linia. Osoba w funkcji rzecznika byłaby mediatorem, inicjatorem działań oraz dopominała się o wyjaśnienie spraw, które zgłoszą jej pracownicy – mówi Ewa Miszczuk i dodaje:
– Zależy nam też na tym, żeby rzecznik wykonywał pracę badawczą. Analizował patologie na rynku pracy, przedstawiał rządowi ekspertyzy. W Australii jest już taka funkcja, wiemy, że świetnie się sprawdza.
Co więcej, już w Polsce działają takie osoby, ale zatrudniane indywidualnie w firmach. Mają niwelować konflikty na linii pracownik-pracodawca.
logo
Fot. Wiktor Kubiak / Agencja Gazeta
Co dalej?
Pomysł powołania RPP jest inicjatywą obywatelską, pod ustawą zbierane są przepisy. – Bardzo byśmy chcieli, by nowy rząd zabrał się za to jak najszybciej. Najlepiej na początku przyszłego roku. I żeby ta ustawa nie wpadła do zamrażarki – tłumaczy Miszczuk.
Pomysłodawcy widzą, że taka funkcja jest bardzo potrzebna. Ludzie już sami zaczynają się organizować, powstają np. czarne listy pracodawców, o których pisała w naTemat Małgorzata Gołota. Rzecznik byłby formą zinstytucjonalizowaną, przez co pewnie bardziej skuteczną i wiarygodną.
– W Polsce rządzą ludzie, ktorzy mają zagwarantowaną emeryturę. Trudno im się wczuć w sytuację młodych, wśród których 80 proc. do 30 roku życia ma niepewne zatrudnienie. Jak w takiej sytuacji można cokolwiek planować? Ci ludzie nie będą mieli szansy na emeryturę. Na razie ich przyszłość wygląda średnio, bo jeśli sami o siebie nie zadbają, to za kilkadziesiąt lat będziemy mieli kraj ludzi żyjących na skraju ubóstwa i jeszcze z niespłaconymi kredytami.
Dlatego już dziś potrzebują kogoś, kto zadba o nich. Tym kimś miałby być Rzecznik Praw Pracowniczych.