Pełen zestaw 100 tys. podpisów złożony już 6 marca – taki plan zapowiedział w piątek Janusz Korwin-Mikke. Prezes partii KORWiN planuje „agresywną kampanię” wymierzoną w aktorów obecnej sceny politycznej, których bezpretensjonalnie oskarża o rabunek publicznych pieniędzy.
Zebranie minimum 100 tys. podpisów w dwa tygodnie to dla wielu – zwłaszcza reprezentantów mniejszych partii – plan nieosiągalny. Korwin-Mikke przekonuje, że sztaby regionalne, które odpowiadają za zbiórkę działają prężnie, więc nie ma wątpliwości, że uda się osiągnąć założony cel.
Start agresywnej kampanii
Na piątkowym spotkaniu w Białymstoku mocno skrytykował obecną klasę polityczną. W swoim stylu zarzucał politykom rabunek, kradzież i przekonywał, że potrzebna jest natychmiastowa zmiana systemu. Rządzącym wypomniał m. in. podniesienie wieku emerytalnego, które uznał za szczególnie absurdalne w kontekście budowania retoryki „troski o kobiety”. – Kobiety będą o siedem lat dłużej płaciły składki, a o osiem lat krócej brały emeryturę. To jest po prostu bandytyzm – oświadczył.
Korwin-Mikke przyznał, że jego kampania dopiero się rozpoczyna. Zapowiedział, że będzie agresywna i wymierzona głównie w obecną klasę polityczną.
Prezydenckie plany JKM-a
Prezydentura Korwin-Mikkego jest dziś mało prawdopodobna, prezes liczy jednak co najmniej na II turę. Oświadcza, że jako prezydent zlikwiduje podatek dochodowy i zbojkotuje wszystkie ustawy, które będą niosły za sobą nowe obciążenia podatkowe. Powtórzył też dobrze znane hasła odnośnie likwidacji pracy minimalnej oraz zasiłku dla bezrobotnych. – Dopóki będą zasiłki, zawsze będą ludzie, którzy będą chcieli mieć pieniądze za darmo – podsumował.
Rozpoczęcie kampanii przez JKM-a nie należało do sukcesów ani jego, ani jego nowej partii. Kampania Janusza Korwin-Mikkego nabiera jednak powoli rozpędu. Prezes organizuje spotkania w całym kraju, na które na razie dociera tradycyjnie – samochodem. Wkrótce jednak zamierza skorzystać z samolotu Air Korwin One, głośno zapowiadanego i komentowanego przez internautów. Stawia na nieszablonową kampanię, opartą głównie na mediach społecznościowych.
Warto mierzyć siły na zamiary. Prezes nie powinien mieć problemu z zebraniem 100 tys. podpisów do 26 marca. Termin, który sam sobie założył, jest znacznie mniej prawdopodobny.