Skoro w Polsce są tak egzotyczne miejsca do głosowania to dlaczego nie można głosować przez internet?
Skoro w Polsce są tak egzotyczne miejsca do głosowania to dlaczego nie można głosować przez internet? fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta

Już na przełomie marca i kwietnia wniosek o prawo jazdy, dowód osobisty, rejestrację samochodu i wiele innych dokumentów będziemy mogli załatwić całkowicie przez internet, klikając z domowego komputera poprzez platformę usług ePUAP. Andrzej Halicki, minister administracji i cyfryzacji pochwalił się, że 30 usług administracji państwowej będzie dostępne przez internet. Zaś do września zdalnie będziemy mogli załatwić w sumie 130 spraw. Niestety, wśród nich nie znajdzie się możliwość internetowego udziału w wyborach.

REKLAMA
– Głosowanie przez internet na pewno jest przyszłością, ale powiem szczerze, że dzisiaj ‒ chociażby z powodu bezpieczeństwa ‒ pomysłem pewnie raczej nie do zrealizowania na powszechną skalę. Wiedząc o tym, że świat idzie w kierunku cyfryzacji, myślę, że nasze wybory powinny pozostać w tym kształcie, jaki mamy dziś, czyli urna, wrzucenie kartki, trochę więcej uwagi i godności przy tym powinno się ostać – ocenia Halicki w rozmowie z agencją Newseria.
Czego nie "scyfryzuje" minister
Dalej minister tłumaczy, że czynność głosowania przez internet wymaga szczególnego bezpieczeństwa. Wśród barier wymienia też zasięg internetu w Polsce. Jak wynika z danych Eurostatu, w 2014 r. tylko 71 proc. polskich gospodarstw domowych miało dostęp do internetu szerokopasmowego. Unijna średnia to 78 proc., a gorzej niż w Polsce jest tylko w Bułgarii, Rumunii, Portugalii, Grecji, na Litwie, w Chorwacji i na Cyprze.
Jednym słowem samo zło. To nic, że w Estonii podczas ostatnich wyborów parlamentarnych w 2011 roku przez internet zagłosowało 140 tys. osób (ponad 24 proc. wszystkich głosów), niemal pięciokrotnie więcej niż w 2007. Być może sukces był możliwy dlatego, że kraj ten nie posiada ministra od cyfryzacji, a posiada darmowe i publiczne WiFi na całym terytorium.
Wyjaśnienia ministra Halickiego nie trzymają się kupy, także dlatego, że słaby zasięg internetu nie przeszkadzał Ministerstwu Finansów zażądać w tym roku od wszystkich firm zatrudniających pracowników, aby deklaracje za podatek dochodowy rozliczały już przez internet. Podatki przez internet to sprawa do ogarnięcia dla 4 mln obywateli, którzy bez przymusu corocznie składają zeznanie podatkowe za pośrednictwem systemu e-Deklaracje. Tylko w 2015 roku firmy wrzuciły do systemu 15 mln dokumentów. Wszystko to poufne dane, opatrzone podpisem lub przekazane przez uprawnionego i zidentyfikowanego pracownika.
Bo zagłosują oszołomy
Dlaczego więc nie da się przez internet głosować? Szczerze wypowiedział się na ten temat Paweł Graś w słynnej rozmowie z afery taśmowej. Dyskutował z Jackiem Krawcem, prezesem Orlenu, o wyborach do europarlamentu i słabych szansach na frekwencję.
– A czemu nie zrobicie głosowania przez internet. Czemu nie można tak głosować w Polsce? – pyta Krawiec.
– Kwestia prawa wyborczego, zmiany ustawy i przygotowania infrastruktury – odpowiada Graś
– Czy wy może szacowaliście, że to jest jakieś elektorat pisowski?… – dopytuje jego rozmówca.
– To jest elektorat, o który nie ma się co bić. Albo nie chodzi, albo robi sobie jaja. Najbardziej jechaliby na tym palikotersi plus korwiniści, czyli te oszołomy co najbardziej żyją w internecie. Na przykład partia Gowina… – wyjaśnił Paweł Graś.
W ten sposób okazuje się, że kosztowny projekt cyfryzacji państwa jest tylko atrapą. System ePUAP, który ma służyć do kontaktu obywateli z administracją kosztował ponad 100 mln złotych. Niektórzy eksperci uważają, że do ePUAPu można by dołączyć i funkcję e-głosowania skoro i tak prawie 300 tys. obywateli ma już teraz potwierdzony, tzw. zaufany profil do komunikowania się z urzędem. W podatkowych e-deklaracjach jako wystarczający identyfikator konkretnej osoby stosuje się NIP, Pesel oraz kwotę dochodu za poprzedni rok, która znana jest na ogół tylko podatnikowi, a znajduje się już bazach danych Ministerstwa Finansów.
Kody, koperty, programy
– Politycy boją się sytuacji, w której dzięki internetowym głosowaniom rozprzestrzenią się akcje w rodzaju „Zabierz babci dowód”. Bo teoretycznie obrotny nastolatek mógłby głosować w imieniu swoich rodziców, dziadków itd. – mówi jeden z autorów rozwiązań ePUAP. Dodaje, jednak, że skala takich głosowań nie przekraczałaby przypadków, w których jakiś „polityczny naganiacz” zachęca do głosowania za 10 zł czy kiełbaskę. Zdaniem rozmówcy naTemat, już teraz istnieją rozwiązania, które gwarantują z jednej strony anonimowość wyborcy, a komisji wyborczej potwierdzenie, że głos oddaje uprawniona osoba.
Prof. Mirosław Kutyłowski z Politechniki Wrocławskiej proponował, aby chętni do zdalnego głosowania pobierali koperty ze specjalnym kodem w urzędach lub otrzymywali je listownie. Następnie używając kodu mogliby głosować z domowego komputera.
Pierwszy raz deklaracja o zorganizowaniu elektronicznych wyborów miała być zrealizowana w 2009 roku. Mimo to, od tamtej pory organizujemy wybory za ponad 200 mln złotych. Ostatnie kosztowały 291 mln , skończyły się kompromitacją PKW i twórców systemu do liczenia głosów. W tym roku będziemy głosować dwukrotnie 10 maja na prezydenta, a także w listopadzie w wyborach parlamentarnych.