Gdy ostatni raz pisałem o warszawskim pomniku, który ma upamiętniać katastrofę pod Smoleńskiem, odnosiłem się przede wszystkim do nastrojów mieszkańców Warszawy. A dokładnie opisywałem ogólne niezadowolenie z tego, że pomnik w ogóle pojawi się w przestrzeni miejskiej. Dlaczego?
Bo to pomnik niezgody
Katastrofa smoleńska stała się elementem politycznej gry i przepychanki między partiami. Sam pomnik nie kojarzy się zatem mieszkańcom z miejscem zadumy, ale istnieje w ogólnym wyobrażeniu jako symbol niezgody między Polakami. Co jeszcze? Wielu mieszkańców słusznie zauważyło, że jeden pomnik upamiętniający tamte wydarzenia już w mieście stoi. Dokładnie na Powązkach – lokalizacji bardzo ważnej i samej w sobie będącej symbolem. Po co zatem drugi?
Emocje jednak sięgnęły zenitu, gdy władze Warszawy ogłosiły, że pomnik stanie w samym centrum miasta. Pod uwagę brano trzy lokalizacje – Plac Unii Lubelskiej, Ogród Saski oraz Plac Piłsudkiego. To przelało czarę goryczy. – Proponujemy Kampinos – pisali w internecie mieszkańcy, którzy byli już całą sytuacją zyrytowani. Każda z trzech lokalizacij jest nietrafiona. Mieszkańcy w rozmowie ze mną zauważyli, że postawienie takiego pomnika na przykład na Placu Unii Lubelskiej na dobre odbiera temu miejscu szanse na rozwój i komercyjny sukces, jaki odniósł plac z nim sąsiadujący, czyli tzw. Zbawix. Zaś Plac Piłsudskiego to miejsce pełne symboli i miejsc historycznych. Tu naprawdę brakuje miejsca na kolejne pomniki.
Nie będzie pomnika. Będzie plac
Chce się powiedzieć – z deszczu pod rynnę. Nie dość, że miasto nie wsłuchało się w głos mieszkańców, to mam wrażenie, że stało się na apele warszawiaków głuche. Dziś prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podzieliła się planami tego, gdzie pomnik miałby stanąć. I w jakiej formie. Wizje te mogą bardzo zaskoczyć.
Ma to bowiem być już nie tylko pomnik, ale.. plac! Miałby pojawić się na tyłach Ministerstwa Kultury, czyli od strony ulic Focha i Trębackiej. W miejscu, gdzie dziś znajduje się mała zajezdnia autobusowa. To lokalizacji bezpośrednio sąsiadująca z Teatrem Narodowym. Teren w kształcie tzw. serka, czyli trójątny, prestiżowy kawałek miasta. W pobliżu Krakowskie Przedmieście i… Plac Piłsudskiego. Na konerencji prasowej pani prezydent zapowiedziała, że miejsce zaakceptowały rodziny, które były sygnatariuszami listu w tej sprawie.
Pytanie, czy zaakcpetują to miekszkańcu Warszawy? Skoro samo postawienie pomnika budziło mieszane uczucia, to co dopiero cały plac?! Nie trudno było przewidzieć pierwsze reakcje. Ludzie są pomysłem zaskoczeni. Niektórzy doszukują się nawet prowokacji ze strony ratusza. Inni łapią się za głowę, że znów zostaną wydane publiczne pieniądze na coś, co może będzie straszyć. – Smoleński plac? Pełen może krzyży i zniczy w takim urokliwym miejscu? – mówi mi mieszkającą od urodzenia w stolicy Agnieszka. – Może niedługo przyjdzie czas na park, na przykład Ogród Saski, pełen symboli związanych z katastrofą – dodaje.
Zanim pomysł zostanie zrealizowany, decyzję pani prezydent musi potwierdzić Rada Warszawy. Jedno jest pewne. Gdy plac naprawdę powstanie, przychodzić tu będą zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy. A chyba nie o to chodzi w budowaniu wspólnej przestrzeni miejskiej.