In vitro od samego początku budzi kontrowersje?
In vitro od samego początku budzi kontrowersje? Shutterstock.com

Pomyłki podczas procedury in vitro czasem się zdarzają – przyznają nawet eksperci. Jakie są procedury postępowania, kiedy dojdzie do takiej sytuacji? Czy rodzice mogą domagać się odszkodowania albo oddać dziecko?

REKLAMA
Młody Brytyjczyk, samotnie decydując się na dziecko, postanowił wykorzystać do jego poczęcia metodę in vitro i surogatkę. Tą została jego własna matka. Poczęte dziecko urodziło się zatem jako brat własnego ojca. Mimo że brzmi to kontrowersyjnie, nie doszło do żadnej pomyłki komórek, ale była to od początku zaplanowana przez mężczyznę sytuacja. W dodatku, zgodna z brytyjskim prawem.
Zaplanowana jednak nie była pomyłka, jaka wydarzyła się w Policach. Na początku lutego wyszło na jaw, że w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu zamieniono materiał genetyczny. Kobieta urodziła dziecko z komórki jajowej pochodzącej od obcej kobiety. – Podchodząc do in vitro, wiedziałam, że zdarzają się pomyłki, ale takie, gdzie nie ten zarodek daje się nie tej parze, do głowy mi nie przyszło, że mogą tak pomieszać – ubolewała w rozmowie z „Dużym Formatem” matka dziecka.
Jak często może dochodzić do pomyłek?
– Tego nie wiemy, bo w Polsce nie mamy wdrożonych dyrektyw unijnych, nakładających na każdy kraj członkowski obowiązek monitorowania, testowania i weryfikowania kolejnych etapów procesu pobierania komórek rozrodczych. Każda klinika ma jednak własny, wewnętrzny system – mówi w rozmowie z naTemat Anna Krawczak ze Stowarzyszenia Nasz Bocian.
Dla porównania, w Wielkiej Brytanii na 60 tys. procedur zdarzyło się około 1600 błędów, ale tylko trzy z nich były błędami kategorii A, czyli bardzo poważnymi. Nie była to jednak zamiana zarodków albo komórek, ale na przykład zanieczyszczenie materiału genetycznego materiałem innej osoby.
Doradca ministerstwa zdrowia w zakresie leczenia niepłodności technikami wspomaganego rozrodu, prof. Waldemar Kuczyński z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, po medialnej burzy wywołanej pomyłką w Policach, uspokajał, że nie słyszał o tym, by w Polsce powtórzyła się zamiana komórek.
Co jednak, jeśli już do takiej pomyłki dojdzie?
Anna Krawczak tłumaczy, że wszystko zależy od kliniki, która może przeprowadzić wewnętrzne dochodzenie. Rodzice mogą też zgłosić sprawę do prokuratury. Tak stało się w przypadku pomyłki w Policach, ale sprawa została pierwotnie odrzucona. Dopiero po nagłośnieniu sytuacji przez media, do szczecińskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie z Ministerstwa Zdrowia o możliwości popełnienia błędu lekarskiego podczas zabiegu in vitro.
Anna Krawczak

Nie mamy w Polsce praktyki ani systemu, który regulowałby postępowanie w kryzysowych sytuacjach

Sprawa jest tym bardziej skomplikowana, że – jak zauważa moja rozmówczyni - nawet laboratorium może nie wiedzieć, że doszło do pomyłki. Tak było w przypadku Polic, gdzie błąd wyszedł na jaw dopiero po urodzeniu dziecka i tylko dlatego, że było ono chore.
Ekspertka zwraca uwagę, że w sprawie Polic jest jeszcze jedna osoba, o której media milczą, czyli nieintencjonalna dawczyni komórki jajowej, z której urodziło się dziecko. – Nie wiemy, kim jest ta kobieta, a ona sama nie wie, że z jej komórki urodziło się dziecko, że jest jego matką genetyczną – mówi.
Kto może domagać się odszkodowania?
Załóżmy, że dochodzi do pomylenia materiału genetycznego, rodzice wykonują badania, dowiadują się o błędzie. Czy i w jaki sposób mogą dochodzić swoich praw? – Każdy może domagać się odszkodowania, ale to nie wynika z prawa medycznego, tylko ogólnego. Orzeknie o tym sąd – wyjaśnia Krawczak. W podobnym tonie wypowiadał się prof. Kuczyński, który dodaje jednak, że podstawowy problem polega na wyjaśnieniu, kto popełnił błąd.
Prof. Waldemar Kuczyński

Kluczowe znaczenie ma tu ustalenie okoliczności, w jakich do tej pomyłki doszło. Może zawiniły procedury. Może się okazać, że pobranie komórki jajowej nie odbywało się standardowo. Może doszło do krwotoku i potrzebna była reanimacja pacjentki Czytaj więcej

źródło: "Newsweek"
Oddać (nie)swoje dziecko?
–Nie potrafię nawet o sobie powiedzieć "mama". Powiedzieć: chodź, Mania, do mamy. Nazywam siebie rodzicielką. Denerwowało mnie, gdy w szpitalu ktoś mówił do mnie: "mama". Paraliżowało. Niby ją nosiłam, urodziłam, prawo jest prawem, ale moje uczucia są moimi. Nie oszukam ich. Teraz? Nie czuję, że jestem mamą – mówiła "Dużemu Formatowi" z żalem kobieta, która urodziła dziecko nie ze swojej komórki jajowej.

Liczba dzieci urodzonych dzięki rządowemu programowi in vitro

Liczba urodzonych dzieci: 677
Pary, które rozpoczęły leczenie: 10 487
Pary zarejestrowane do programu: 14 900
Pary zakwalifikowane do zapłodnienia in vitro: 11 400
Czytaj więcej

Biorąc pod uwagę scenariusz najczarniejszy z możliwych – czy w takiej sytuacji małżeństwo, które nie potrafi pogodzić się z tym, że doszło do zamiany materiału genetycznego, może zrzec się praw rodzicielskich?
– W Polsce każdy może przekazać swoje dziecko do adopcji, niezależnie od tego, czy zostało ono poczęte metodą in vitro czy w sypialni rodziców albo fiacie 126p. To nie jest jakaś wyjątkowa sytuacja. Rodzicom urodziło się dziecko, które nie pochodzi z materiału genetycznego jednego z nich. Jednak zgodnie z prawem, matką jest kobieta, która je urodziła – ucina Krawczak.
Procedury naprawcze
– Dopóki nie będzie ustawy, nie będziemy wiedzieli, ile błędów jest, jak często się zdarzają, a przede wszystkim nie będziemy mieć procedur naprawczych – wylicza ekspertka ze Stowarzyszenia Nasz Bocian. Jak takie procedury mogą wyglądać, można mówić na przykładzie rozwiązań przyjętych w Wielkiej Brytanii.
Jeśli dochodzi do wydarzenia kategorii A, klinika ma 12 godzin, żeby poinformować o tym instytucję nadzorczą. Jej przedstawiciele natychmiast wszczynają procedurę dochodzeniową (dla porównania, to samo w Policach zajęło kilka miesięcy). Zupełnie niezależnie odbywa się kwestia zawiadamiania prokuratury. Przygotowywane są raporty i wyciągane konsekwencje. Czasami nawet w postaci zamknięcia kliniki. Dalsze postępowanie odbywa się według regulacji danego kraju – albo za pośrednictwem prokuratury, albo okręgowych izb lekarskich.
Ustawa potrzebna od zaraz
Eksperci zgodnie podkreślają, że aby uniknąć pomyłek i niedopowiedzeń potrzebna jest ustawa, regulująca in vitro, której do tej pory w Polsce nie udało się przyjąć.
Anna Krawczak

W każdej dziedzinie medycyny zdarzają się błędy i sytuacje nieprzewidziane. To przecież nauka przyrodnicza, a nie arytmetyka! Przestańmy żyć w szklanej bańce, że in vitro jest jedyną procedurą medyczną, w której nigdy nie wydarzy się błąd

Projekt ustawy o in vitro ma trafić do Sejmu jeszcze w marcu. To trzecia próba przeforsowania regulacji w tej materii. W środę wieczorem w Sejmie nad projektem debatował klub parlamentarny PO. W posiedzeniu uczestniczyła premier Ewa Kopacz i minister zdrowia Bartosz Artłukowicz.
Wątpliwości co do projektu mają nie tylko posłowie prawicy, ale także konserwatyści z Platformy. Mocny głos ws. in vitro zabrał tego samego dnia Episkopat. Biskupi przypomnieli, że embrion powinien być traktowany jak człowiek i zaapelowali o stworzenie „narodowego programu prawdziwego leczenia niepłodności”.