
Reklama.
„Witamy burmistrza...”
Wizyta w Piasecznie nie obyła się bez drobnych wpadek. Bronisław Komorowski kilkakrotnie przedstawiony został jako... burmistrz, a nie prezydent. Przejęzyczenie szybko obrócone w żart nie wywołało jednak większej konsternacji. Na rynku w małym miasteczku – ludzi tłum. Komorowski rozdawał ulotki, podpisywał autografy i robił sobie słynne selfie z wyborcami. Wszyscy chcieli zamienić „dwa słowa” z prezydentem, choć – naturalnie – nie wszystkim się udało.
Wizyta w Piasecznie nie obyła się bez drobnych wpadek. Bronisław Komorowski kilkakrotnie przedstawiony został jako... burmistrz, a nie prezydent. Przejęzyczenie szybko obrócone w żart nie wywołało jednak większej konsternacji. Na rynku w małym miasteczku – ludzi tłum. Komorowski rozdawał ulotki, podpisywał autografy i robił sobie słynne selfie z wyborcami. Wszyscy chcieli zamienić „dwa słowa” z prezydentem, choć – naturalnie – nie wszystkim się udało.
Dziś Piaseczno i Starachowice, jutro Małopolska, później Kujawy... Powrót do stolicy planowany jest, dosłownie na jeden wieczór, dopiero w niedzielę. Bronisław Komorowski objeżdża Polskę swoim „bronkobusem”. Autokar jest piętrowy i – jak zapewniają jego pasażerowie – wygodny i przestronny. – To długie podróże, nasz kandydat musi mieć zapewniony jak najlepszy komfort – mówi osoba ze sztabu prezydenta.
„Bronkobus” bez dziennikarzy
Sami mogliśmy poobserwować wnętrze „tylko przez szybę”, w dodatku – przyciemnianą. Dziennikarze nie podróżowali w sobotę razem z prezydentem. Zamiast w „bronkobusie” znaleźli się w szarym autokarze o nazwie „Ray-Trans”, który w najmniejszym stopniu nie przypominał prezydenckiego autokaru.
Sami mogliśmy poobserwować wnętrze „tylko przez szybę”, w dodatku – przyciemnianą. Dziennikarze nie podróżowali w sobotę razem z prezydentem. Zamiast w „bronkobusie” znaleźli się w szarym autokarze o nazwie „Ray-Trans”, który w najmniejszym stopniu nie przypominał prezydenckiego autokaru.
W „bronkobusie” znajdują się osoby z najbliższego otoczenia Bronisława Komorowskiego. W sobotę, w drodze do Małopolski towarzyszył mu szef sztabu Robert Tyszkiewicz i poseł Robert Maciaszek. – Są też pracownicy z Kancelarii Prezydenta RP, które podróżują razem z prezydentem wymiennie – mówi osoba ze sztabu. – Dziś autobus wypełniony jest także członkami komitetu poparcia Komorowskiego, głównie młodymi i zaangażowany ludźmi, którzy będą też towarzyszyć prezydentowi na dalszych etapach podróży – dodaje.
Komorowski to nie Tusk
Nie wszyscy uważają, że podróże prezydenta po Polsce to dobry pomysł. Bronisław Komorowski nie jest jak Donald Tusk. Brakuje mu spontaniczności, luzu, energii i charyzmy. Aby odrzucić owe argumenty, warto otworzyć siebie oraz wrota swojego „bronkobusa” szerzej. Zaprosić, porozmawiać, nagrać kilka tzw. setek (krótkich wywiadów dla telewizji). Prosty gest mógłby pomóc urzędującemu prezydentowi. Odbiłby wyborczą piłeczkę i pokazał, że wcale nie jest gorszy od Donalda Tuska czy Andrzeja Dudy, z którymi stale jest porównywany.
Nie wszyscy uważają, że podróże prezydenta po Polsce to dobry pomysł. Bronisław Komorowski nie jest jak Donald Tusk. Brakuje mu spontaniczności, luzu, energii i charyzmy. Aby odrzucić owe argumenty, warto otworzyć siebie oraz wrota swojego „bronkobusa” szerzej. Zaprosić, porozmawiać, nagrać kilka tzw. setek (krótkich wywiadów dla telewizji). Prosty gest mógłby pomóc urzędującemu prezydentowi. Odbiłby wyborczą piłeczkę i pokazał, że wcale nie jest gorszy od Donalda Tuska czy Andrzeja Dudy, z którymi stale jest porównywany.
Na bezpośrednich spotkaniach można dużo zyskać, ale też dużo stracić. Wyjazd w Polskę kilkunastoma autokarami to wprawdzie nie nowe, ale mimo wszystko – duże przedsięwzięcie, które powinno się ciekawie eksponować. Zarówno w mediach tradycyjnych, jak i społecznościowych. U kandydata Platformy na razie tego nie ma. To jednak dopiero pierwszy dzień „bronkowej” podróży i nie warto tracić następnych.