
Przełączmy się ze świata realnego i wirtualnego na rzeczywistość online i offline – mówi prof. Jacek Pyżalski, pedagog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wtedy lepiej zrozumiemy, co nasze dzieci robią w sieci. A kiedy zrozumiemy, to łatwiej będzie nam zapobiegać różnym przejawom przemocy. Jak? Mądrze i sensownie wykorzystując także internet.
Już nikogo nie dziwi, że nastolatki ciągle coś piszą na fejsie czy czatują z kumplami. Nikogo nie dziwi, że smartfony, komputery, tablety to dla współczesnych dzieciaków takie samo narzędzie jak dla ich rodziców telefony stacjonarne czy listy – te tradycyjne, papierowe. Tylko że dzięki sieci szybciej można znaleźć interesujące informacje, pochwalić się osiągnięciami, wymienić się wiadomościami, rozwijać pasje czy po porostu pogadać z przyjaciółmi.
Dzieciom internet służy do zaspokajania ich rozwojowych potrzeb: np. kontaktu z rówieśnikami, rozwijani pasji, pogłębiania wiedzy, prezentacji osiągnięć.
Dzieci nie zawsze są świadome, jakie zagrożenia mogą na nie czyhać w sieci. Z badań „Bezpieczeństwo dzieci w internecie” przeprowadzonych w 2013 roku przez Fundację Dzieci Niczyje wynika, że 15 proc. młodych internautów zetknęło się w sieci z treściami zabronionymi przez rodziców. Co więcej co trzeci (77 proc.) trafił na nie przypadkiem. Były to głównie portale pornograficzne lub treści zawierające przemoc czy propagujące zachowania niezdrowe i szkodliwe dla młodych ludzi. Eksperci podkreślają, że młodzi ludzie nie dzielą świata na rzeczywisty i wirtualny. Dla nich one oba są tak samo realne. Dlatego zachowania z klasy czy podwórka przenoszą np. na portale społecznościowe.
Nam, dorosłym, wydaje się, że internet dla dzieci nie ma tajemnic, że one świetnie sobie w nim radzą. Tymczasem wiele badań pokazuje, że część nastolatków z internetu korzysta w sposób bardzo prymitywny, powierzchowny.
Najczęściej dorośli zabraniają dzieciom korzystania z określonych stron czy komunikatorów albo wyznaczają limity czasowe na dostęp do sieci. Tymczasem – jak wynika z badań obu fundacji – aż jedna trzecia dzieci obawia się, że rodzice zakażą im korzystania z internetu. Dorośli zakazują, bo tak naprawdę nie bardzo orientują się w tym, co ich dzieci w tej sieci robią, w co grają, o czym rozmawiają, jakie prowadzą blogi. Dzieci dostrzegają niewiedzę dorosłych i starają się ją wykorzystać. Same zakazy nic więc nie dają. Rodzice i nauczyciele najpierw sami powinni poznać internet, nauczyć się z niego korzystać, by potem swą wiedzę przekazać podopiecznym. Innej drogi nie ma. Bo od mediów elektronicznych nie uciekniemy. Dlatego musimy się z nimi oswoić i je polubić.
Informatycy mówią, że dziś nie można mówić o „bezpiecznym” korzystaniu z internetu, a jedynie o „bezpieczniejszym korzystaniu” z sieci – bo nie ma programu, aplikacji, która w 100 proc. uchroni przed zagrożeniem. Dlatego musimy chronić się sami. Jak? Zacząć traktować rzeczywistość online (internetową) jako uzupełnienie naszej rzeczywistości offline.
– Wtedy internet może stać się narzędziem do mądrego i skutecznego interweniowania w sytuacjach kryzysowych. Bo tylko tak, kiedy sami zaakceptujemy jego obecność, przestaniemy z nim walczyć, to będziemy w stanie ochronić nasze dzieci przed zagrożeniami, które mogą je tam spotkać – podsumowuje prof. Jacek Pyżalski.