Na trasach narciarskich na Polanie Jakuszyckiej byłem raz w życiu. To był rok 2004, może 2005. Pamiętam, że bardzo mi się podobały. Dłuższe i krótsze, o różnym stopniu trudności, niemal wszystkie z pięknymi widokami dookoła. Czy gdzieś jeździło mi się lepiej? Może w austriackim Seefeld, niemieckim Oberaamergau, może w słowackim Szczyrbskim Plesie. Ale naprawdę - nie ma wielkiej różnicy.
Dziś do Jakuszyc zjechali najlepsi narciarze i najlepsze narciarski świata. Po raz pierwszy ever. Do tego ta historia, ta fajna opowieść. Kowalczyk, która jak dotąd wiele razy musiała rywalizować w Norwegii, teraz przyjmuje Bjoergen u siebie, na polskiej ziemi. I kto wie, czy właśnie bieg w Polsce nie zadecyduje o końcowej klasyfikacji Pucharu Świata.
Pamiętacie Mistrzostwa Świata w norweskim Holmenkollen? W Mekce narciarstwa? Przy trasie tłumy ludzi, a kamera, w trakcie zawodów towarzyła narciarkom niemal na każdym kroku. Widzieliśmy Kowalczyk i Bjoergen na zjazdach, jak próbują wejść w zakręt. Widzielismy je wspinające się, było ujęcie z lotu ptaka, z boku zawodniczki.
A co mieliśmy dziś? Druga pętla, liczące się narciarki są na szóstym, siódmym kilometrze, tymczasem realizator funduje nam ... oglądanie kibiców. Stojących w okolicach mety, czekających na jakąś informację, podobnie jak my. Nagle Bogdan Chruścicki wybucha okrzykiem: "Jest, Bjoergen ma prawie 40 sekund straty!!!". A my widzimy jak o tym samym dowiadują się od spikera kibice.
Johaug na ósmym, kilometrze, potem Kowalczyk, potem Bjoergen. Potem przerwa, kamera krąży, mamy kibiców z flagami, poznajemy arkana pracy ochroniarza, widzimy kobietę z dzieckiem. Po paru minutach wreszcie trzy panie zmierzają do mety. Mozna je zatem pokazać. Na pierwszym okrążeniu było tak samo.
Oslo, Norwegia. Rozkochane w biegówkach małżeństwo czterdziestolatków ogląda transmisję z Jakuszyc:
- Może byśmy tam pojechali w wakacje. Może być fajnie, skoro mają już Puchar Świata.
- Kochanie, widzisz te trasy? Bo ja widzę tylko metę, jeden krótki fragment podbiegu i jeden zakręt na zjeździe. Chce ci sie tak zaryzykować?
Pewnie będą tłumaczenia, że wszystkiemu winna mgła. Że i tak mało byłoby widać. Ale naiwny ten, kto uwierzy, że w przypadku ładnej pogody, wszystko by pokazano inaczej.
Dziś z komentowaniem zawodów najlepiej poradziłby sobie sprawozdawca radiowy. Mógłby zakrzyknąć: "Szkoda, że Państwo tego nie widzieli".