Pomagała ludziom, którym ZUS mógł zniszczyć firmę. Wytknęła urzędnikom przypadki łamania praw. Teraz „dla idei” chce zostać szefem i zreformować jedną z najbardziej nielubianych instytucji w kraju. Piękne, ale czy realne?
Na pytanie o młody wiek i kompetencje do zarządzania ZUS-em, odpowiada jednym zdaniem: – O ile dobrze pamiętam Zbigniew Derdziuk nie miał żadnego doświadczenia w ubezpieczeniach społecznych (poprzedni prezes był urzędnikiem i menedżerem w państwowych firmach – red.) Ja znam ZUS od podszewki – mówi Katarzyna Kalata. I rzuca na stół lekko licząc 300-400 stronicowy doktorat o ZUS. – To nie jest praca naukowa z abstrakcyjnymi teoriami, ale efekt wielu lat moich osobistych doświadczeń – podkreśla.
Po tym, jak w lutym swoją dymisję ogłosił dotychczasowy prezes ZUS Zbigniew Derdziuk, rozpisano konkurs na nowego prezesa. Okazało się, że do konkursu nie przystąpił żaden z dyżurnych krytyków i medialnych reformatorów instytucji w rodzaju: Roberta Gwiazdowskiego czy Jeremiego Mordasewicza. Pojawili się za to mało znani kandydaci: Piotr Kobierski z Warszawy, Michał Schröder z Gdyni, Edyta Stępień z Częstochowy i Adam Niedzielski z Warszawy. Tylko ten ostatni był wcześniej związany z ZUS, pracując jako dyrektor departamentu kontrolingu. Ale najwięcej zainteresowania wzbudziła najmłodsza, 31-letnia kandydatka z Warszawy, dr Katarzyna Kalata.
Badacz ZUSu
Kalata (zbieżność nazwisk z Anna Kalatą, byłą minister pracy i polityki socjalnej zupełnie przypadkowa) jest prezeską firmy Helpdesk Kadrowy. Zajmuje się usługami związanymi z obsługą spraw kadrowych, płac i relacjami z ZUS. Ten ostatni dział dostarczył faktów do jej doktoratu. Tytuł niepozorny: „Przepisy ubezpieczeń społecznych w świetle konstytucyjnego prawa do równego traktowania”. Tymczasem recenzent prof. Marek Zubik, sędzia Trybunału Konstytucyjnego, był zdumiony. Kalata wyciągnęła na jaw i udokumentowała przypadki, gdzie procedury czy wytyczne w sprawie interpretacji prawa są na bakier z Konstytucją.
- Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że wynagrodzenia osób pracujących w szczególnych warunkach są obciążane składką na fundusz emerytur pomostowych. Tyle, że z tego świadczenia skorzystają tylko osoby, które rozpoczęły pracę przed 1999 rokiem i pracują w pełnym wymiarze czasu pracy. To nie tylko jest niesprawiedliwe, że pracodawcy mają obowiązek płacić składkę za wszystkich pracowników, ale również jest sprzeczne z orzecznictwem trybunału - mówi w rozmowie z naTemat Katarzyna Kalata.
Opisała także złudny przywilej preferencyjnego ZUS-u dla przedsiębiorców rozpoczynających działalność gospodarczą. Przez dwa lata zamiast 1200 zł, mogą oni płacić ok. 400 zł składki do ZUS. Teoretycznie cieszą się, że koszty pracy przynajmniej na starcie nie rujnują finansów młodej firmy. Wyobraźmy sobie jednak, że mechanik samochodowy czy twórca designerskich toreb traci w wypadku obie dłonie i nie jest w stanie dalej prowadzić działalności gospodarczej. Otrzyma zaledwie 300-400 złotych miesięcznego świadczenia z ZUS.
– Spotkałam się z takimi dramatycznymi przypadkami. Uważam, że państwo powinno refundować składkę przedsiębiorcom do pełnego poziomu ubezpieczenia lub w inny sposób zapewnić przynajmniej świadczenie na poziomie minimalnego zasiłku ok. 1200 zł - mówi kandydatka.i – mówi kandydatka
Jak zmienić ZUS?
Kalata dodaje, że czytała komentarze pod tekstami o kandydatach na prezesów ZUS. Widziała, że opisywano już, że będzie blondynką w ZUS, dr Magdaleną Ogórek ubezpieczeń społecznych czy ozdobą polityki jak „ministra Mucha od sportu”. – Jako przyszły prezes ZUS jestem przygotowana na falę krytyki – mówi. Dodaje, że gdy ujawniono listę kandydujących na prezesa ZUS, wyrazy uznania i zapewniania o trzymaniu kciuków otrzymała między innymi od inspektorów z ZUS, z którymi jeszcze niedawno prowadziła batalie w sprawach swoich klientów.
Oczywiście, że prezes ZUS nie uchwala obowiązujących przepisów, a jedynie zarządza państwowym ubezpieczycielem. Ale jednym z jego zadań jest pilnowanie ściągalności składek. Stąd afery w rodzaju „ZUS zniszczył mi firmę”. Doświadczenie Kalaty to także proza takich codziennych zmagań z instytucją. Ledwie wczoraj była przy kontroli ZUS w jednej z firm, którą obsługuje. Niedawno broniła też w urzędzie przedsiębiorcy budowlanego, któremu urząd zakwestionował umowy o dzieło i zażądał zaległych 200 tys. złotych składek.
– ZUS potrafi zniszczyć firmę często za błahy błąd w rozliczeniach. Moim zdaniem instytucja powinna działać bardziej po partnersku w stosunku do płatników. W większym stopniu dzielić się swoją wiedzą, by nie prowokować konfliktów w zrozumieniu skomplikowanego przecież prawa – mówi. – Sporo jest do zrobienia w sensie jakości obsługi. Niedawno godzinę czekałam na sali, a gdy podeszłam do okienka, urzędnik stwierdził, że sprawa jest skomplikowana i że wyjaśni ją po przerwie – opowiada.
Sposób na cwaniaków
W naTemat opisywaliśmy, jak Grzegorz Ślak, kontrowersyjny prezes producenta wódki Wratislavia Polmos, ogłosił, że da pracownikom podwyżkę, o ile zechcą przejść na nieozusowane umowy. W jego opinii, ZUS i tak zbankrutuje. Sam pracował za minimalną pensję krajową zarazem odbierając ponad milion złotych wynagrodzenia (jako wpływy z kontraktu menedżerskiego) z pominięciem składek emerytalnych. Co zrobić z takimi kombinatorami? – O ile takie działanie jest zgodne z prawem, uszanowałabym wybór. Należy zachęcać do ubezpieczania się i pokazywać korzyści. Nie sądzę, by z prowokacyjnej oferty skorzystało wiele osób - mówi.
– Czy nakazałaby pani masową kontrolę kobiet będących w ciąży, a zarazem prowadzących działalność tylko dlatego, że grupa oszustek wyłudza świadczenia? – pytam. – Na takie działania patrzę jako na ochronę składek wpłaconych przez innych ubezpieczonych. Nawet jeśli jakiś urzędnik zainteresuje się, czy aby na pewno dana osoba prowadzi autentyczną działalność, to nie jest to jeszcze zbrodnia. Jeszcze kilka lat temu ZUS był jeszcze bardziej uciążliwy, bo ciężarne na zwolnieniach wzywano do lekarzy, którzy orzekali o ich zdolności do pracy – odpowiada Kalata.
Twierdzi, że ZUS zapracował na opinię uciążliwej i słynącej z absurdów instytucji. Jako przykład podaje epizod z ubiegłego roku, kiedy jeden z oddziałów rozesłał do emerytów i rencistów prośby o potwierdzenie, czy żyją. – Powiedzmy że cel, sprawdzenie czy świadczenia otrzymują uprawnione osoby, a nie martwe dusze, można jeszcze usprawiedliwić. Natomiast metoda realizacji bezmyślna… – wzdycha. – Jak ktoś, kto umarł, miałby na przykład wyrazić swój sprzeciw? – pyta.
Swojak czy z konkursu?
Jak dalej będzie wyglądał konkurs na prezesa? Dr Katarzyna Kalata twierdzi, że w planowanym na 7 kwietnie teście na wiedzę o ZUS, ustawach o ubezpieczeniach, a także ordynacji podatkowej i praktycznej znajomości przepisów nikt nie będzie w stanie jej zagiąć. Podobno jeden z kandydatów planuje dać walkowera. Potem będzie jeszcze 4-godzinny test z umiejętności menedżerskich.
Na koniec procedury przewiduje się rozmowę z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, ministrem pracy i polityki społecznej. Może on wyłonić zwycięzcę konkursu lub powierzyć obowiązki własnemu kandydatowi. – Jeśli się nie uda, będę jeszcze próbować. Prezesem chcę zostać dla idei, nie dla pieniędzy. Nawet nie wiem, ile zarabia szef ZUS. 20 tys. zł? – pyta kandydatka. Zgadła.