
Elegancko wyposażony gabinet w nowej siedzibie PZPN przy ulicy Bitwy Warszawskiej 1920 r. Siadamy i rozmawiamy prawie godzinę. Naprzeciwko mnie człowiek, który na początku wieku, po 16 latach posuchy, wprowadził polskich piłkarzy na wielką piłkarską imprezę. Jerzy Engel opowiada mi o mundialu w Korei, przyznaje, jaki popełnił błąd. Mówi, co sądzi o stanie polskiego futbolu, o szansach kadry Smudy na Euro. Wreszcie, mówi też o tym co czuje, gdy na stadionie słyszy pewną dość popularną przyśpiewkę. Z człowiekiem, który przez wielu kojarzony jest z wiecznym nudziarstwem, rozmawiało mi się bardzo ciekawie.
- Nie, nie. Chodzi o zarządzanie klubami. Mam wrażenie, że w wielu drużynach kompetencje przyznaje się ludziom, którzy zwyczajnie do tego się nie nadają. Nie wiedzą, jak to trzeba robić i stąd takie efekty. W tej chwili olbrzymim problemem jest brak płynności finansowej klubów. A przecież budżety wynoszą około 80, 60, 40 milionów złotych. Starczyć musi dla wszystkich. Nie może być tak, że przez kilka miesięcy nie płaci się trenerom, piłkarzom. Że klub jest tak naprawdę bankrutem.
Proszę pana, obcokrajowca to ja wziąłem do reprezentacji. Obcokrajowca wziął też Beenhakker. Jeden się nazywał Olisadebe, a drugi Guerreiro. A Smuda? On bierze do kadry ludzi z polskimi korzeniami. Jak pan dobrze spojrzy, w latach 90. była olbrzymia emigracja z Polski młodych ludzi, którzy wyjeżdżali za chlebem, za pracą. Im tam się rodziły dzieci, które chodziły do szkół, grały tam w piłkę. Więc ja nie rozumiem, jak można takim ludziom zabraniać gry w polskiej kadrze.
- To weźmy Eugena Polanskiego. Jeszcze do niedawna podkreślał, że gdyby Niemcy grali z Polską, to im by kibicował. A teraz? Zobaczył, że tam nie ma szans. I że tutaj, nad Wisłą , ma. I teraz gra dla Polski, próbując udawać, że Polska jako kraj jest mu bardzo bliska. To nie jest koniunkturalizm?
- Tak, bo to byłby kolejny krok do przodu polskiego piłkarstwa. Spójrzmy na historię. Mój zespół zdobył w Korei 3 punkty i 3 bramki. Janas był gorszy - 3 punkty, ale 2 bramki. Beenhakker jeszcze słabiej - uciułał tylko punkt i zdobył jednego gola, w dodatku ze spalonego. Żaden zespół później nie ugrał na wielkiej imprezie tyle, co my na mundialu w 2002 roku. Dzieje się tak, bo po prostu na takim poziomie jest polski futbol. My nie jesteśmy mistrzami świata. I w najbliższych latach nimi nie będziemy. Życzyłbym sobie, żebyśmy wyszli z grupy, bo w ten sposób nasza piłka uczyni krok do przodu.
- Ja zadam panu pytanie. Niech pan sobie wyobrazi, że prowadzi reprezentację i przed ważną imprezą, gdy w narodzie panuje euforia, mówi pan na konferencji: - No, wiecie, wylatujemy na ten wielki turniej, ale tak na dobrą sprawę nie mamy na nim szans. Pewnie pan wie, jak zareagowaliby ludzie.
- Gdybyście wyszli na prowadzenie, pewnie do akcji włączyłby się sędzia. Albo by wam nawet tego gola nie uznał.
- Tu popełnia pan częsty u dziennikarzy błąd. Otóż w kadrze nie ma piłkarzy rezerwowych. Tacy są w klubie, ale nie w reprezentacji. Ja miałem wtedy najlepszych 23 gości w Polsce. Jest mecz i selekcjoner stawia na tych albo na tych. Tak to wygląda. Tu jest inne pytanie. Załóżmy, że w meczu z Koreą wystawiam nie Dudka z Liverpoolu a Radka Majdana. Cała Polska powiedziałaby wtedy: "Co ten selekcjoner wyprawia?"
- W Polsce jest kilku trenerów ligowych, którzy zarabiają dwa razy więcej niż prezes PZPN. To jest jakieś odniesienie zarobków, tak? No więc ja panu powiem tak. W Polsce nie powinno być tak, że trener ligowy zarabia 10 razy więcej niż prezes federacji. Zarabia dwa razy więcej i ja uważam, że to jest OK. Jeżeli w różnych instytucjach ludzie zarabiają porównywalne pieniądze, to nikt do tego się nie przyczepia. Poza tym PZPN jest stowarzyszeniem samowystarczalnym.
No więc ja panu powiem tak. W Polsce nie powinno być tak, że trener ligowy zarabia 10 razy więcej niż prezes federacji. Zarabia dwa razy więcej i ja uważam, że to jest OK. Jeżeli w różnych instytucjach ludzie zarabiają porównywalne pieniądze, to nikt do tego się nie przyczepia. Poza tym PZPN jest stowarzyszeniem samowystarczalnym.
- Wie pan może kim jest Lars Ake Largell?
- No właśnie. Pamiętają co działo się w naszej piłce, jak mecze kiedyś były ustawiane. A przecież dzisiaj tego już nie ma. Sędzia popełnia błąd, bo czegoś nie zauważył.

