– Nie może być pomnika światła, bo wszyscy by chodzili po światełkach – mówiła we wtorkowych "Faktach po Faktach" prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jak dodała, projekt stworzenia pomnika światła przypominałby... symbolikę nazistowską.
– Jako rodowita warszawianka mam już dość pomników, takich typowych - kamiennych. (...) Wiele jest mało urodziwych. Kusi mnie pomysł ze światłem – podkreśliła prowadząca Justyna Pochanke. Nie przekonała jednak prezydent stolicy, według której pomysł z podobnym pomnikiem światła wpadli już naziści i to w latach 30. Na dowód gość programu pokazała fotografie - te sprzed wojny, jak i współczesne, obrazujące projekt Pomnika Smoleńskiego.
– Pani wierzy w to, że będzie to pomnik, który wszystkich zadowoli? – pytała Gronkiewicz-Waltz. Podkreśliła, że Krakowskie Przedmieście jako lokalizacji pomnika nie wchodzi w grę, ponieważ tak orzekł konserwator zabytków. Przypomniała, że ten nie wydał zgody na powstały przed 2010 rokiem projekt Igora Mitoraja, który chciał postawić na tej ulicy pomnik Jana Pawła II.
W opinii prezydent miasta, teren obok Placu Piłsudskiego, na którym odbyła się msza za ofiary katastrofy oraz gdzie zlokalizowany jest krzyż papieski - to "naprawdę godne i piękne miejsce". – Zróbmy ten pomnik, żeby był międzynarodowy konkurs, wysokie standardy. Dajmy wypowiedzieć się artystom – apelowała Gronkiewicz-Waltz.
Warszawska rada miasta zdecydowała, że pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej stanie u zbiegu ulic Trębackiej i Focha. Stołeczny ratusz nie tylko pokryje koszty związane z budową monumentu, ale i wypłaci odszkodowanie byłemu właścicielowi działki, na której ten zostanie wzniesiony.
Z ustaleń radia RMF FM wynika, że część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej nie jest zadowolona z mało prestiżowej lokalizacji. Psuć ma ją dodatkowo fakt, że aktualnie w pobliżu zarezerwowanej z myślą o pomniku działki znajduje się pętla autobusowa.
Problemem mają być również pieniądze. Rozgłośnia twierdzi, że postawienie monumentu oraz wypłacenie odszkodowania byłemu właścicielowi działki to wydatek dochodzący do 7-8 mln złotych. Zdaniem wycofujących poparcie rodzin to zbyt duża kwota. Dlatego postulują one teraz, by pamięć ofiar uczcić inaczej – stawiając w centralnym miejscu Warszawy tańszy „pomnik światła”.