W Polsce codziennie ginie bez wieści 41 osób. Zdesperowane rodziny chwytają się różnych metod, by odnaleźć bliską osobę. Coraz bardziej popularne staje się zakładanie profili zaginionych na Facebooku. Czy takie internetowe poszukiwania rzeczywiście są skuteczne?
Katarzyna Kobiela z Sieradza zaginęła w czerwcu ubiegłego roku. Już kilka dni po zniknięciu dziewczyny jej brat Bartosz utworzył na Facebooku wydarzenie "Zaginiona Katarzyna Kobiela". Zaproszenie wysłał do kilku najbliższych znajomych, a z dnia na dzień internetowa akcja zataczała coraz szersze kręgi.
50 tysięcy - tyle osób dołączyło na Facebooku do wydarzenia "Zaginiona Katarzyna Kobiela"
Po kilku tygodniach Katarzyny szukało już ponad 50 tysięcy osób. Pod każdym wpisem zamieszczano dziesiątki komentarzy, a internauci organizowali się w "realu", by rozwieszać plakaty, rozdawać ulotki i przeczesywać okolice Sieradza w poszukiwaniu zaginionej. Kiedy ktoś donosił, że Katarzyna "była widziana" w jakimś miejscu, natychmiast ruszali tam zaangażowani w akcję Facebookowicze.
Kilka miesięcy temu znaleziono zwłoki dziewczyny. Akcja, choć nieskuteczna, pozostaje jedną z największych tego typu. Podobne, ale mniej liczne wydarzenia na Facebooku i innych portalach społecznościowych można liczyć w tysiącach. Każdego dnia ktoś zakłada profil zaginionej osoby z nadzieją, że dzięki temu uda się ją odnaleźć. - Zachęcamy do tego rodziny i sami prowadzimy takie akcje. Na naszym Facebooku publikujemy wizerunki osób zaginionych, czasem udaje nam się też dzięki Facebookowi skontaktować z poszukiwaną osobą - mówi naTemat Aleksander Zabłocki z fundacji ITAKA zajmującej się poszukiwaniem zaginionych.
Pytanie, czy Facebookowe poszukiwania okazują się skuteczne? - Nie wiem, czy kiedykolwiek i komukolwiek profil na Facebooku pomógł w odnalezieniu zaginionej osoby - odpowiada Krzysztof Hajdas z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji. Oficjalnych statystyk nie ma, a policjanci podkreślają, że znacznie ważniejsze i bardziej skuteczne są poszukiwania "w realu". - Trudno jest dokładnie określić skuteczność, nie możemy przecież zawsze stwierdzić, co było przyczyną odnalezienia. Na pewno takie akcje mają bardzo duży oddźwięk. Jeśli więc chodzi o rozpowszechnianie informacji, możemy mówić o skuteczności - stwierdza Aleksander Zabłocki.
Pojawiają się jednak głosy, że poszukiwanie zaginionych na portalach społecznościowych może przynosić skutki odwrotne od oczekiwanych. Pod wydarzeniem "Zaginiona Katarzyna Kobiela" ktoś napisał: "Jesteście naiwni. Jeśli Kasia wcześniej mogła zastanawiać się czy wrócić, to teraz już na pewno tego nie zrobi widząc, że na Facebooku wszyscy ją już znają". Podobnych komentarzy było więcej. Sceptycy zwracali uwagę, że jeśli zaginiona z własnej woli zerwała kontakt z rodziną, skala internetowej akcji poszukiwawczej jeszcze bardziej ją wystraszy.
Ekspert z ITAKI przyznaje, że rzeczywiście w związku z profilami czy wydarzeniami na Facebooku zdarzają się przykre sytuacje. Choć akurat nie dlatego, że zaginiona osoba wystraszyła się skali internetowej akcji. - Mieliśmy taki przypadek, że znajomi zaginionego zrobili akcję i udostępnili na Facebooku trochę jego danych. Ta osoba po odnalezieniu miała duże pretensje - mówi.
Niezależnie od wpadek i nieskutecznych facebookowych poszukiwań, ITAKA rekomenduje wcześniejsze konsultacje z fundacją. Wszystko po to, by uniknąć błędów i ujawniania wrażliwych danych zaginionej osoby. - My zawsze odpowiadamy na wszystkie pytania. A takie akcje trzeba robić z głową - dodaje Aleksander Zabłocki. W marcu Fundacja ITAKA uruchomiła nawet specjalną kampanię internetową, której celem jest włączenie internautów w działania poszukiwawcze zaginionych. To już nie tylko profile na Naszej Klasie i Facebooku. ITAKA wykorzystuje też strony 404, które wyświetlają się, gdy internauta nie znajduje poszukiwanej przez siebie strony.
"Mieliśmy taki przypadek, że znajomi zaginionego zrobili akcję i udostępnili na Facebooku trochę jego danych. Ta osoba po odnalezieniu miała duże pretensje"