Po dzisiejszym głosowaniu nad reformą emerytur związkowcy z "Solidarności" nie chcą wypuścić z Sejmu posłów. To chyba najostrzejszy dotychczas wyraz sprzeciwu wobec decyzji parlamentarzystów. Działania posłów to odpowiedź na decyzję Ewy Kopacz, która nie zgodziła się na wpuszczenie na głosowanie przewodniczącego związku - Piotra Dudy.
Od kilku godzin widzimy pod Sejmem tłum związkowców, którzy nie zamierzają się ruszać sprzed gmachów przy Wiejskiej. Grube kordony policji oddzielają teren parlamentu od coraz bardziej zdenerwowanego tłumu. Z kolei zastępy działaczy oddzielają posłów od świata zewnętrznego i nie pozwalają im opuścić Sejmu. Dotychczas udało się to tylko Jarosławowi Kaczyńskiemu z grupką posłów Prawa i Sprawiedliwości. Pojawiają się informacje, że blokada może potrwać przez całą noc.
Działanie "Solidarności" to wyraz desperacji i walka o swoje interesy czy szantaż i zwykły bandytyzm i szantaż z użyciem siły? Policja jak na razie nie reaguje. To objaw słabości państwa czy rozważne niezaognianie sytuacji? Jakie jest Wasze zdanie?
[Aktualizacja] Komisja Krajowa "Solidarności" zdecydowała o zakończeniu blokady Sejmu. Posłowie zaczynają opuszczać budynek. Wcześniej jednak przed głównym wjazdem na teren parlamentu rozpalono wielkie ognisko. Czy związkowcy przestraszyli się konsekwencji? Może chcieli uniknąć interwencji policji? Czy władze powinny ostro zareagować na zachowanie protestujących?