
Kiedy równo dwie dekady temu ponad 70-letni człowiek z Polski, minister spraw zagranicznych, wypowiadał słowa o winie i przebaczeniu, niewielu wierzyło, że uda się odrobić lekcję z historii. A jednak, przemawiający wtedy były więzień Auschwitz, wyciągnął dłoń. Miał odwagę dążyć do pojednania.
Mówienie o tym, co dzieli od lat, i o tym, jak taki dystans zmniejszyć lub całkowicie zniwelować, nie jest łatwe. Ale to nie objaw słabości, jak tłumaczył wtedy Bartoszewski, a coś co ma w sobie pierwiastek heroizmu.
Kolejny krok, w 1970 roku, zrobił już kanclerz Willy Brandt. Zachodnioniemiecki przywódca w sercu komunistycznej Polski nie tylko podpisał układ o normalizacji stosunków obu państw. Przede wszystkim ujął się za losem setek tysięcy mordowanych przez swych rodaków Żydów. Pozbawiony politycznej rachuby, tkwił w zadumie przez jakiś czas. Nikt nie kazał mu klękać przed warszawskim Pomnikiem Bojowników Getta.
Polska odzyskała suwerenność polityczną. Odzyskuje też suwerenność duchową. Jej miarą jest poczucie moralnej odpowiedzialności za całą historię, w której - jak zawsze - są karty i jasne, i ciemne.
Powiedziane zostało wiele. Była prawda, chęć zrobienia czegoś ponad podziałami, sprzyjające okoliczności, kontekst. Była też odwaga. Słowa o polskiej winie za wysiedlenia ludności niemieckiej po 1945 roku wymagały nieznanego wtedy spojrzenia na przeszłość. Nie ma monopolu na cierpienie. Dlatego polski mówca ubolewał z powodu tragedii Niemców, wysiedlonych wskutek wojny za Odrę i Nysę Łużycką.
Z perspektywy wielu Niemców (...) Polska z jej przesuniętymi w 1945 r. na zachód granicami wydawała się niemalże beneficjantem wojny. Stała się najdogodniejszym obiektem wyładowywania własnych frustracji wojennych, "dzięki" niej można było nawet stworzyć i podsycać świadomość ofiary w niemieckim społeczeństwie.
Dane mi było uczestniczenie w próbach ratowania ludzi zagrożonych okrutną śmiercią. Doświadczenia tych kilku strasznych lat, wiedza o obozach koncentracyjnych, miejscach tortur i komorach gazowych - przesądziły dla mnie raz na zawsze o wyborze dalszej drogi w życiu: przeciw nienawiści, przeciw dyskryminacji ludzi, z jakich bądź względów.
Dzisiejsi Niemcy jednoznacznie negatywnie patrzą na przeszłość swego narodu. Wielu przeklina przodków-zbrodniarzy. Jednocześnie ma świadomość, że mimowolnie nosi ich piętno.
Napisz do autora: waldemar.kowalski@natemat.pl
