W Warszawie trwają Targi Książki. Ich tegoroczną gwiazdą jest Jonathan Carroll, który przyjeżdża do stolicy promować swoje najnowsze dzieło. Polska to ulubiony kraj popularnego autora, tu czyta się najwięcej jego książek. Jeszcze osiem lat temu, sama chętnie wybrałabym się na spotkanie z nim. Dziś jego książki, to dla mnie przeszłość. Kiedyś zachwycały, teraz przypominają wiek "chmurny i durny". W końcu każdy z nas ma takiego pisarza, w którym kochał się za młodu, by potem z lekkim wstydem odrzucić go w wieku dojrzałym. Zobacz subiektywny ranking redakcji naTemat "Dozwolone do lat 18stu".
Jonathan Carroll
W późnych latach 90. po jego powieści ustawiały się kolejki w bibliotekach. Czytelników oczarował wykreowany przez pisarza fantastyczny świat ludzi uwięzionych w ciałach psów albo nawiedzanych przez duchy. Trudno powiedzieć, czym zaskarbił sobie miłość polskiego czytelnika, ale od czasów wydania "Krainy Chichów" każda z jego książek jest od razu tłumaczona na polski. Jak jest styl Carrolla? Lekki, wciągający i trochę ckliwy, co dobrze obrazuje fragment jednej z jego powieści „ (…) żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy do niej strzelać z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza - wie, jak przeżyć. Potrafi znaleźć sobie drogę do wolności i zaskoczyć nas, pojawiając się, kiedy jesteśmy już cholernie pewni, że umarła, albo, że przynajmniej leży bezpiecznie schowana pod stertami innych spraw”. W końcu nic tak nie trafia do nastolatek, jak głodne kawałki o wiecznej miłości.
Paulo Coelho
Wstyd się przyznać. Czytałam "Alchemika", a o "Weronika postanawia umrzeć" poprosiłam na gwiazdkę. Dziś tych książek nie ma już w moim domu. Poszły do pudła razem ze "złotymi myślami", karteczkami, plakatem Just 5 i innymi niechlubnymi grzeszkami młodości. Pisarz prorok, ulubieniec skrzywdzonych i stały gość szydzących ze wszystkich i wszystkiego portali internetowych. Jego styl jest tak nachalnie kiczowaty, że można rozpoznać go na kilometr. Jego historie to pseudo przypowieści w New Age’owskim duchu, a jego bohaterowie to wiecznie zagubieni wędrowcy. Mimo tych wszystkich okropności, pisarz cieszy się dużym powodzeniem w Polsce. Powstają o nim prezentacje maturalne, teksty na studia a nawet prace magisterskie. Ja jednak nie jestem w stanie go zaakceptować. „W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca” . I to tyle w tym temacie.
William Wharton
Pisarz kultowy. Nie znam osoby, która nie wzruszyłaby się przy "Ptaśku" czy "W księżycową jasną noc". Niemal Każdy w swoim życiu zaliczył etap fascynacji Whartonem. Jego powieści są zgrabnie napisane, mają w sobie dużo ciepła i to "coś", co sprawia, że czyta je się jednym tchem, choć mama pokrzykuje, że trzeba już gasić światło. Proza Whartona jest bardzo nierówna. Kilka z jego powieści to całkiem wartościowa literatura, ale większość to niestety czytadła dla nastolatek. O czym może świadczyć ilość stron internetowych ze skrzętnie wypisanymi cytatami z jego książek i komentarzami egzaltowanych panienek. „Kochać kogoś, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był, jaki jest”. Nic dodać, nić ująć. Cały Wharton w trzynastu słowach.
Haruki Murakami
Egzotyczna literatura z nutką erotyzmu. Tak można by w kilku słowach opisać powieści japońskiego pisarza, któremu regularnie wyznają miłość nastolatki na portalach społecznościowych. Sam pisarz mówi o sobie, że dar przyszedł do niego z niebios i go zniewolił. Jego książki przesiąknięte są podobną estetyką. Mroczne korytarze, ciemne biblioteki, przesmyki, którymi snują się wariacje jednego bohatera w poszukiwaniu otchłani. Całość ubrana jest w precyzyjny język, przypominający zgrabny japoński zegareczek. Murakami w swoich niemiłosiernie długich powieściach sypie aforyzmami jak z rękawa. Ot taki na zachętę: „Wskazówki zegara biegną tylko w jedną stronę”
Dorota Terakowska
Jeżeli traktować Terakowską jako autorkę książek dla nastolatek, to nie można jej mieć nic do zarzucenia. Jeśli jednak wziąć ją trochę bardziej na poważnie, to robi się lekko kiczowato. W młodości jej powieści rozpalały moją wyobraźnię. Nic nie było tam pewne, wszystko się przenikało. Trochę magicznie, trochę strasznie a trochę życiowo. Dziś nie przebrnęłabym przez pierwsze pięć kartek, co nie znaczy jednak, że nie jestem Terakowskiej wdzięczna. W swoim czasie miała na mnie duży wpływ, teraz bardziej budzi sprzeciw. „Gdy ktoś cię lubi, bo się starasz, to nie lubi cię takiej, jaką jesteś. Lubi nieprawdę o tobie”. Kiedy się dojrzewa, dobrze mieć przy sobie takie książki.
Marek Hłasko „Dzisiaj Hamlet ze swoim „być albo nie być” mógłby zostać chłopakiem na posyłki u pierwszego lepszego sekretarza powiatu. Życie rozsadziło narzucone schematy jak gliniane skorupki: co stworzyć na to miejsce? Być albo nie być. Ludzie są zmęczeni, upadają na mordę, czym ich podnieść? Być albo nie być. Cynizm w szybkim tempie staje się jedyną moralnością. Być albo nie być. Czy w ogóle może powstać coś wartościowego na świecie, który swą równowagę utrzymuje szantażem? Być abo nie być. Stworzono już sztuczne księżyce, ale człowiek ze swoimi prawdziwymi uczuciami i pragnieniami cofa się do świątyni. Być albo... Szefie, ćwiartkę proszę”. Cytat z "Ósmego dnia tygodnia" w zupełności wystarcza. Kiedyś Hłasce wierzyło się na słowo, kiedy jedna przekroczy się barierę "pięknych dwudziestoletnich" przychodzi to z większym trudem. Tylko we wczesnej młodości życie potrafi być tak czarno-biało jak w jego opowiadaniach.
John Irving
Wielowątkowy, wielostronicowy i wielki. Przynajmniej na swój sposób. Irving w młodości absolutnie mnie zachwycał, bohaterowie fascynowali, a historie przyprawiały o dreszcze. Dziś jednak wydaje mi się trochę papierowy i jednostronny. Nie żałuje żadnej z jego przeczytanych książek, choć wiem też, że nigdy już do nich nie wrócę i raczej też nie sięgnę po nową powieść, o ile ją wyda. Irving najlepiej smakuje w klasie maturalnej. Relaksuje, daje troszeczkę do myślenie i delikatnie uwodzi. Później zaczyna drażnić i frustrować. No bo jak tu się nie zezłościć na takie gadanie : „Zawsze jest dość czasu na zadanie ran, jeśli się wie, gdzie są stare blizny”.