
Estonia obniża czynny wiek wyborczy. Do urn pójdą teraz 16-latkowie. W ten sposób państwo chce sobie poradzić ze starzejącym się społeczeństwem. Wcześniej zaryzykowała Austria - tam nastolatki również mogą głosować. W Polsce podobny postulat chciał wprowadzić Ruch Palikota. Jest czego żałować?
REKLAMA
Demokracja na kuracji odmładzającej
Do tej pory, podobnie jak u nas i w większości państw europejskich, w Estonii po raz pierwszy mogła zagłosować osoba pełnoletnia, czyli taka, która przekroczyła próg dorosłości - 18 lat.
Do tej pory, podobnie jak u nas i w większości państw europejskich, w Estonii po raz pierwszy mogła zagłosować osoba pełnoletnia, czyli taka, która przekroczyła próg dorosłości - 18 lat.
Za pomysłem, żeby już 16-letni Estończycy mieli czynne prawo wyborcze opowiedziało się 62 parlamentarzystów, 19 wstrzymało się od głosu, a gorących przeciwników było tylko dziesięciu. Pomysłodawcy nie owijali w bawełnę - powodem wyborczej rewolucji była coraz liczniejsza grupa osób starszych w kraju i ich przemożny wpływ na kształtowanie kierunku rozwoju niewielkiego państwa. Jak tłumaczyli, nie powinno być tak, żeby w sprawach dotyczących wszystkich, w tym również młodych, dominującym głos należał do starszego pokolenia. Na razie najmłodsi wyborcy zagłosują jedynie w wyborach samorządowych, ale zmiana powinna być odczuwalna.
Takie stwierdzenie można zaryzykować po tym, jak w 2007 roku Austria zdecydowała się na podobne posunięcie. Tam, po wprowadzeniu zmian i dopuszczeniu do głosu młodych, okazało się, że młodzież garnie się do korzystania z nowych praw. W pierwszym referendum, do którego zostali dopuszczeni, nie zawiedli, a komisje wyborcze odnotowały wyjątkowo wysoki odsetek głosujących nastolatków.
Poza Austrią na młodsze oblicze demokracji postawiły jeszcze Słowenia i Chorwacja, chociaż tam nie wystarczy ukończenie 16 lat. Żeby zostać dopuszczonym do wyborów, trzeba jeszcze mieć zatrudnienie. Niski próg wyborczy funkcjonuje jeszcze z powodzeniem na trzech terytoriach znajdujących się pod brytyjską jurysdykcją: na Wyspie Man, Jersey oraz
Guernsey. Do tej, na razie krótkiej, listy należy jeszcze dopisać kilka niemieckich landów i jeden szwajcarski kanton. Poza Europą też nie brakuje państw, które dają dojść do głosu najmłodszym. Szczególnie dużo przykładów znajdziemy w krajach Ameryki Południowej i w państwach, gdzie ster władzy trzymają dyktatorzy: na Kubie i w Korei Północnej - chociaż w wypadku takich ustrojów prawo wyborcze jest pustym frazesem.
Guernsey. Do tej, na razie krótkiej, listy należy jeszcze dopisać kilka niemieckich landów i jeden szwajcarski kanton. Poza Europą też nie brakuje państw, które dają dojść do głosu najmłodszym. Szczególnie dużo przykładów znajdziemy w krajach Ameryki Południowej i w państwach, gdzie ster władzy trzymają dyktatorzy: na Kubie i w Korei Północnej - chociaż w wypadku takich ustrojów prawo wyborcze jest pustym frazesem.
Nastolatek przy urnie w Polsce?
W Polsce temat obniżenia czynnego wieku wyborczego powraca co jakiś czas, jak supernowa - gwałtownie i intensywnie, ale zaraz potem ślad po nim znika. Do tej pory nic z planów nie wyszło, ponieważ posłowie do pomysłu podchodzili z całą dozą politycznego cynizmu - wspominali o tym tylko wtedy, kiedy to się opłacało, ale chyba nikt nigdy na poważnie nie pochylił się nad tym zagadnieniem.
W Polsce temat obniżenia czynnego wieku wyborczego powraca co jakiś czas, jak supernowa - gwałtownie i intensywnie, ale zaraz potem ślad po nim znika. Do tej pory nic z planów nie wyszło, ponieważ posłowie do pomysłu podchodzili z całą dozą politycznego cynizmu - wspominali o tym tylko wtedy, kiedy to się opłacało, ale chyba nikt nigdy na poważnie nie pochylił się nad tym zagadnieniem.
Co ciekawe, za dopuszczeniem nastolatków opowiadały się partie spod różnych szyldów: od Unii Wolności, przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, po Platformę Obywatelską, Polskę Razem i Ruch Palikota. Ta ostatnia partia w poprzedniej kampanii parlamentarnej mocno akcentowała swój postulat związany z nastolatkami, a sam Janusz Palikot przekonywał do pomysłu w charakterystycznym dla siebie stylu.
– Pierwszy seks miałem w wieku 17 lat, pierwszy alkohol wypiłem, gdy miałem 22 lata. Ale gdy miałem 16 lat, dyskutowaliśmy o polityce bez przerwy – mówił szef Ruchu.
Z badań przeprowadzanych w szkołach wynika, że polityczna intuicja być może nie zawodzi posłów, ponieważ zainteresowanie polskiej młodzieży nie orbituje wokół spraw związanych z tą dziedziną życia. W sondażu ponad 70 proc. uczniów ostatnich klas ponadgimnazjalnych przyznało, że nie potrafi sprecyzować swoich politycznych poglądów. Sami politycy w ocenie nastolatków wypadają fatalnie – aż 92 proc. uważa, że dbają tylko o własny interes i karierę. To chyba nie czyni z tej grupy potencjalnie atrakcyjnego wyborcy dla polityków.
Kto by zyskał?
Gdyby jednak dać młodym taką możliwość, to najprawdopodobniej najwięcej ugrałyby na tym partie uznawane za radykalne i antysystemowe. W przedziale wiekowym 18-25 prym wiodą partie "buntu". W 2011 roku to właśnie dzięki wsparciu najmłodszego elektoratu, partia Janusza Palikota przebojem dostała się do Sejmu z 10-procentowym poparciem. Do młodych trafiły antyestablishmentowe hasła, takie jak zerwanie z bogojczyźnianym wizerunkiem państwa, czy legalizacja marihuany.
Gdyby jednak dać młodym taką możliwość, to najprawdopodobniej najwięcej ugrałyby na tym partie uznawane za radykalne i antysystemowe. W przedziale wiekowym 18-25 prym wiodą partie "buntu". W 2011 roku to właśnie dzięki wsparciu najmłodszego elektoratu, partia Janusza Palikota przebojem dostała się do Sejmu z 10-procentowym poparciem. Do młodych trafiły antyestablishmentowe hasła, takie jak zerwanie z bogojczyźnianym wizerunkiem państwa, czy legalizacja marihuany.
Od dawna na tym samym "rewolucyjnym" paliwie kapitał polityczny zbijają kolejne partie Korwina-Mikkego. Z najnowszego sondażu badającego poparcie dla partii politycznych w przedziale wiekowym 18-34 wynika, że 32 proc. ankietowanych oddałoby głos Platformie Obywatelskiej, ale już 35 proc. młodych stanowi elektorat prawicowy. O tym, że to potężny kawałek wyborczego tortu do podziału, doskonale wiedzą politycy, którzy coraz częściej kokietują młodych, obiecując im ułatwiony start w dorosłość i zerwanie z patologicznym systemem.
A młodzi wyborcy coraz chętniej łapią haczyk, o czym najlepiej świadczy zaskakująco wysokie poparcie dla kandydatów "antysystemowych" w kampanii prezydenckiej: Kukiza i Korwin-Mikkego. Przed kampanią nikt ich kandydatur nie brał na poważnie -to w znacznej mierze młodzi wyborcy sprawili, że ich słupki wyborcze zaczęły szybować w górę, a oni sami zaczęli być postrzegani nie tylko jako rodzaj politycznego kuriozum.
Za i przeciw
Nastolatki przy urnie? Wielu twierdzi, że to nieodpowiedzialne i trzeba przyznać, że w ręku mają całkiem sensowne argumenty. Zresztą, podobnie jak zwolennicy. W grupie entuzjastów najczęściej podnoszonym powodem będzie uwarunkowanie demograficzne. Starzejące się społeczeństwa są skazane na dyktat seniorów, a to, ich zdaniem, godzi przecież w demokratyczne prawo do reprezentowania interesów przez wszystkie grupy społeczne. A do tego, skoro młody człowiek może podejmować pracę w wieku lat 16, to czy nie oznacza to jego gotowości do podejmowania innych zobowiązań, tj. głosowania?
Nastolatki przy urnie? Wielu twierdzi, że to nieodpowiedzialne i trzeba przyznać, że w ręku mają całkiem sensowne argumenty. Zresztą, podobnie jak zwolennicy. W grupie entuzjastów najczęściej podnoszonym powodem będzie uwarunkowanie demograficzne. Starzejące się społeczeństwa są skazane na dyktat seniorów, a to, ich zdaniem, godzi przecież w demokratyczne prawo do reprezentowania interesów przez wszystkie grupy społeczne. A do tego, skoro młody człowiek może podejmować pracę w wieku lat 16, to czy nie oznacza to jego gotowości do podejmowania innych zobowiązań, tj. głosowania?
Przeciwnicy wznoszą z kolei larum i przypominają, że 16-letni człowiek nie jest w stanie podejmować w pełni świadomych decyzji i przewidywać ich konsekwencji, a poza tym - do daleko mu do dojrzałości emocjonalnej.
Obniżenie czynnego wieku wyborczego to pomysł godny rozważenia, ale żeby miał ręce i nogi, trzeba odejść od politycznej kalkulacji, straszenia gerontokracją - to tylko tani populizm, a nie rozmowa na serio. Do polityki wkracza młode pokolenie, a na czele państw stoją coraz młodsi przywódcy: m.in. w Grecji, Szwecji, na Litwie. Może takie odmłodzenie nam na razie wystarczy? Jedno jest pewne, kolejna dyskusja z udziałem polskich polityków na temat dopuszczenia młodzieży do głosowania, może przerodzić się w festiwal obietnic, albo opowieści o szumnej młodości, podobnych do historii Palikota, od których dostaniemy siwych włosów.
Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl
