Ruch Palikota chce, by czynne prawo wyborcze miały już osoby od 16. roku życia. Przeciwnicy pomysłu przekonują, że to wciąż dzieci. Sprawdzamy, jak wygląda sytuacja za granicą.
Ruch Palikota chce, by czynne prawo wyborcze miały już osoby od 16. roku życia. Przeciwnicy pomysłu przekonują, że to wciąż dzieci. Sprawdzamy, jak wygląda sytuacja za granicą. Fot. Krzysztof Koch / Agencja Gazeta

Ledwo zaczęli szkołę średnią, a już mogą głosować. Kto? 16-latkowie. To jeden z najnowszych pomysłów Ruchu Palikota, który – jak to już bywa – wywołał sporo zamieszania i podzielił społeczeństwo. Trudno się dziwić: dla jednych to ciągle dzieci, które jeszcze nie wiedzą, co będą robić w życiu, dla drugich cenne głosy w wyborach. Dyskusję, która za sprawą Ruchu Palikota rozpoczęła się teraz, niektóre kraje mają już za sobą. Dla przykładu w Austrii od pięciu lat we wszystkich wyborach można głosować już właśnie od 16. roku życia.

REKLAMA
Ruch Palikota wie, że ich największą siłą wyborczą są młodzi. Dlatego zamiast przekonywać do siebie coraz więcej starszych wyborców, stawia jeszcze bardziej na młodszych. I to tych naprawdę najmłodszych. Ekipa Janusza Palikota chce, by prawa wyborcze dostali już szesnastolatkowie. To jednak nie wszystko, Andrzej Rozenek wyjaśnia, że jego partia chce przyznać im także resztę praw, ponieważ "są tak samo dojrzali, jak 18-latkowie". Oprócz tego gwarantuje, że na przyszłych listach wyborczych znajdzie się wyjątkowo dużo młodych kandydatów. Wszystko to zostanie przedstawione już w sobotę 23 marca na Kongresie Młodych. Zagadnienie dokładnie przeanalizował Marcin Waszak i Jarosław Zbieranek z Instytutu Spraw Publicznych.
Problem w tym, że politycy Ruchu Palikota zdają się zapominać, że ich pomysł przyznania praw wyborczym szesnastolatkom wymagałby zmiany konstytucji. Postanowiliśmy przyjrzeć się temu, jak sytuacja z prawami wyborczymi wygląda w innych krajach. Okazuje się, że jest sporo państw, gdzie 18 lat już dawno przestało być granicą udziału w wyborach.

Czynne prawo wyborcze

Prawo przysługujące obywatelom, które zapewnia im możliwość udziału w głosowaniu i oddania głosu na swojego kandydata do organów przedstawicielskich państwa, do organów samorządu terytorialnego bądź w referendum. CZYTAJ WIĘCEJ


za wikipedią

Masowe zmiany
I choć teraz dyskutujemy o obniżeniu wieku wyborczego do lat 16, to jeszcze po drugiej wojnie światowej większość państw gwarantowała je dopiero w wieku 20-21 lat. Popularna "osiemnastka" stałą się wyborczą granicą dopiero w latach 70., kiedy to niektóre kraje zaczęły masowo obniżać wiek wyborczy właśnie do lat 18. Tak było w przypadku Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii, Finlandii, Szwecji, Francji, Hiszpanii czy USA.
Trend szybko stał się popularny na całym świecie i zyskał nawet rekomendację Rady Europy, która zasugerowała, że jest to granica "optymalna i nieprzekraczalna". Kilkanaście lat wystarczyło jednak, by i tę granicę zaczęto podważać.
Pierwsza przed szereg wyszła niemiecka Dolna Saksonia, która obniżyła ją już w 1995 roku. To właśnie w Niemczech prawo pozwala landom na dowolne ustalanie wieku wyborczego. W efekcie pięć landów (stan na 2010 rok) ustaliło granicę w wyborach samorządowych na 16 lat (pojawiały się nawet głosy, by całkowicie znieść limit wieku). Podobnie jest w szwajcarskim kantonie Glarus oraz w Izraelu.
Autorzy raportu zauważają, że z czasem przychylnym okiem zaczęły patrzeć na to inne kraje demokratyczne oraz Parlament Europejski i Rada Europy, która zaczęła w tej sprawie "łagodzić swoje stanowisko". Komisja Spraw Konstytucyjnych PE w latach 2004-2009 postulowała nawet obniżenia czynnego prawa wyborczego do lat 16.
Austria pierwsza w UE
W taki oto sposób Austria jako pierwszy kraj należący do Unii Europejskiej zdecydowała się na przyznanie czynnego prawa wyborczego we wszystkich wyborach osobom, które ukończyły 16 lat. Taki stan rzeczy obowiązuje tam od 2008 roku. Podobnie jest w państwach byłej Jugosławii. W Słowenii, Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie można głosować od 16 lat, ale pod warunkiem, że takie osoby pracują już zarobkowo.
W Norwegii – podobnie jak w Polsce – granicą jest "osiemnastka", ale tam w przeciwieństwie do naszego kraju wiążący jest sam rok urodzenia, a nie dokładna data. W taki oto sposób można wziąć udział w głosowaniu jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności, o ile tylko wybory odbywają się w tym samym roku.

Czas na rządy 16-latków? Nie sądzę CZYTAJ WIĘCEJ

W Europie wiek wyborczy obniżono także na wyspach Man, Jersey i Gurnsey – terytoriach należących do Wielkiej Brytanii. Na Wyspach jest także kilkadziesiąt organizacji domagających się wprowadzenia takiego rozwiązania na terenie całego Królestwa. W kontrze do tego stoją tutaj Włochy, gdzie czynne prawo wyborcze w wyborach do Senatu przyznawane jest dopiero od 25. roku życia.
A co poza Europą?
Poza Starym Kontynentem od 16 lat można głosować m.in. w Brazylii, Ekwadorze i Nikaragui. Ciekawie jest także w Indonezji, bo głosować można już od lat 17 oraz w każdym wieku pod warunkiem, że pozostaje się w związku małżeńskim. Z raportu ISP wynika, że paradoksalnie na obniżenie granicy wieku wyborczego decydują się kraje niedemokratyczne. W taki oto sposób przed osiągnięciem pełnoletności można głosować w Korei Północnej oraz na Kubie. W Iranie prawo to przysługiwało nawet 15-latkom, ale od 2007 roku jest to już "osiemnastka".
Zastanawiająca w całej dyskusji jest także frekwencja wyborcza w wybranych grupach wiekowych. Okazuje się, że od 1997 roku do 2007 najrzadziej na wybory chodzili właśnie najmłodsi (18-25). Wprowadzenie takiego rozwiązania poskutkowałoby zwiększeniem odsetka osób, które głosować mogą, ale z tego prawa i tak nie korzystają.
Co ciekawe, z ust polskich polityków już kilkakrotnie padał taki pomysł. Tak było przed referendum w sprawie członkostwa Polski w Unii Europejskiej, kiedy takie rozwiązanie postulowało środowisko Unii Wolności. W 2008 roku opowiedział się za tym także poseł SLD, Tadeusz Iwiński. Wtedy szybko go skrytykowano. Z czasem jednak obniżenie wieku wyborczego na warsztat wzięła także Platforma Obywatelska, która w 2010 roku proponowała, by 16-latkowie mogli głosować w wyborach samorządowych. I choć takie rozwiązanie poparło SLD, to kategorycznie odcięli się od niego koalicyjni ludowcy.

źródło: Raport Instytutu Spraw Publicznych