Masz dzieci? Prawdopodobnie nie wysypiasz się już od kilku lat."Kochane bestyjki" i ciemna strona nocy
Monika Przybysz
23 maja 2015, 08:15·6 minut czytania
Publikacja artykułu: 23 maja 2015, 08:15
Każdy rodzic wie doskonale, o czym mowa: „mamo, chcę pić”, „tato, mam zły sen, mogę spać z Wami?”. Jeśli masz dziecko lub więcej niż jedną pociechę, to zapewne nie wysypiasz się już od kilku lat. Najpierw wstajesz na nocne karmienie, a płacz niemowlaka stawia Cię na równe nogi w środku nocy. Z czasem dziecko uczy się chodzić i odkrywa, że do łóżka rodzica może też trafić na własnych nogach. Zatem pamiętajcie, jeśli nie możecie spać dużo, ważne jest, żebyście spali dobrze!
Reklama.
Gdy dziecko pierwszy raz przyjdzie spać do Ciebie w nocy, nie miej złudzeń, to początek wieloletniej okupacji Twojego materaca. W efekcie zasypiasz pod łóżkiem, na kawałku dywanu albo lądujesz na kanapie. Jeśli jakimś cudem uda Ci się odzyskać choć kawałek materaca, to i tak śpisz obok wiercącego się malucha, który raz po raz kopie Cię przez sen.
Są oczywiście szczęśliwcy, których potomstwo przesypia całe noce, ale oni należą do mniejszości. Na drugim biegunie są rodzice, którzy mają tak przechlapane, że na myśl o braku snu, odechciewa im się posiadania kolejnych potomków. Ci najbardziej sfrustrowani szukają zaś pomocy u neurologów, lekarzy rodzinnych i psychologów. Zapominamy, że jeśli nie możemy wyspać się przez dzieci odpowiednio długo, to przede wszystkim należy zadbać o jakość snu. A ją może zapewnić dobrze dobrany materac.
Jak przekonać dziecko, że Twój materac należy tylko do Ciebie? Jak nie umrzeć z przemęczenia w ciągu kilku pierwszych lat jego życia? O tym opowiada – Małgorzata Ohme, matka dwójki dzieci, dziennikarka i psycholożka dziecięca, redaktor naczelna magazynu dla rodziców Mamadu.pl.
Masz dwójkę dzieci, kiedy ostatnio się porządnie wyspałaś?
Chyba już nie pamiętam. Nawet podczas ostatniej majówki nie odespałam zaległości, bo pojechałam na nią z dzieciakami. Wynajęliśmy z przyjaciółmi domek na Mazurach. Obok stał drugi podobny, w którym cały czas była impreza. A my? Siedzieliśmy cichutko, wszyscy grzecznie szli spać przed północą, nie było żadnej imprezy, bo wszyscy pokładali się ze zmęczenia. Ktoś ciągle drzemał i spotykaliśmy się we wspólnym gronie dopiero pod wieczór, żeby pogadać. Ale też wszyscy rozumieliśmy się bez słów, bo mamy dzieci, ciężko pracujemy i wszyscy marzymy o chwili świętego spokoju.
Masz chyba co nadrabiać...? Macierzyństwo łączysz z pracą, nawet dwoma. Jesteś bardzo zaganiana?
Trudno jest mi połączyć intensywną pracę zawodową z macierzyństwem i wychowywaniem dwójki dzieci. Mam na myśli takie prozaiczne codzienne sprawy jak: usypianie, budzenie, przygotowywanie posiłków, odrabianie lekcji. To wszystko wymaga ogarnięcia. I powoduje, że jestem stale czymś zajęta. Non stop żyję w rozkroku między tym, co powinnam zrobić dla mojej relacji z dziećmi, a tym, co powinnam zrobić w pracy. A jeszcze gdzieś w międzyczasie trzeba wcisnąć realizację swoich potrzeby albo znaleźć chwilę na odpoczynek.
Mój dzień zaczyna się o 6.30. Wstaję, parzę kawę i zaglądam na Mamadu.pl, po czym biorę prysznic i przed siódmą robię kanapki dzieciom, żeby były gotowe, jak już wstaną i żeby mieć czas pomóc im ogarnąć się przed szkołą. Jestem trochę nadopiekuńcza, więc robię wiele rzeczy, które mogłabym odpuścić (śmiech).
A to dopiero początek dnia...
No właśnie. Później jadę do redakcji, po południu rozwożę dzieciaki na zajęcia pozaszkolne... Oprócz pracy w Mamadu.pl mam też cały szereg innych zajęć: wykłady, pacjentów w każdy wtorek do 21.00. Przyjmuję na terapię dzieci i rodziców, staram się nie tracić kontaktu z zawodem. Myślę, że mój poziom zmęczenia jest tak duży, że nawet sobie go nie uświadamiam (śmiech). Kiedy wpadasz w taki codzienny szybki rytm, to się do niego przyzwyczajasz i nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, w jakim tempie żyjesz. Mam wrażenie, że cały czas mam czymś zajętą i głowę, i ręce.
Chwila oddechu pojawia się dopiero wieczorem. Kiedy wreszcie uda nam się wszystkim znaleźć w domu, odrabiamy lekcje i przed 20.00 siadamy wspólnie do kolacji. To chyba jeden z niewielu momentów, kiedy możemy zajrzeć sobie w oczy. Potem dzieciaki pakują plecaki, bawią się, oglądają, grają... Zanim oboje wezmą kąpiel i dojdą do kompromisu: jaką książkę czytamy, czy oglądamy Detektywa Monka, czy Rodzinkę.pl – też schodzi się chwila.
Dzieci zasypiają przed 22.00 i wtedy zaczyna się mój czas odpoczynku. Zastanawiam się, czy iść spać, czy nadrabiać zaległości kulturalne. Mam obok łóżka dwadzieścia nieprzeczytanych książek i kilka płyt z serialami, które chciałabym obejrzeć. Ale jest godzina, która jest – i nie mogę się zdecydować, czy poczytać, pomalować paznokcie, czy ugotować zupę, czy posprzątać? Prawda jest taka, że najczęściej zasypiam z dzieciakami, potem budzę się w nocy i zastanawiam się: gdzie ja śpię?
W swoim łóżku czy niekoniecznie?
Różnie. Czasami – kiedy przebudzę się w nocy – pierwsza myśl to: „w czyim łóżku się znajduję?”. Czy jestem na kanapie i zasnęłam, oglądając serial przy lampce wina? Notabene: to jest akurat dobry wieczór (śmiech). Czy zasnęłam nad książką? I w czyjej sypialni: w swojej czy dziecinnej? Zasnęłam u Klary nad książką czy u syna przy łóżku nad laptopem? Osobna kwestia jest taka, że dzieci w nocy wędrują. Wiadomo, nie lubią sennych koszmarów, więc pakują się do łóżka rodziców. Zdarza mi się obudzić w swoim własnym łóżku, ale za to okazuje się, że któreś z dzieci jest do mnie przyklejone. I jeszcze jamnik (śmiech).
Skoro tak mało śpisz, to jak to możliwe, że w ogóle jeszcze funkcjonujesz?
Kiedy mało się śpi, ważna jest jakość snu . Ona trochę rekompensuje krótki czas spania.
Sypialnia jest najważniejszym miejscem w domu. Jeśli masz mało czasu na sen, to trzeba przynajmniej dobrze spać. Zastanawiając się nad jej urządzeniem, wiedziałam, że chcę i muszę mieć fantastyczny, miękki materac, wysoki zagłówek, na którym będę mogła się oprzeć. Dla mnie łóżko jest trochę synonimem życiowego komfortu. To najważniejsze dla mnie miejsce.
Jesteś tym typem, który w łóżku robi wszystko? Pracuje, czyta, maluje paznokcie, ogląda seriale?
Najlepsze teksty piszę właśnie w łóżku (śmiech). W redakcji mamy materace porozkładane pod ścianą – to właśnie ja je przyniosłam, ponieważ zwyczajnie wygodniej mi się na nich pracuje. Lubię mieć laptopa na kolanach, kawkę obok, siedzieć w wygodnej pozycji i tak najlepiej mi się pisze. W domu wszystko robię w swoim łóżku, to jest moje centrum zarządzania wszechświatem.
Kiedyś na pewno udaje Ci się złapać chwilę oddechu i odpocząć?
Kiedy oddaję dzieci tacie na weekend. Wtedy – czegokolwiek bym nie robiła – to i tak wypoczywam. Ale najzabawniejsze jest to, że najpierw muszę się pomęczyć sama ze sobą. Zanim oswoję się z myślą, że nic nie muszę robić, że mam wolny czas i mogę zdecydować, jak go wykorzystać. Najczęściej spędzam sobotę w piżamie, kręcę się po domu, coś oglądam albo wyleguję się na tarasie... Po prostu nie śpieszę się. Niedziele są inne, wtedy nadrabiam zaległości towarzyskie. Przypominam sobie, jak to jest znów mieć 20 lat i spotykam się z przyjaciółmi. Umawiam spotkanie za spotkaniem, a ponieważ jestem gadatliwa i nigdy nie starcza mi czasu, to ciągle piszę SMS-y, że „spóźnię się, ale już zaraz będę”.
Masz jakieś swoje rytuały, żeby zasnąć albo dobrze zacząć dzień? Jakieś patenty na bezsenne noce i udane poranki?
W idealnym scenariuszu byłabym w łóżku już o 21.00. Niestety, życie nie jest idealne, więc przynajmniej staram się nie kłaść po północy, bo następnego dnia nie nadaję się do życia. Poza tym muszę mieć dużo świeżego powietrza, chłodną i wywietrzoną sypialnię. I mojego mruczącego jamniczka – z którego się wszyscy śmieją – ale jest kochany, zwija się w kłębek u moich stóp i razem ze mną zasypia. Najważniejsze jest to, że jeśli śpi się mało, to trzeba spać dobrze. Dlatego tak istotna jest z pozoru banalna sprawa, czyli odpowiednie dobranie materaca dla siebie. Jeśli zrobisz to źle, sen zamienia się w torturę.
A rano? Koniecznie kawa. Mam obsesję na temat dobrej kawy i trzy ekspresy w domu (śmiech). Nie jakieś fantastyczne, z górnej półki, ale potrafię się cieszyć z drobiazgów: na przykład kiedy kupię sobie nowe kapsułki. Drobne rzeczy budują moje nastawienie na cały dzień. Lubię mieć porządek, pozmywane naczynia, czystą podłogę, biały kubeczek naszykowany na kuchennym blacie…
Jesteś psychologiem rodzinnym, więc powiedz szczerze: są w ogóle gdzieś na świecie wyspani i wypoczęci rodzice?
Mówiąc całkiem serio: to zależy od samych rodziców. Nie mamy wpływu na biologiczne predyspozycje naszych dzieci. To są rzeczy od nas niezależne. Ale są i takie, na które mamy wpływ. Jak mówi znane powiedzenie: „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. Jeśli na samym początku nie włożysz trochę wysiłku i pracy w to, żeby uregulować rytm okołodobowy swojego dziecka, to dalej będzie niewesoło. Konsekwencja, rytuały – o tym wszystkim rodzice wiedzą, ale i tak nie potrafią zastosować w praktyce. A dlaczego? Bo to oznacza wysiłek, a dzisiaj rodzice coraz częściej chcą iść na skróty. To nie dotyczy wyłącznie snu. Jeśli nie włożysz trochę wysiłku i nie nauczysz dziecka zdrowo i regularnie jeść, to później już tego nie nadrobisz. Jeśli nie nauczysz go dobrych manier, to będzie bekać przy stole. Tak samo jest ze spaniem. To jeden z pierwszych testów na rodzicielstwo. Pokazuje, czy rodzic umie być konsekwentny.
Tak samo przekonanie dziecka, aby spało we własnym łóżeczku jest również tylko i wyłącznie kwestią konsekwentnych działań. Trzeba jasno powiedzieć: „Kochanie! wszyscy mają swoje łóżeczka, ty też masz swoje. I od dzisiaj w nim śpisz”. A później umieć to egzekwować, choćby odprowadzając malucha w nocy do jego łóżka. To może zająć zarówno trzy dni, jak i miesiąc, ale nie ma żadnej drogi na skróty.
WIĘCEJ ARTYKUŁÓW NA TEMAT SNU ZNAJDZIESZ POD TYM ADRESEM