
Główny bohater powieści Głuchowskiego – Robert Pruski jest redaktorem naczelnym „Głosu Torunia”, lokalnego tygodnika. Redaktor naczelny brzmi dumnie, ale prawda jest taka, że redakcja jest dwuosobowa i ledwie przędzie, a Pruski nie tylko pisze i redaguje, ale jak coś się popsuje, to też sam naprawia. Poza tym, bohater trochę czytelnika wkurza, a jednocześnie trudno nie czuć do niego sympatii. Ciągle nie ma pieniędzy, chodzi kilka dni w tej samej koszulce, a raz śpi pijany w redakcji. Bynajmniej nie upity sauvignon blanc, ale piwem i wódką. Jest sfrustrowany, cyniczny i zgorzkniały, bo już kilka rzeczy w życiu przegrał. Jednak jest prawdziwy. Prawdziwy w swojej frustracji, w swoich klęskach i w tym, jak cieszy się z sukcesów. W swoim zaangażowaniu w pracę, w drobnych złośliwościach, które prawi byłej żonie, w tęsknocie za synami, którzy z nią mieszkają, w zakochaniu, a przede wszystkim w języku jakim mówi. On i inni bohaterowie powieści.
Wracając do pytania, bardzo bym chciał napisać kolejne kryminały, to plan łamany na marzenie. Zobaczymy, czy czytelnicy tego chcą, jestem pełen nadziei na to, ale czekam właśnie na pierwsze wyniki dotyczące sprzedaży książki.
"Umarli tańczą":
Gdy dwanaście lat temu zakładali z przyjaciółmi "Głos Torunia", było ich sześcioro i zajmowali cztery duże pokoje. Potem przyszedł kryzys, reklamodawcy poobcinali budżety.
Tak. To się dzieje w świecie lokalnych dziennikarzy mediów papierowych, a to jest świat, który w tej chwili przeżywa w tej chwili największy i może ostatni – ten, który go zabije, kryzys. Papier w całym kraju się zwija. Spadają nakłady największych dzienników, a padają te mniejsze. Tygodniki lokalne jeszcze stosunkowo radzą sobie najlepiej, ale one też tego doświadczają. Nie ma już ogłoszeń drobnych, które kiedyś były motorem tej pracy. Już nikt nie daję ogłoszeń w stylu „sprzedam rower”, to wszystko jest w internecie. Spadły pensje, spadło zatrudnienie. Jest poczucie niepewności, przekonanie, że ta przyszłość nie należy do prasy papierowej. W mediach papierowych zarówno tych większych jak i małych podwyżek nie ma od lat, były przypadki ostatnich pensji wypłaconych w butach, więc pieniędzy brakuje. Mój bohater, który ma czterdzieści parę lat, zaczynał w entuzjastycznym okresie lat 90', kiedy prosto po studiach zaczął się bawić w dziennikarstwo, przeszedł czas prosperity w prasie, a teraz wraz z podobnymi sobie znajduje się w sytuacji być może tuż przed zatonięciem. Jeśli nawet prasa przeniesie się do internetu, to nie wszyscy się do tego internetu załapią. Dlatego jak nasz bohater idzie z podobnym sobie kolegą dziennikarzem na piwo, to przekomarzają się, kto płaci. Obaj kasą nie śmierdzą.
"Umarli tańczą":
Jacek zaciąga żaluzję w wewnętrznym okienku wychodzącym na newsroom, wyciąga z szuflady butelkę żołądkowej gorzkiej.
Ten mój Robert Pruski uosabia tych ludzi, o których mówiliśmy przed chwilą. Ludzi po czterdziestce, którzy jak w 89 roku powstała wolna prasa, mieli po dwadzieścia lat i przyszli na miejsce tzw. dziennikarzy komunistycznych. Lubi wypić, bo w latach 90' był taki zwyczaj, że po robocie w redakcji szło się na wódkę i to było tak samo normalne, jak to, że aktorzy po spektaklu szli na wódkę. I bardzo wielu się uzależniło. Dużo pali, co też jest typowe w tym zawodzie. Nie ma pieniędzy, co też typowe i wynika z zamiłowania do spędzania wieczorów w knajpach i z tego, że zarobki nie rosną, a często spadają. Robert jest typowym przedstawicielem swojego gatunku. Dokładnie tak wygląda życie poza Warszawą, że ludzie nie mają pieniędzy na taksówkę. Życie dziennikarzy tygodników lokalnych, gdzie w redakcji pracują dwie, trzy osoby, a sprzedaż waha się między 3-4 tysiącami egzemplarzy. Pieniędzy jest na styk i ludzie często żyją za pożyczone.
"Umarli tańczą":
Otwiera drzwi, widzi dwudziestoparoletnią, drobną szatynkę. Bardzo szczupłą, bardzo dziewczęcą, bardzo ładną.
To wychodzą moje poglądy na świat. Mnie strasznie świat denerwuje, widzę wokół bardzo dużo brzydoty, a wyjątkiem są kobiety. To potwornie banalne, ale w ogóle w Polsce najpiękniejsze są kobiety. Wyłączając przyrodę, która zawsze jest piękna, to mamy w kraju kiepską architekturę, niefajne życie polityczne, paskudne drogi, infrastrukturę i dużo można by wymieniać. Ale są piękne kobiety. I mój bohater ma trochę mój pogląd na świat. I tak sobie myśli: tu brzydko, tam brzydko, tu dziura, tam śmierdzi, tu ktoś go okradł, tu jakiś menel próbuje od niego wyciągnąć 2 złote. Wszystko go bardziej lub mniej irytuje, w dodatku musi się powstrzymywać od picia i ciągle chce mu się palić, i tylko kobiety są piękne. I na nich zawiesza wzrok i opisuje, że ta śliczna i ma uśmiech jak anioł, a tamta taki nosek, a tamta szczupła i zgrabna. Taki sposób widzenia świata prezentuje Robert Pruski, trochę po mnie.