Agora ma powody do zmartwień. "Gazeta Wyborcza", flagowy tytuł wydawnictwa i gazeta-legenda, nigdy nie sprzedawała się tak źle jak w lutym 2012 roku, donosi portal wirtualnemedia.pl. Spadek sprzedaży to temat, który dominuje w tekstach o rynku prasy. Jaka przyszłość czeka tę branżę? "Gazeta jako myśl przetrwa, przeniesie się do elektroniki" - twierdzą zgodnie Piotr Najsztub i prof. Wiesław Władyka.
Sprzedaż "Wyborczej" spadła o 11,05 proc. w stosunku do analogicznego okresu w ubiegłym roku. W lutym 2012 wynosiła 248 tysięcy egzemplarzy i ustanowiła tym samym niechlubny rekord - najgorszego wyniku w historii, podaje portal wirtualnemedia.pl.
Inne gazety, chociaż nie tracą aż tyle, wcale nie radzą sobie o wiele lepiej. Poza "GW" dwie inne, najlepiej sprzedające się gazety, to tabloidy. Ale "Super Express" i "Fakt" też tracą, chociaż niewiele.
Na rynku tygodników opinii sytuacja wygląda podobnie, ich sprzedaż się waha. Nawet jeśli niektóre zaliczają wzrosty, to zaraz potem tracą w statystykach. Czy za pięć lat będziemy jeszcze mieć gazety?
Zmierzch nadchodzi
- Generalnie prasa dziennikarska umiera - uważa publicysta Tomasz Terlikowski, naczelny portalu fronda.pl. - Zniknięcie takiej formy to tylko kwestia czasu, 10-15 lat.
W swojej opinii Terlikowski nie jest odosobniony.
- Jeżeli przyjąć, że prasa dostarcza informacje i ich analizę, to w sensie informacyjnym gazety przestają pełnić swoją funkcję - potwierdza Piotr Najsztub, dziennikarz "Wprost". - Kiedyś, chociażby 10 lat temu, wiadomości czerpało się głównie z prasy i ewentualnie wiadomości telewizyjnych. Dziś informacje są wszędzie.
- Ten trend jest potężny i to na całym świecie, odbiorca się odwraca od prasy, bo uważa się za odpowiednio poinformowanego - dodaje Piotr Stasiński, zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej". Podobny ton przyjmuje Wiesław Władyka, publicysta "Polityki" i profesor historii, specjalizujący się w dziejach prasy. - Dramat gazet codziennych jest taki, że trudno im konkurować z internetem. Jeśli ktoś w sieci sprawdza informacje, to wie już o wszystkim, co pojawi się w gazetach - ocenia prof. Władyka.
Prozaiczny powód spadków
Konkurencję informacyjną z internetem nasi rozmówcy wskazują jako główną przyczynę kiepskiej sprzedaży dzienników. Wszyscy dość zgodnie twierdzą, że nie ma co doszukiwać się tu drugiego dna.
- Na rynku tracą wszyscy. Tabloidyzacja nie wypiera poważnej prasy, proporcje są takie same. Dzienniki razem rosną i razem tracą, wahania są podobne, zarówno u czołowej poważnej "Wyborczej", jak i w "Fakcie" - przypomina Piotr Najsztub.
Z kolei Tomasz Terlikowski, zapytany czy odbiorcy - konserwatywni i bardziej liberalni - mogą mieć różny pogląd na prasę, odrzuca ten argument spadającej sprzedaży. - Nie
dzieliłbym odbiorców na tych nowoczesnych-lewicowych, odchodzących od prasy na rzecz internetu i konserwatywnych-ekskluzywnych pozostających przy papierze, bo konserwatyści w internecie też są bardzo silni - ocenia naczelny "Frondy".
Tylko prof. Wiesław Władyka wskazuje, że o ile faktycznie tendencja spadkowa występuje powszechnie, to w przypadku "Wyborczej" dochodzą do tego trendu powody cząstkowe. - Zmieniła formułę, poszła w stronę opinii, a czytelnicy tego nie kupują. Mnie na przykład ta "Wyborcza" nie przekonuje, nie odnajduję się w niej - tłumaczy publicysta "Polityki".
I wymienia: za słaba publicystyka, za mało analiz, raportów, a za dużo oczywistych opinii.
- Tworzenie dziennika opinii jest bardzo trudne i jest skazane na średnie
powodzenie - komentuje prof. Władyka, który podkreśla, że "Gazeta" się tabloidyzuje, co nie musi się podobać jej czytelnikom. - Rozpętywanie afer, z Kiejkutami i Madzią z Sosnowca, też jest trochę krzykliwe i podchodzi pod tabloid. Jakości jest coraz mniej. To może rozczarowywać odbiorców i być pułapką dla "Wyborczej" - podsumowuje profesor.
Prof. Władyka przypomina jednak, że nie wiadomo na ile spadek sprzedaży "GW" wynika z ogólnych trendów na rynku, a na ile - z ewentualnego niezadowolenia stałych czytelników.
Tracą nie tylko dzienniki
Taka tendencja występuje nie tylko wśród gazet codziennych, ale i wśród nie-konserwatywnych tygodników. - Powód spadków sprzedaży pism lewicujących czy lewicowych to ich liczba. Obecnie mamy np. aż 4 tygodniki opinii z tego segmentu: "Wprost", "Politykę", "Newsweek'a" i "Przekrój" - dowodzi Tomasz Terlikowski.
- Odbiorcy muszą wybrać jeden z nich, w związku z czym część traci, a inne wzrastają bardzo nieznacznie. Konserwatywne tygodniki są dwa: "Uważam Rze" i "Gazeta Polska" i podzieliły między siebie czytelników - wskazuje Terlikowski.
Słowa naczelnego "Frondy" potwierdza Piotr Najsztub. Według niego, "Uważam Rze" wypełniło lukę konserwatywnego tygodnika i "okopało się na tej pozycji". Najsztub także podkreśla, że pism liberalnych jest dużo i po prostu "nie mogą się sprzedawać tak dobrze jak Uważam Rze".
Według Najsztuba, prasa i jej sprzedaż odzwierciedla wyniki wyborów. Większość, która głosowała za PO, SLD, Ruchem Palikota i PSL odpowiada czterem głównym pismom nie-konserwatywnym. Wyborcy PiS - liczni, ale nie w większości - kupują za to "Uważam Rze" i "Gazetę Polską". - Polska prasa jest bardzo upolityczniona. Wybierając konkretny tytuł wybieramy też pewną ideologię i to się nie zmieni na przestrzeni kilku najbliższych lat - ocenia Najsztub.
Idea nie zniknie
Tym samym prasa stała się przewidywalna, a nie ma medium, które byłoby obiektywne i bezstronne. A właśnie takiej formy, zdaniem Najsztuba, będzie poszukiwać dzisiejsza młodzież za kilka lat.
- Narasta potrzeba głębokiej analizy i za jakieś 5 lat będzie ona powszechna. Pokolenie obecnie przyswajające informacje, a szukające analiz, ma dzisiaj po 20-21 lat i to oni będą czytać prasę - uważa dziennikarz "Wprost".
Jego słowa potwierdza prof. Władyka. - Koniunktura dla opinii będzie trwała i będzie wzrastać, bo informacja w internecie jest bardzo płytka. Tygodniki są tu szansą, mogą porządkować wiedzę i rzeczywistość. Teraz nie do końca to robią - opiniuje publicysta "Polityki".
Obaj zgodnie twierdzą: idea dzisiejszej prasy dziennikarskiej przeniesie się w wymiar elektroniczny. - Być może za parę lat tablety będą tak powszechne, że gazety przeniosą się na tablety, bo gazeta to myśl, a nie forma - przewiduje Piotr Najsztub. - A może przyszłością będzie papier elektroniczny, dopiero wchodzący do użycia. Proszę sobie wyobrazić: kupujemy taki "papier" raz na miesiąc, a redakcja tylko dosyła codziennie nowe treści. Wątpię, żeby prasa jako idea umarła.
Tak optymistycznie na przyszłość nie patrzy Piotr Stasiński. - To wątpliwa wizja. Piotr Najsztub nie bierze chyba w tym przypadku ekonomii. Utrzymanie dziennikarzy jest bardzo kosztowne, a internet nie generuje jeszcze takich przychodów, by móc finansować taką redakcję jaka jest u nas czy innych poważnych gazetach - zauważa wicenaczelny "Wyborczej".
- Wiarygodność internetu jest niska, na prawdziwe dziennikarstwo są tam małe szanse, chyba, że sieć się zmieni. Nie jestem pewien, czy realizowanie takiej misji jak w mediach papierowych jest możliwe w internecie - ocenia redaktor "GW".
Stasiński zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny fakt: że prasa to pewien instrument demokratyczny, służący do weryfikowania działań władzy i środowisk biznesowych. - Jeśli etos i zawód dziennikarza zanikną, to ten instrument zaniknie, a potężni gracze polityczni i biznesowi będą mniej skrępowani w nieetycznych zachowaniach - dodaje Stasiński.
Czy ktoś chce jeszcze jakości?
Inni nasi rozmówcy są jednak dość pewni tego, że dziennikarstwo nie umrze i przeniesie się na grunt cyfrowy.
- Na pewno prędzej czy później gazety przeniosą się do elektroniki, ale żeby były kupowane, muszą oferować jakość - podsumowuje prof. Władyka. Może również, a nawet przede wszystkim dlatego, że nie oferuje odpowiednio wysokiej jakości, prasa regularnie coraz gorzej się sprzedaje?