Dlaczego Polacy wyjeżdżają za granicę? Między innymi przez takie postawy, jaką zaprezentował nastolatek rozmawiający z Bronisławem Komorowskim. Jest młody, więc ma prawo błądzić, zwłaszcza, że najprawdopodobniej ktoś go podpuścił do zrobienia z siebie "ofiary systemu". Niestety, wiele osób myśli podobnie jak on i zamiast działać, oczekuje od państwa gotowych rozwiązań. Lub wyjeżdża.
Dopiero 20-procentowa czerwona kartka pod hasłem "Paweł Kukiz" spowodowała, że Bronisław Komorowski się obudził i pokazuje, że urząd prezydenta daje mu wiele możliwości działania, a nie jest wyłącznie strażnikiem żyrandola.
Ale prawdziwa czerwona kartka należy się takim ludziom, jak "chłopak w zielonej koszulce" cytowany przez wszystkie media. Tymczasem powinien być on antybohaterem młodych Polaków, bo jego roszczeniowa postawa wobec świata jest nie tylko niemądra, ale wręcz groźna i nieposuwająca naszej rzeczywistości ani o krok naprzód.
– Co pan zrobi, żebym ja pracował w Polsce? – zapytał chłopak Komorowskiego. I dobrze, bo politycy muszą działać, aby młodzi chcieli tu zostać. Prezydent odpowiedział nastolatkowi, że musi skończyć studia, a on będzie pracował, aby rozwijała się gospodarka. Wydawało mi się, że minęły już czasy, kiedy oczekujemy, że ktoś zrobi coś za nas. A zwłaszcza państwo.
Chłopak powinien zadać sobie pytanie, co on sam jest w stanie zrobić, aby nie wyjechać do Anglii. Co zrobić już dziś, aby za kilka lat nie obudzić się jako bezrobotny, który nie skończył studiów lub jako absolwent kierunku, po którym nie ma pracy. Czy ma umiejętności, które pozwolą mu prowadzić własny biznes, założyć startup? Czy zna języki? Czy wie już, po jakich studiach najlepiej się zarabia?
Trzy zmarnowane lata
"Przypadkowy przechodzień" zapytał również Komorowskiego, jak jego siostra ma kupić mieszkanie? W końcu szukała pracy przez trzy lata, a teraz zarabia 2 tys. zł. Aż trudno mi sobie wyobrazić, aby kogokolwiek było w Polsce stać na to, aby szukać pracy przez trzy lata. Mnie nie stać.
Dlaczego? – Znalezienie pracy zajmuje statystycznemu Polakowi ponad rok. W najtrudniejszej sytuacji są osoby z najniższym wykształceniem, ale dyplom wyższej uczelni także nie daje gwarancji szybkiego zatrudnienia – na znalezienie pracy przeciętny absolwent musi poświęcić 11 miesięcy – mówi Kamila Małocha z firmy GoWork.pl.
Zdaniem Jeremiego Mordasewicza z Konferedacji Lewiatan, młodzi byli wprowadzani w błąd, bo ktoś posłał ich na "bezwartościowe" studia, chociaż wiemy, że nie ma na nie zapotrzebowania. – Wiem, że kierunki społeczne są o tyle cenne, że taki człowiek staje się bardziej wartościowy. Ma szersze horyzonty, jest mądrzejszy i bardziej kreatywny. Ale gospodarka nie tworzy miejsc pracy o tym profilu – mówi ekspert. Można się obrazić i powiedzieć: W Polsce nie ma pracy dla osób z moim wykształceniem. Pytanie tylko, co w ten sposób osiągniemy. Możemy tkwić w tej sytuacji lub próbować się z niej wygrzebać i to o własnych siłach.
Dlaczego jeszcze ktoś może szukać pracy przez trzy lata? Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, taki człowiek nie chciał jej znaleźć lub szukał pracy ściśle związanej z kierunkiem swoich zainteresowań. – Trzeba w pewnym momencie umieć powiedzieć: mam dyplom, szersze horyzonty, być może będę starał się być dziennikarzem czy politologiem, ale na razie muszę z czegoś żyć, więc szukam pracy tam, gdzie ona jest – mówi Mordasewicz. Podejmuję prostsze zajęcia, ale w tym czasie działam.
Chłopak z Krakowskiego Przedmieścia zapytał również, jak jego siostra ma kupić mieszkanie przy zarobkach rzędu 2 tys. zł miesięcznie. Komorowski poradził: znaleźć inną, wziąć kredyt. Nie zabrzmiało to dobrze, a przed oczyma wielu osób stanął Włodzimierz Cimoszewicz, który powiedział powodzianom, że trzeba było się ubezpieczać. Ale czy ktoś widzi inny sposób, aby kupić mieszkanie zanim się na nie zarobi? Skąd młody Niemiec, Belg czy Brytyjczyk miałby wziąć pieniądze na zakup mieszkania?
Po pierwsze, wcale by go nie chciał kupić, bo na Zachodzie mieszkania się wynajmuje, aby nie wiązać sobie rąk. I nóg. Gdyby jednak Niemiec czy Francuz zdecydował się na zakup, to wiedziałby, że na mieszkanie trzeba zarobić. Należy wejść na rynek pracy i postarać się na nim wykazać przez 10 -15 lat, a dopiero później myśleć o własnym "m". Tymczasem młody Polak marzy o własnym mieszkaniu nie mając jednocześnie pomysłu na to, jak zarabiać więcej niż dwa tysiące złotych.
"Bronku", daj znam mieszkanie
O to, co zrobić, aby kupić mieszkanie zapytałem swoją koleżankę, która niedawno wzięła kredyt na mieszkanie. – Niestety, rada prezydenta jest jak najbardziej na miejscu. Urodziliśmy się w trochę innych czasach niż nasi rodzice i płyną z tego zarówno korzyści jak i wady – zauważa. I radzi, by nie obrażać się na prezydenta, ani żadnego innego polityka, tylko jak jej koledzy i koleżanki - wziąć się do roboty.
Kto powiedział, że wszyscy musimy mieszkać w mieszkaniach własnościowych? W Niemczech czy wychwalanej Wielkiej Brytanii znacznie więcej osób żyje w mieszkaniach komunalnych i czynszowych niż w Polsce. – Problem polega na tym, że polskie społeczeństwo ma wiejskie korzenie i wiejską mentalność, bo na wsi mieszka się w swoim własnym domu. W społeczeństwach o strukturze mieszczańskiej, mieszka się w lokalach wynajętych – mówi Jeremi Mordasewicz. Zdaniem eksperta Lewiatana, osoba która kupuje mieszkanie krótko po studiach popełnia błąd, bo wiąże sobie ręce.
Mordasewicz uważa, że przez kilkanaście lat po skończeniu szkoły powinniśmy szukać swojego miejsca na ziemi. – Gdy już zapuścimy korzenie, wtedy powinniśmy zaciągać kredyt mieszkaniowy, pod warunkiem że zgromadziliśmy oszczędności na "kapitał własny" – radzi ekspert.
Czy polityków nie trzeba przyciskać i przed kamerami skłaniać do działania? Trzeba i również od tego jest kampania wyborcza. Ale młodzi ludzie powinni walczyć o lepszą przyszłość przede wszystkim sami. Zadawać sobie codziennie pytanie, co i jak mogę zrobić, aby osiągnąć sukces. Tak, aby nie musieć wyjeżdżać na Zachód. Wielu młodym Polakom świetnie się to udaje. Nie liczą na nikogo, tylko uczą się i ciężko pracują, nie czekając aż ktoś da im coś za darmo. Obrażajmy się, albo działajmy i to dziś, a nie, gdy będzie już dla nas za późno, bo nie będziemy atrakcyjni na rynku pracy.
Który kandydat na prezydenta może poprawić nasze położenie? Komorowski? Duda? A może Kukiz? Nikt nie ma takiego wpływu na nasze życie, jak my sami i to od siebie zaczynajmy zmiany. By "żyło się lepiej".
Gdy swego czasu pracowałem w Szwecji, moimi współpracownikami byli Szwedzi po wyższych studiach - dziennikarz i socjolog. Zajmowaliśmy się sprzątaniem szpitali. W ich branży nie było wtedy pracy, ale było im wstyd w ogóle nie pracować. Byliśmy sprzątaczami z wyższym wykształceniem, ale nie chcieliśmy być na garnuszku.
Agata
30 - lat, od dwóch lat spłaca kredyt mieszkaniowy.
Oczywiście, mogę mówić tylko o swojej sytuacji, ale wśród moich znajomych nie ma ani jednego bezrobotnego. A są to zarówno absolwenci studiów, jak i osoby bez wyższego wykształcenia. Wszyscy pracują w Polsce, tracili pracę, zmieniali, ich firmy się likwidowały. Gdy są niezadowoleni z pracy, szukają innej. Gdy mimo to za słabo zarabiają, szukają dodatkowych zajęć. Nikt nie szuka prezydenta, by wypłakać mu się na ramieniu, tylko bierze swoje życie we własne ręce.